Co słychać w Solidarności Nr. 46/18
Tygodnik NSZZ Solidarność Polfa Warszawa S.A.
___________________________________________________________________________________________________________________________________
W
Polfie Warszawa S.A.
|
Na Święta
W tym roku w
okresie przedświątecznym, moim zdaniem pracownicy Polfy Warszawa powinni być zadowoleni
z powodu podwójnego miłego gestu ze strony pracodawcy.
Po pierwsze na kontach wszystkich pracowników pokazało się
zasilenie w wysokości 200 pkt (gdzie 1 pkt = 1 PLN, czyli zasilenie
200,00 zł) w programie
kafeterii MyBenefit.
Po drugie
otrzymaliśmy dodatkową nagrodę świąteczną w kwocie 250 zł lub 350
zł (w zależności od kategorii) w formie
kart przedpłaconych.
Sądzę, że warto
docenić taki gest i w związku z powyższym na łamach „Pigułki” chciałbym serdecznie podziękować Pracodawcy za dwie miłe niespodzianki.
-----------------------------
To ostatnie wydanie „Pigułki” w
2018 roku. Spotykamy się na
łamach tygodnika po Świętach i po Sylwestrze. Czytelnikom” Pigułki” zarówno
tym, którzy otrzymują tygodnik mailowo jak i tym, którzy czytają go na blogu, bardzo serdecznie dziękuję, za to że
jesteście, że czytacie, że przysyłacie różne uwagi, spostrzeżenia i podziękowania.
Jest
mi bardzo miło poinformować Was, że „Pigułka na blogu czytana jest w firmach z
Grupy Polpharma nie tylko w Warszawie, ale również w Starogardzie Gdańskim, w
Sieradzu czy w Nowej Dębie. Bardzo cenią sobie tę formę przekazu, nasi byli pracownicy a szczególnie emeryci,
którzy są wdzięczni za to, iż tylko dzięki „Pigułce” na bieżąco mogą dowiadywać
się o wydarzeniach w ich firmie w której często spędzili większość życia.
Z
wielką satysfakcją i zadowoleniem, chciałbym poinformować, że w tym roku „Pigułkę” na blogu otworzyło
10 732 czytelników, to naprawdę
imponujący wynik, to daje prawie 900
odsłon w miesiącu, prawda, że imponujące 😊. Zakładka dotycząca statystyki na blogu, pozwala mi jako
administratorowi zobaczyć nie tylko ilość „wejść” na „Pigułkę”, ale również w
jakich krajach jest otwierana i to też dla mnie bardzo miła niespodzianka. Okazuje
się, że nasi czytelnicy przeglądali tygodnik nie tylko w Polsce, ale również w
Stanach Zjednoczonych, w Niemczech, we Francji, Holandii a nawet Japonii. No są
też po dwie odsłony w Hongkongu i Korei Południowej, ale to już może przypadek, albo haker ☹. Tak, czy
inaczej nasi pracownicy i czytelnicy mogą na bieżąco śledzić wydarzenia
w Polfie Warszawa, nie tylko w domu, ale będąc również jak widać np. na urlopie. Taka
duża ilość czytelników, dopinguje mnie oczywiście do dalszej pracy, którą będę
kontynuował również w przyszłym roku. Co
do treści artykułów w „Pigułce” to oczywiście jest bardzo różnie. Mamy okresy w
firmie, gdy dzieje się sporo, są negocjacje, ustalenia i wówczas zapewne treści
w tygodniku są bardziej interesujące, ale również są okresy gdy wydarzeń jest
mniej. Na spotkaniu świątecznym pracowników Polfy Warszawa jeden z kolegów
powiedział mi, że jego mama czyta „Pigułkę” i uznała, że jestem ostatnio bardzo
łagodny w wypowiedziach. To słuszne spostrzeżenie, wynika ono z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki (chociaż wiem, że nie wszyscy się z tym zgadzają), iż
sytuacja w firmie ostatnio się znacznie ustabilizowała
i nie ma już tylu niepokojów co dawniej,
przynajmniej jest tak na pewno na niektórych działach. Po drugie proszę
pamiętać, że artykuły które są w „Pigułce, są albo moimi doświadczeniami,
spostrzeżeniami, albo otrzymuję informacje od pracowników i wówczas przekazuje
je w formie pisanej w „Pigułce”. Jeśli
pracownicy nie informują mnie o swoich kłopotach, problemach, nie przekazują mi
informacji, no to ja ich przecież nie będę zmyślał, bo zapewniam
wszystkich, iż informacje które umieszczam, zawsze są prawdziwe. Prawdziwe w
takim sensie, że albo sam posiadłem informację, obserwację, albo ktoś z
pracowników mi je przekazał. „Pigułka” to nie jest literacka twórczość a raczej
dziennik zdarzeń. Oczywiście poza nielicznymi wyjątkami, gdy piszę jakiś
felieton, czy komentarz, oparty na moich przemyśleniach czy przypuszczeniach.
Dlatego zwracam się do wszystkich pracowników z olbrzymią prośbą, przychodźcie,
opowiadajcie mi sprawy i problemy, które należy poruszyć. Piszcie maile na
adres służbowy lub prywatny (adresy w stopce), dzwońcie ( tel. kom. w stopce). Pamiętajcie,
że „Pigułka” to nie tylko źródło
informacji, ale jest to również nasze mocne narzędzie, które trzeba i warto
stosować. Jaka jest „Pigułka”, zależy to również od Was drodzy czytelnicy,
zapraszam do jeszcze lepszej współpracy w nowym 2019 roku.
U
właściciela ; W farmacji
|
||||
„To jest skecz”. Pracownik resortu zdrowia
ujawnił, jak powstaje lista leków refundowanych INN Poland
Ministerstwo Zdrowia opublikowało
w środę projekt nowej listy leków refundowanych. Dzień później lista została
wycofana. Nic dziwnego, jak pisze „Gazeta Wyborcza”, w projekcie roiło się od
błędów. 25 podjętych uchwał w ciągu trzech posiedzeń – takim wynikiem
współpracowniczka ministra zdrowia, Iga Lipska, chwaliła się na początku
grudnia na twitterze. Wygląda na to, że tempo okazało się jednak zbyt
ambitne. „Gazeta Wyborcza” pisze, że w pierwszym
projekcie listy leków, których zakup będzie refundowany z budżetu roi się od
błędów. Te miały pojawić się m.in. przy limitach refundacji, cenach detalicznych
i poziomu odpłatności przez klientów. Na tym jednak nie koniec. Pospiesznie
opublikowana lista uderzyła też w grupę Adamed. Nie pojawił się bowiem na
niej ani jeden z 14 przewidywanych wcześniej leków. Efekt był natychmiastowy
- hurtownie zaczęły rezygnować z zamówień. Dzień później minister Marcin
Czech zmienił jednak decyzje swojego wiceministra Macieja Miłkowskiego,
przywracając leki z powrotem na listę. Kulisy powstawania listy leków
refundowanych. Dziennik zapytał o kulisy powstawania listy leków
refundowanych anonimowego pracownika resortu zdrowia. – Nie ma żadnej
analizy. Komisja siedzi sześć godzin i podejmuje 188 uchwał. Wychodzi po dwie
minuty na jeden lek, a samo głosowanie zajmuje 30 sekund. To jest skecz!
Niemal wszystkie uchwały są na tak. Tylko przy bardzo drogich lekach komisja
głosuje na nie, ale wiceminister Czech i tak decyduje potem o wpisaniu ich na
listę – wyznał w rozmowie z GW. Przypomnijmy, że po ostatniej aktualizacji
listy okazało się, że jeden z leków stał się po refundacji droższy niż w wersji pełnopłatnej. Chodziło o Xarelto który zapobiega powstawaniu zakrzepów w żyłach.
Przed refundacją kosztował on 80 zł, tuż po – 120 zł.
Krajowi producenci leków: negocjacje z MZ zakończone Medexpress
Były chwile grozy, kiedy istniała obawa, że 500
leków może zniknąć z refundacji - mówi Krzysztof Kopeć, prezes PZPPF. I dodaje, że zarówno Ministerstwo Zdrowia jak i producenci
wykazali się troską o bezpieczeństwo pacjentów, znajdując kompromis.
Wszystkie negocjacje zakończyły się pozytywnie. Jak zaznacza prezes PZPPF
nasze firmy dostarczają co drugi kupowany w polskich aptekach lek, więc ich
brak byłby dotkliwy dla pacjentów. Muszę podkreślić, że żadna z krajowych
firm nie domagała się podwyżek. Chcieliśmy utrzymać dotychczasowe ceny, bo
już po raz czwarty są one negocjowane i należą do najniższych w Europie. Do
75% naszych leków pacjent nie dopłaca więcej niż 10 zł. Te negocjacje
przekonały nas o tym, że bez ustawowych narzędzi nakazujących negocjatorom
uwzględniać, kto jest producentem leku, tzn. czy ma w Polsce fabrykę, czy
prowadzi inwestycje, czy zatrudnia ludzi - nie będzie ona brała tego pod
uwagę. I trudno wymagać od komisji, żeby wiedziała, jaką działalność prowadzi
producent leku i potrafiła ocenić jego wkład w polską gospodarkę. To musi być
gotowe narzędzie – program komputerowy, który, gdy negocjator wpisze do
komputera nazwę firmy, wyświetli mu się jej wkład w rozwój gospodarczy
wyliczony przy zastosowaniu odpowiedniej punktacji dla poszczególnych
aktywności - zaznaczył K.Kopeć. W ocenie Polskiego Związku Pracodawców
Przemysłu Farmaceutycznego czas zacząć w końcu zacząć traktować wydatki na
leki jako inwestycje w poprawę życia obywateli i impuls wzrostu
gospodarczego. I jeśli chcemy mieć w Polsce przemysł farmaceutyczny, a chce
tego każdy bogaty kraj, trzeba stworzyć sprzyjające warunki dla jego rozwoju.
PZPPF podkreśla, że waarto mieć taki przemysł u siebie, bo jest jednym z
najbardziej innowacyjnych, odpornych na kryzysy ekonomiczne i - co ważne -
gwarantuje suwerenność lekową, a więc bezpieczeństwo. Zapewnia bowiem
ciągłość dostaw leków. Narzędziem służącym rozwojowi tej branży w Polsce
mógłby być zaproponowany w Polityce Lekowej Państwa Refundacyjny Tryb
Rozwojowy, nad którym resort zdrowia pracuje od czterech lat i którego wciąż
nie ma. Jego ideą jest, aby przy wydatkowaniu pieniędzy na refundację leków
brać pod uwagę aktywność inwestycyjną ich producentów w Polsce. Wtedy
pieniądze, które i tak trzeba wydać na leki, trafią do tych wytwórców, którzy
prowadzą w Polsce produkcję, prace badawczo-rozwojowe, tu inwestują i tu
zatrudniają. Wtedy te pieniądze wrócą do budżetu nie tylko w postaci podatków
i innych danin, ale też w postaci wzrostu gospodarczego, inwestycji, których
polska gospodarka bardzo potrzebuje. Zarobią polscy pracownicy, którzy tu
wydają swoje pieniądze. Wzrośnie nasze PKB. Dlatego nadmierna presja na
obniżki cen leków produkowanych przez krajowe firmy działa na niekorzyść
Polski. Resort Przedsiębiorczości i Technologii powinien więc jak najszybciej
przygotować narzędzie oceniające wkład firmy farmaceutycznej w polską
gospodarkę i przekazać je Ministerstwu Zdrowia, aby przy kolejnych negocjacjach
cen mogło ono firmom przyczyniającym się do wzrostu gospodarczego przedłużyć
decyzje refundacyjne bez negocjacji. Jest dobra wola ze strony resortu
zdrowia i gospodarki, ale proces trwa niesamowicie długo. To dziwne, bo to
nie jest tak bardzo trudny projekt. Mamy nadzieję, że nie powstanie zbyt
późno i inwestorzy nie poszukają innych lokalizacji do produkcji i
działalności badawczo-rozwojowej. Pamiętajmy, że przemysł farmaceutyczny jest
niezwykle interesujący z perspektywy gospodarki, szczególnie naszej ,której
brakuje innowacyjnych gałęzi. Mamy wszelkie podstawy, aby Polska stała się
potentatem w dziedzinie produkcji leków, w tym biologicznych. Liczymy, że
Rząd też tę szansę dostrzega i dobrze ją wykorzysta - podkreśla Krzysztof
Kopeć.
|
||||
W
kraju i na świecie
|
||||
Dialog będziemy prowadzić
na ulicach!
Od momentu podpisania porozumienia płacowego z
pielęgniarkami i położnymi obserwujemy, że wszystkie porozumienia wymuszane są
protestami i odbywają się poza Radą Dialogu. To jasny sygnał, gdzie jest nasze
miejsce – mówi Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, w
rozmowie z Cezarym Krysztopą. Niespełnione
obietnice, zły stan dialogu społecznego i brak podwyżek w budżetówce to główne
zarzuty, jakie Solidarność postawiła rządowi w stanowisku Komisji Krajowej
zapowiadającym protesty. To dość zaskakujący ruch związku. Jeśli ktoś w miarę systematycznie obserwuje nasze
działania, nie powinien być zaskoczony. Wielokrotnie sygnalizowaliśmy problemy.
Już w czerwcu Komisja Krajowa ogłosiła twarde postulaty dotyczące głównie
podwyżek w budżetówce, grożąc protestami. Wtedy doszło do spotkania z premierem
i wydawało się, że osiągnęliśmy kompromis. Niestety od momentu podpisania
porozumienia płacowego z pielęgniarkami i położnymi obserwujemy, że wszystkie
porozumienia wymuszane są protestami i odbywają się poza Radą Dialogu. To jasny
sygnał, gdzie jest nasze miejsce.
Nie w Radzie Dialogu Społecznego? Przecież to „dziecko” Solidarności. Od dłuższego czasu na RDS nie przychodzą ministrowie, którzy są decyzyjni i są odpowiedzialni za swoje obszary. Tymczasem wystarczy kilkadziesiąt osób blokujących autostradę i w ciągu dwóch godzin minister się pojawia. Ponadto nagminnie łamane są terminy przeznaczone na konsultacje, a strona rządowa nie wypełnia ustawowego wymogu pisemnej reakcji na postulaty strony społecznej. Coraz więcej kwestii rozstrzyganych jest też poza Radą. Przykład bardzo wymowy to nowelizacja ustawy znoszącej limit tzw. 30-krotności przy płaceniu składek na ZUS. Tak ważna społecznie sprawa odbyła się poza Radą. Stąd m.in. prosiliśmy prezydenta o złożenie skargi do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Solidarność wielokrotnie chwaliła rząd, że wywiązuje się ze swoich deklaracji. Co się zmieniło? Rząd Zjednoczonej Prawicy zrealizował wiele ważnych postulatów pracowniczych i społecznych. Minione trzy lata to były dobre lata. Ale dzisiaj przy kolejnym dobrym roku dla gospodarki i budżetu, nie porównując z innymi podwyżkami, nie ma uzasadnienia dla dalszego blokowania szybszych podwyżek dla budżetówki, niepodnoszenia kwoty wolnej od podatku, braku waloryzacji progów dochodowych i wysokości zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodu. Nie ma uzasadnienia dla blokowania szybszego wzrostu kwoty odpisu na zakładowy fundusz socjalny itd. A skoro nie możemy tych spraw rozstrzygać w dialogu, będziemy dialog prowadzić na ulicach. Kiedy odbędą się protesty i jak będą wyglądały? O tym będziemy informować na bieżąco. To też dobry czas dla rządu na podjęcie negocjacji, choć patrząc na dotychczasowe doświadczenia, nie bardzo liczymy na jakąś znaczącą zmianę w podejściu do partnerów społecznych.
Nie w Radzie Dialogu Społecznego? Przecież to „dziecko” Solidarności. Od dłuższego czasu na RDS nie przychodzą ministrowie, którzy są decyzyjni i są odpowiedzialni za swoje obszary. Tymczasem wystarczy kilkadziesiąt osób blokujących autostradę i w ciągu dwóch godzin minister się pojawia. Ponadto nagminnie łamane są terminy przeznaczone na konsultacje, a strona rządowa nie wypełnia ustawowego wymogu pisemnej reakcji na postulaty strony społecznej. Coraz więcej kwestii rozstrzyganych jest też poza Radą. Przykład bardzo wymowy to nowelizacja ustawy znoszącej limit tzw. 30-krotności przy płaceniu składek na ZUS. Tak ważna społecznie sprawa odbyła się poza Radą. Stąd m.in. prosiliśmy prezydenta o złożenie skargi do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Solidarność wielokrotnie chwaliła rząd, że wywiązuje się ze swoich deklaracji. Co się zmieniło? Rząd Zjednoczonej Prawicy zrealizował wiele ważnych postulatów pracowniczych i społecznych. Minione trzy lata to były dobre lata. Ale dzisiaj przy kolejnym dobrym roku dla gospodarki i budżetu, nie porównując z innymi podwyżkami, nie ma uzasadnienia dla dalszego blokowania szybszych podwyżek dla budżetówki, niepodnoszenia kwoty wolnej od podatku, braku waloryzacji progów dochodowych i wysokości zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodu. Nie ma uzasadnienia dla blokowania szybszego wzrostu kwoty odpisu na zakładowy fundusz socjalny itd. A skoro nie możemy tych spraw rozstrzygać w dialogu, będziemy dialog prowadzić na ulicach. Kiedy odbędą się protesty i jak będą wyglądały? O tym będziemy informować na bieżąco. To też dobry czas dla rządu na podjęcie negocjacji, choć patrząc na dotychczasowe doświadczenia, nie bardzo liczymy na jakąś znaczącą zmianę w podejściu do partnerów społecznych.
http://www.solidarnosc.org.pl/aktualnosci/wiadomosci/kraj/item/18238-dialog-bedziemy-prowadzic-na-ulicach
|