Co słychać w Solidarności Nr 31/19
Tygodnik NSZZ Solidarność Polfa Warszawa S.A.
___________________________________________________________________________________________________________________________________
W
Polfie Warszawa S.A.
|
|
W Tygodniu
W poprzednim
tygodniu miało miejsce wydarzenie, które warto szerzej omówić. Jak wszyscy
wiemy nasi pracownicy pracują na trzy
zmiany a co za tym idzie, pracują również na zmianę nocną. Ta zmiana jest
bardzo nielubiana przez naszych pracowników i nie będę tłumaczył dlaczego, bo
każdy z nas jest sobie zapewne wyobrazić koszmar pracy ośmiogodzinnej, przez
kolejne pięć nocy. Ja nie muszę sobie tego wyobrażać, bo w swoim życiu
pracowałem kilka tygodni na takiej zmianie i nigdy więcej nie chciałbym tego
doświadczyć. Tym bardziej trudno sobie wyobrazić, żeby piątej nocy ( z piątku
na sobotę) powziąć wiadomość, że jest potrzeba pozostania jeszcze przez trzy
godziny (praca w nadgodzinach). No niestety życie może przynieść takie
niespodzianki, nagła potrzeba wykonania jakiejś pracy, bo jej niewykonanie może
grozić olbrzymimi stratami.
Podobna
sytuacja wydarzyła się u nas. Ta ostatnia piąta noc często w rozmowach przez
pracowników jest określana jako już totalny koszmar, twierdzą, że już „nie
wiedzą jak się nazywają”, po tylu kolejnych pracujących nocach. Zaistniała
właśnie sytuacja, pozostania po tej piątej nocy jeszcze trzy godziny i tu
dochodzimy do sedna problemu, który chcę opisać. Jaką to niemiłą
niespodziankę w takiej sytuacji zgotowało nam nasze „prawo pracy”. Otóż
Kodeks Pracy zasadniczo nie przewiduje możliwości zapłacenia za nadgodziny w
soboty, gdy sobota jest dniem wolnym. Nawet jeśli pracownik ma przyjść
dodatkowo do pracy w nadgodzinach w sobotę,
na dwie czy trzy godziny, to zgodnie z prawem należy mu się cały
dzień do odbioru. Teraz dochodzimy do
największej niespodzianki prawnej a właściwie do „paranoi prawnej” moim zdaniem.
Otóż jakby pracownik pracował na noc z piątku na sobotę i wyszedł z pracy o
6.00 a potem miałby przyjść np. na 7.00 na trzy godziny, to za te trzy godziny należy
się dzień wolny za pracę w sobotę, no i to jest ok, ale jak pracownik pracował
od 22.00 z piątku do 6.00 w sobotę i został dodatkowo trzy godziny w ramach nadgodzin, to
już nie należy się dzień wolny za pracę w sobotę, bo w tym przypadku
interpretacja prawna jest taka, że doba pracy tego pracownika jest od 22.00 w piątek
do 22.00 w sobotę i nastąpiło tylko przekroczenie doby pracowniczej w ramach
nadgodzin. Należy się tylko zapłata za trzy godziny pracy w nadgodzinach. Czy
to jest logiczne, czy to ktoś rozumie, czy to jest sprawiedliwe, takie pytania
mnie się osobiście nasuwają. No ale tak jest.
Po
takim wydarzeniu nasuwa się mi taka myśl, takie pytania: czy powinno się
namawiać pracowników po pięciu przepracowanych nocach do pracy dodatkowej przez
np. trzy godziny w sobotę rano. No generalnie uważam, że to nie powinno się
zdarzać absolutnie, absolutnie ( po pierwsze najważniejszy jest pracownik –
prawda?) no chyba, że sytuacja jest bardzo, bardzo wyjątkowa tzn. zdarzyła się
awaria, czy rzecz nieprzewidywalna wcześniej i wyjątkowo trzeba tak zadziałać.
Myślę jednak i mam nadzieję, że takie decyzje nie wynikają np. z chęci
nadgonienia planu, bo to byłoby moim zdaniem już bardzo niefajnie wobec
pracowników.
Praca
na noc moim zdaniem już sama w sobie jest nieprzyjazna dla człowieka, wręcz
„nieludzka” rzekłbym, chociaż wiem, że taka praca w niektórych zawodach jest nieodzowna.
Druga
rzecz jaka mi się nasuwa po takim zdarzeniu, uważam iż przełożeni takich
pracowników, którzy po piątej nocy zostali w pracy w sobotę na trzy godziny,
powinni wystąpić do Zarządu Polfy o dodatkową nagrodę dla tych pracowników.
Osobiście też postaram się namówić Zarząd Polfy do finansowego wyróżnienia
takich pracowników, skoro prawo pracy w takim przypadku obeszło się wobec nich
tak „niesprawiedliwie” moim zdaniem.
Trzecia
sprawa, to mam nadzieję, że to była wyjątkowa sytuacja, awaryjna i nie będzie
się zdarzać a „broń Boże” nie będzie na chłodno planowana.
U
właściciela ; W farmacji
|
|
|||
Leki skażone rakotwórczymi substancjami na rynku. Europejska
Agencja Leków szuka winnych
Onet.pl
Kiedy w zeszłym roku doszło do głośnej afery
i z rynku wycofano kilkadziesiąt leków na nadciśnienie, ze względu na
zanieczyszczenie rakotwórczą substancją, podejrzenia padły na chińskie i
indyjskie fabryki. Może się jednak okazać, że winę ponoszą europejscy
producenci. Zanieczyszczenia w lekach Europejska Agencja Leków
(EMA) wezwała wszystkich producentów do sprawdzenia ... Kiedy w zeszłym roku
doszło do głośnej afery i z rynku wycofano kilkadziesiąt leków na
nadciśnienie, ze względu na zanieczyszczenie rakotwórczą substancją,
podejrzenia padły na chińskie i indyjskie fabryki. Może się jednak okazać, że
winę ponoszą europejscy producenci. Zanieczyszczenia w lekach. Europejska
Agencja Leków (EMA) wezwała wszystkich producentów do sprawdzenia, czy
w procesie produkcji leków nie dochodzi do powstawania trujących
nitrozoaminów - podał “Dziennik Gazeta Prawna”. Producenci mają na to sześć
miesięcy.
EMA zareagowała na coraz częstsze wycofania produktów leczniczych ze względu na obecność substancji, które mogą być rakotwórcze. Tak było rok temu, gdy masowo wycofano leki na nadciśnienie zawierające walsartan. Z rynku zniknęło wtedy kilkadziesiąt różnych środków. Kolejne niepokojące informacje pojawiły się 19 września 2019 - Główny Inspektorat Farmaceutyczny wstrzymał sprzedaż aż 11 różnych leków na zgagę, w tym bardzo popularnych środków, jak Ranigast czy Riflux. Okazało się, że wszystkie zawierały tę samą substancję czynną - ranitydynę. Jako przyczynę wstrzymania w obrocie podano zanieczyszczenie N-nitrozodimetylenoaminą (NDMA). Ale na tym nie koniec, bo obecność nitrozoaminów wykazano również w pioglitazonie - związku stosowanym w leczeniu cukrzycy typu 2. EMA początkowo podejrzewała, że winę ponoszą zakłady produkujące substancje czynne w Chinach i Indiach. Jednak teraz nakazała kontrole producentom, co może oznaczać, że do zatrucia leków może dochodzić na etapie produkcji. Nie wiadomo, jak duże mogą być nieprawidłowości. “Unijny organ dopiero sprawdza skalę zjawiska i nie wiemy, jakie będą jego ustalenia po analizach przeprowadzonych przez producentów leków” - mówił w “DGP” Marek Toków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej. Eksperci obawiają się, że jeśli w toku kontroli okaże się, że różne substancje są wadliwe, to konieczne będzie wycofanie ze sprzedaży wielu leków, które są teraz dostępne w aptekach. Nitrozoaminy - co to jest? Nitrozoaminy to związki chemiczne, które wykazują działanie rakotwórcze. Wśród nich najbardziej szkodliwa jest N-nitrozodimentylenoamina - udowodniono, że ma właściwości kancerogenne, mutagenne oraz teratogenne (powodujące wady płodu). Toksycznie działa też na wątrobę i błony śluzowe. Naukowcy wykorzystują tę substancję w badaniach, gdy chcą wywołać nowotwory u myszy. Jakie mogą skutki zażywania leków zanieczyszczonych nitrozoaminami? EMA podała, że 30 na 100 tys. pacjentów przyjmujących zatruty walsartan przez kilka lat w maksymalnej dawce, jest narażonych na zachorowanie na raka. Jednocześnie agencja uspokaja, że ryzyko jest stosu.
KTO ODPOWIADA ZA SKAŻONE LEKI Dziennik
Wytwórcy leków mają pół roku na sprawdzenie,
czy w procesie wytwarzania ich produktów powstają trujące nitrozoaminy. To
efekty ubiegłorocznej afery, kiedy stwierdzono obecność trującego związku
chemicznego NDMA w wielu preparatach na nadciśnienie, oraz niedawnego
wstrzymania farmaceutyków na zgagę. Dotychczas winowajców skażenia
leków upatrywano w chińskich oraz hinduskich fabrykach substancji czynnych
Może się okazać, że winni tej sytuacji są producenci.
|
||||
W kraju
i na świecie
|
|
|||
„Solidarność” będzie obecna na pogrzebie Kornela
Morawieckiego
Msza święta pogrzebowa śp. Marszałka Seniora Kornela
Morawieckiego odbędzie się w sobotę o godz. 12:00 w Katedrze Polowej Wojska
Polskiego w Warszawie. Ceremonia pogrzebowa będzie miała miejsce na Cmentarzu
Wojskowym na Powązkach bezpośrednio po mszy świętej, około godz. 15:00.
Z ogromnym żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Pana Ojca,
Kornela Morawieckiego. Człowieka „Solidarności”, osoby niezwykle nam bliskiej,
wielkiego Bohatera polskiej drogi do wolności – napisał w liście kondolencyjnym
do Premiera Mateusza Morawieckiego Piotr Duda.
Trochę wyższy wskaźnik naliczania
zakładowego funduszu socjalnego
Senat bez poprawek
przyjął rządową nowelizację ustawy o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych,
ustalającą podstawę wskaźnika naliczania funduszu wg przeciętnego wynagrodzenia
z drugiej połowy roku 2014. To korzystniejsze od pierwotnej propozycji rządu, który
za podstawę wskazywał przeciętne wynagrodzenie z pierwszej połowy roku 2014. To efekt negocjacji „Solidarności” z Rządem i choć oczekiwany był większy wzrost,
obecną nowelizację należy traktować jako umiarkowany sukces Związku.
Zgodnie z ustawą wskaźnik naliczania zakładowego funduszu
socjalnego określa się w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce
narodowej. Powinien być corocznie waloryzowany, jednak przez 8 lat był
zamrożony na poziomie 2012 r. "Solidarność" zdecydowanie
zabiega o jak najszybsze nadrobienie zaległości. Postulat ten umieściła jako
jeden z głównych w ramach tzw. "Piątki Solidarności".
Fundusz tworzony jest obowiązkowo w zakładach pracy zatrudniających powyżej 50 pracowników. Poniżej tworzony jest na zasadzie dobrowolności. Powstaje przez obowiązkowy odpis wyliczany wg wspomnianego powyżej wskaźnika. Obecnie ustawa została przekazana do Sejmu i będzie głosowana na najbliższym posiedzeniu.
Fundusz tworzony jest obowiązkowo w zakładach pracy zatrudniających powyżej 50 pracowników. Poniżej tworzony jest na zasadzie dobrowolności. Powstaje przez obowiązkowy odpis wyliczany wg wspomnianego powyżej wskaźnika. Obecnie ustawa została przekazana do Sejmu i będzie głosowana na najbliższym posiedzeniu.
Koniec taniej siły roboczej?
Zapowiedź szybkiego wzrostu płacy minimalnej
świadczy o zupełnie innym podejściu obecnej ekipy rządzącej do polityki rynku
pracy w porównaniu do poprzednich rządów. To dobra wiadomość, z jednym poważnym
zastrzeżeniem. Pracownicy zyskają tylko wówczas, gdy przepisy o najniższym
wynagrodzeniu nie będą omijane.
Zgodnie z ogłoszonym
niedawno programem Prawa i Sprawiedliwości, jeśli to ugrupowanie wygra
październikowe wybory, płaca minimalna ma w najbliższych latach rosnąć w
niespotykanym dotąd tempie. W przyszłym roku, co jest już pewne bez względu na
wynik wyborów, wyniesie ona 2600 zł brutto. Z kolei w 2021 najniższe
wynagrodzenie ma wzrosnąć do 3000 zł, a w 2023 roku do 4000 zł, jeśli PiS zdoła
utrzymać władzę i spełni swoje obietnice.
Już dawno powinno być więcej
Podnoszenie płacy minimalnej
stanowi jeden z priorytetowych postulatów Solidarności, a jak pokazują dane
gospodarcze jest to żądanie w pełni uzasadnione. W naszym kraju przez wiele lat
pensje rosły znacznie wolniej od wydajności pracy. Jak wyliczył już kilka lat
temu prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Polityki Społecznej w
Warszawie, gdyby wzrost wynagrodzeń był proporcjonalny do rosnącej
produktywności, już 2013 roku średnie wynagrodzenie w Polsce powinno
przekroczyć 5 tys. zł brutto. Fakt, że płace w naszym kraju przez wiele lat nie
nadążały za wzrostem gospodarczym, potwierdzają też m.in. dane dotyczące
udziału wynagrodzeń w Produkcie Krajowym Brutto, który według danych Komisji
Europejskiej jest w Polsce znacznie niższy niż wynosi unijna
średnia. Jedną z przyczyn tej sytuacji był przyjęty w latach 90. ubiegłego
wieku i kontynuowany przez kolejne ekipy rządzące model rozwoju gospodarczego
oparty głównie na budowaniu konkurencyjności polskiej gospodarki właśnie na
niskich płacach, lub mówiąc bardziej dosadnie, na taniej sile roboczej. Podobne
myślenie towarzyszyło kolejnym rządom w zakresie kształtowania aktywnej
polityki rynku pracy, która koncentrowała się w zasadzie jedynie na
ograniczaniu bezrobocia, na dalszy plan spychając jakość już istniejących i
nowo tworzonych miejsc pracy. W efekcie mieliśmy do czynienia z lawinowym
wzrostem zatrudniania na czas określony, lub na podstawie umów
cywilnoprawnych.
Inne podejście
Zapowiedź szybkiego podwyższenia
płacy minimalnej bez wątpienia świadczy o odmiennym spojrzeniu obecnego rządu
na rolę państwa w kształtowaniu rynku pracy. Podobnie jak wiele innych
elementów wprowadzonych w ostatnich latach, takich jak np. realizacja
postulatów NSZZ Solidarność i innych związków zawodowych dotyczących stawki
godzinowej, czy ograniczenia umów na czas określony. – Faktem jest, że tym
pozytywnym zmianom towarzyszy dobra koniunktura gospodarcza, co sprawia, że ich
wprowadzenie jest znacznie łatwiejsze. Trzeba jednak oddać obecnemu rządowi, że
wykorzystał dobrą sytuację gospodarczą, aby poprawić jakość i warunki pracy –
mówi dr hab. Adam Mrozowicki, socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Pytanie
brzmi jednak, jaki nowy sposób omijania kodeksowych umów o pracę zostanie
wymyślony i która luka w systemie zostanie wykorzystana, żeby ominąć płacę minimalną,
bo takie luki wciąż istnieją – dodaje.
Zwyciężyła logika polityczna
Socjolog wskazuje, że o ile
znaczące podwyższenie płacy minimalnej może stanowić bodziec dla pozytywnych
procesów gospodarczych związanych ze wzrostem siły nabywczej najgorzej zarabiających
grup pracowników, to sposób, w jaki podwyżka ma być wprowadzana, jest daleki od
ideału, co długofalowo może przynieść opłakane skutki. – Podwyżka płacy
minimalnej rzeczywiście poprawi sytuację najmniej zarabiających pracowników,
jeśli nie będzie w różny sposób omijana przez pracodawców. Dlatego bardzo ważne
jest w tym przypadku wzmocnienie roli związków zawodowych, dialogu społecznego
i instytucji, które są za ten dialog odpowiedzialne. Tymczasem rząd w tej
sprawie działa jednostronnie i tym samym marginalizuje Radę Dialogu
Społecznego, gdzie wysokość minimalnego wynagrodzenia w każdym kolejnym roku
powinna być uzgadniana w formie kompromisu między związkami zawodowymi i
pracodawcami. Niestety zwyciężyła tu logika polityczna, a nie myślenie systemowe
– tłumaczy dr hab. Adam Mrozowicki. Prezentując swój program wyborczy,
PiS zadeklarował nie tylko, ile będzie wynosić płaca minimalna w przyszłym
roku, ale również w kolejnych latach. W takiej sytuacji jakakolwiek dyskusja
między związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców na ten temat została
zamknięta, zanim zdążyła się rozpocząć. – W mojej ocenie to bardzo dobrze, że
płaca minimalna rośnie. Trzeba jednak pamiętać, że skoro teraz rząd mógł
podwyższyć minimalne wynagrodzenie bez odpowiednich uzgodnień z partnerami
społecznymi, tak w przyszłości ten lub inny rząd będzie mógł płacę minimalną
obniżyć w równie arbitralny sposób, np. gdy będziemy mieli do czynienia ze
spowolnieniem gospodarczym – podkreśla socjolog z Uniwersytetu
Wrocławskiego.
|