czwartek, 3 października 2019

PIGUŁKA nr.31/19


PIGUŁKA                Warszawa 04.10.2019r.
Co słychać w Solidarności                     Nr 31/19
Tygodnik NSZZ Solidarność Polfa Warszawa S.A.
___________________________________________________________________________________________________________________________________

W Polfie Warszawa  S.A.

W Tygodniu

W poprzednim tygodniu miało miejsce wydarzenie, które warto szerzej omówić. Jak wszyscy wiemy nasi pracownicy  pracują na trzy zmiany a co za tym idzie, pracują również na zmianę nocną. Ta zmiana jest bardzo nielubiana przez naszych pracowników i nie będę tłumaczył dlaczego, bo każdy z nas jest sobie zapewne wyobrazić koszmar pracy ośmiogodzinnej, przez kolejne pięć nocy. Ja nie muszę sobie tego wyobrażać, bo w swoim życiu pracowałem kilka tygodni na takiej zmianie i nigdy więcej nie chciałbym tego doświadczyć. Tym bardziej trudno sobie wyobrazić, żeby piątej nocy ( z piątku na sobotę) powziąć wiadomość, że jest potrzeba pozostania jeszcze przez trzy godziny (praca w nadgodzinach). No niestety życie może przynieść takie niespodzianki, nagła potrzeba wykonania jakiejś pracy, bo jej niewykonanie może grozić olbrzymimi stratami.
Podobna sytuacja wydarzyła się u nas. Ta ostatnia piąta noc często w rozmowach przez pracowników jest określana jako już totalny koszmar, twierdzą, że już „nie wiedzą jak się nazywają”, po tylu kolejnych pracujących nocach. Zaistniała właśnie sytuacja, pozostania po tej piątej nocy jeszcze trzy godziny i tu dochodzimy do sedna problemu, który chcę opisać. Jaką to niemiłą niespodziankę w takiej sytuacji zgotowało nam nasze „prawo pracy”. Otóż Kodeks Pracy zasadniczo nie przewiduje możliwości zapłacenia za nadgodziny w soboty, gdy sobota jest dniem wolnym. Nawet jeśli pracownik ma przyjść dodatkowo do pracy w nadgodzinach w sobotę,  na dwie czy trzy godziny, to zgodnie z prawem należy mu się cały dzień  do odbioru. Teraz dochodzimy do największej niespodzianki prawnej a właściwie do „paranoi prawnej” moim zdaniem. Otóż jakby pracownik pracował na noc z piątku na sobotę i wyszedł z pracy o 6.00 a potem miałby przyjść np. na 7.00 na trzy godziny, to za te trzy godziny należy się dzień wolny za pracę w sobotę, no i to jest ok, ale jak pracownik pracował od 22.00 z piątku do 6.00 w sobotę i został  dodatkowo trzy godziny w ramach nadgodzin, to już nie należy się dzień wolny za pracę w sobotę, bo w tym przypadku interpretacja prawna jest taka, że doba pracy tego pracownika jest od 22.00 w piątek do 22.00 w sobotę i nastąpiło tylko przekroczenie doby pracowniczej w ramach nadgodzin. Należy się tylko zapłata za trzy godziny pracy w nadgodzinach. Czy to jest logiczne, czy to ktoś rozumie, czy to jest sprawiedliwe, takie pytania mnie się osobiście nasuwają. No ale tak jest.
Po takim wydarzeniu nasuwa się mi taka myśl, takie pytania: czy powinno się namawiać pracowników po pięciu przepracowanych nocach do pracy dodatkowej przez np. trzy godziny w sobotę rano. No generalnie uważam, że to nie powinno się zdarzać absolutnie, absolutnie ( po pierwsze najważniejszy jest pracownik – prawda?) no chyba, że sytuacja jest bardzo, bardzo wyjątkowa tzn. zdarzyła się awaria, czy rzecz nieprzewidywalna wcześniej i wyjątkowo trzeba tak zadziałać. Myślę jednak i mam nadzieję, że takie decyzje nie wynikają np. z chęci nadgonienia planu, bo to byłoby moim zdaniem już bardzo niefajnie wobec pracowników.
Praca na noc moim zdaniem już sama w sobie jest nieprzyjazna dla człowieka, wręcz „nieludzka” rzekłbym, chociaż wiem, że taka praca w niektórych zawodach jest nieodzowna.
Druga rzecz jaka mi się nasuwa po takim zdarzeniu, uważam iż przełożeni takich pracowników, którzy po piątej nocy zostali w pracy w sobotę na trzy godziny, powinni wystąpić do Zarządu Polfy o dodatkową nagrodę dla tych pracowników. Osobiście też postaram się namówić Zarząd Polfy do finansowego wyróżnienia takich pracowników, skoro prawo pracy w takim przypadku obeszło się wobec nich tak „niesprawiedliwie” moim zdaniem.
Trzecia sprawa, to mam nadzieję, że to była wyjątkowa sytuacja, awaryjna i nie będzie się zdarzać a „broń Boże” nie będzie na chłodno planowana.
U właściciela ; W farmacji


Leki skażone rakotwórczymi substancjami na rynku. Europejska Agencja Leków szuka winnych
Onet.pl
Kiedy w zeszłym roku doszło do głośnej afery i z rynku wycofano kilkadziesiąt leków na nadciśnienie, ze względu na zanieczyszczenie rakotwórczą substancją, podejrzenia padły na chińskie i indyjskie fabryki. Może się jednak okazać, że winę ponoszą europejscy producenci. Zanieczyszczenia w lekach Europejska Agencja Leków (EMA) wezwała wszystkich producentów do sprawdzenia ... Kiedy w zeszłym roku doszło do głośnej afery i z rynku wycofano kilkadziesiąt leków na nadciśnienie, ze względu na zanieczyszczenie rakotwórczą substancją, podejrzenia padły na chińskie i indyjskie fabryki. Może się jednak okazać, że winę ponoszą europejscy producenci. Zanieczyszczenia w lekach. Europejska Agencja Leków (EMA) wezwała wszystkich producentów do sprawdzenia, czy w procesie produkcji leków nie dochodzi do powstawania trujących nitrozoaminów - podał “Dziennik Gazeta Prawna”. Producenci mają na to sześć miesięcy.
EMA zareagowała na coraz częstsze wycofania produktów leczniczych ze względu na obecność substancji, które mogą być rakotwórcze. Tak było rok temu, gdy masowo wycofano leki na nadciśnienie zawierające walsartan. Z rynku zniknęło wtedy kilkadziesiąt różnych środków. Kolejne niepokojące informacje pojawiły się 19 września 2019 - Główny Inspektorat Farmaceutyczny wstrzymał sprzedaż aż 11 różnych leków na zgagę, w tym bardzo popularnych środków, jak Ranigast czy Riflux. Okazało się, że wszystkie zawierały tę samą substancję czynną - ranitydynę. Jako przyczynę wstrzymania w obrocie podano zanieczyszczenie N-nitrozodimetylenoaminą (NDMA). Ale na tym nie koniec, bo obecność nitrozoaminów wykazano również w pioglitazonie - związku stosowanym w leczeniu cukrzycy typu 2. EMA początkowo podejrzewała, że winę ponoszą zakłady produkujące substancje czynne w Chinach i Indiach. Jednak teraz nakazała kontrole producentom, co może oznaczać, że do zatrucia leków może dochodzić na etapie produkcji. Nie wiadomo, jak duże mogą być nieprawidłowości. “Unijny organ dopiero sprawdza skalę zjawiska i nie wiemy, jakie będą jego ustalenia po analizach przeprowadzonych przez producentów leków” - mówił w “DGP” Marek Toków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej. Eksperci obawiają się, że jeśli w toku kontroli okaże się, że różne substancje są wadliwe, to konieczne będzie wycofanie ze sprzedaży wielu leków, które są teraz dostępne w aptekach. Nitrozoaminy - co to jest? Nitrozoaminy to związki chemiczne, które wykazują działanie rakotwórcze. Wśród nich najbardziej szkodliwa jest N-nitrozodimentylenoamina - udowodniono, że ma właściwości kancerogenne, mutagenne oraz teratogenne (powodujące wady płodu). Toksycznie działa też na wątrobę i błony śluzowe. Naukowcy wykorzystują tę substancję w badaniach, gdy chcą wywołać nowotwory u myszy. Jakie mogą skutki zażywania leków zanieczyszczonych nitrozoaminami? EMA podała, że 30 na 100 tys. pacjentów przyjmujących zatruty walsartan przez kilka lat w maksymalnej dawce, jest narażonych na zachorowanie na raka. Jednocześnie agencja uspokaja, że ryzyko jest stosu.

KTO ODPOWIADA ZA SKAŻONE LEKI   Dziennik
Wytwórcy leków mają pół roku na sprawdzenie, czy w procesie wytwarzania ich produktów powstają trujące nitrozoaminy. To efekty ubiegłorocznej afery, kiedy stwierdzono obecność trującego związku chemicznego NDMA w wielu preparatach na nadciśnienie, oraz niedawnego wstrzymania farmaceutyków na zgagę. Dotychczas winowajców skażenia leków upatrywano w chińskich oraz hinduskich fabrykach substancji czynnych Może się okazać, że winni tej sytuacji są producenci.

W kraju i na świecie


„Solidarność” będzie obecna na pogrzebie Kornela Morawieckiego

Msza święta pogrzebowa śp. Marszałka Seniora Kornela Morawieckiego odbędzie się w sobotę o godz. 12:00 w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Ceremonia pogrzebowa będzie miała miejsce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach bezpośrednio po mszy świętej, około godz. 15:00.
Z ogromnym żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Pana Ojca, Kornela Morawieckiego. Człowieka „Solidarności”, osoby niezwykle nam bliskiej, wielkiego Bohatera polskiej drogi do wolności – napisał w liście kondolencyjnym do Premiera Mateusza Morawieckiego Piotr Duda.

Trochę wyższy wskaźnik naliczania zakładowego funduszu socjalnego

 

 Senat bez poprawek przyjął rządową nowelizację ustawy o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych, ustalającą podstawę wskaźnika naliczania funduszu wg przeciętnego wynagrodzenia z drugiej połowy roku 2014. To korzystniejsze od pierwotnej propozycji rządu, który za podstawę wskazywał przeciętne wynagrodzenie z pierwszej połowy roku 2014. To efekt negocjacji „Solidarności” z Rządem i choć oczekiwany był większy wzrost, obecną nowelizację należy traktować jako umiarkowany sukces Związku.
Zgodnie z ustawą wskaźnik naliczania zakładowego funduszu socjalnego określa się w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Powinien być corocznie waloryzowany, jednak przez 8 lat był zamrożony na poziomie 2012 r.  "Solidarność" zdecydowanie zabiega o jak najszybsze nadrobienie zaległości. Postulat ten umieściła jako jeden z głównych w ramach tzw. "Piątki Solidarności".
Fundusz tworzony jest obowiązkowo w zakładach pracy zatrudniających powyżej 50 pracowników. Poniżej tworzony jest na zasadzie dobrowolności. Powstaje przez obowiązkowy odpis wyliczany wg wspomnianego powyżej wskaźnika.
Obecnie ustawa została przekazana do Sejmu i będzie głosowana na najbliższym posiedzeniu.

Koniec taniej siły roboczej?

 

Zapowiedź szybkiego wzrostu płacy minimalnej świadczy o zupełnie innym podejściu obecnej ekipy rządzącej do polityki rynku pracy w porównaniu do poprzednich rządów. To dobra wiadomość, z jednym poważnym zastrzeżeniem. Pracownicy zyskają tylko wówczas, gdy przepisy o najniższym wynagrodzeniu nie będą omijane. 
 Zgodnie z ogłoszonym niedawno programem Prawa i Sprawiedliwości, jeśli to ugrupowanie wygra październikowe wybory, płaca minimalna ma w najbliższych latach rosnąć w niespotykanym dotąd tempie. W przyszłym roku, co jest już pewne bez względu na wynik wyborów, wyniesie ona 2600 zł brutto. Z kolei w 2021 najniższe wynagrodzenie ma wzrosnąć do 3000 zł, a w 2023 roku do 4000 zł, jeśli PiS zdoła utrzymać władzę i spełni swoje obietnice. 
Już dawno powinno być więcej
Podnoszenie płacy minimalnej stanowi jeden z priorytetowych postulatów Solidarności, a jak pokazują dane gospodarcze jest to żądanie w pełni uzasadnione. W naszym kraju przez wiele lat pensje rosły znacznie wolniej od wydajności pracy. Jak wyliczył już kilka lat temu prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Polityki Społecznej w Warszawie, gdyby wzrost wynagrodzeń był proporcjonalny do rosnącej produktywności, już 2013 roku średnie wynagrodzenie w Polsce powinno przekroczyć 5 tys. zł brutto. Fakt, że płace w naszym kraju przez wiele lat nie nadążały za wzrostem gospodarczym, potwierdzają też m.in. dane dotyczące udziału wynagrodzeń w Produkcie Krajowym Brutto, który według danych Komisji Europejskiej jest w Polsce znacznie niższy niż wynosi unijna średnia. Jedną z przyczyn tej sytuacji był przyjęty w latach 90. ubiegłego wieku i kontynuowany przez kolejne ekipy rządzące model rozwoju gospodarczego oparty głównie na budowaniu konkurencyjności polskiej gospodarki właśnie na niskich płacach, lub mówiąc bardziej dosadnie, na taniej sile roboczej. Podobne myślenie towarzyszyło kolejnym rządom w zakresie kształtowania aktywnej polityki rynku pracy, która koncentrowała się w zasadzie jedynie na ograniczaniu bezrobocia, na dalszy plan spychając jakość już istniejących i nowo tworzonych miejsc pracy. W efekcie mieliśmy do czynienia z lawinowym wzrostem zatrudniania na czas określony, lub na podstawie umów cywilnoprawnych. 
Inne podejście
Zapowiedź szybkiego podwyższenia płacy minimalnej bez wątpienia świadczy o odmiennym spojrzeniu obecnego rządu na rolę państwa w kształtowaniu rynku pracy. Podobnie jak wiele innych elementów wprowadzonych w ostatnich latach, takich jak np. realizacja postulatów NSZZ Solidarność i innych związków zawodowych dotyczących stawki godzinowej, czy ograniczenia umów na czas określony. – Faktem jest, że tym pozytywnym zmianom towarzyszy dobra koniunktura gospodarcza, co sprawia, że ich wprowadzenie jest znacznie łatwiejsze. Trzeba jednak oddać obecnemu rządowi, że wykorzystał dobrą sytuację gospodarczą, aby poprawić jakość i warunki pracy – mówi dr hab. Adam Mrozowicki, socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Pytanie brzmi jednak, jaki nowy sposób omijania kodeksowych umów o pracę zostanie wymyślony i która luka w systemie zostanie wykorzystana, żeby ominąć płacę minimalną, bo takie luki wciąż istnieją – dodaje. 
Zwyciężyła logika polityczna
Socjolog wskazuje, że o ile znaczące podwyższenie płacy minimalnej może stanowić bodziec dla pozytywnych procesów gospodarczych związanych ze wzrostem siły nabywczej najgorzej zarabiających grup pracowników, to sposób, w jaki podwyżka ma być wprowadzana, jest daleki od ideału, co długofalowo może przynieść opłakane skutki. – Podwyżka płacy minimalnej rzeczywiście poprawi sytuację najmniej zarabiających pracowników, jeśli nie będzie w różny sposób omijana przez pracodawców. Dlatego bardzo ważne jest w tym przypadku wzmocnienie roli związków zawodowych, dialogu społecznego i instytucji, które są za ten dialog odpowiedzialne. Tymczasem rząd w tej sprawie działa jednostronnie i tym samym marginalizuje Radę Dialogu Społecznego, gdzie wysokość minimalnego wynagrodzenia w każdym kolejnym roku powinna być uzgadniana w formie kompromisu między związkami zawodowymi i pracodawcami. Niestety zwyciężyła tu logika polityczna, a nie myślenie systemowe – tłumaczy dr hab. Adam Mrozowicki.  Prezentując swój program wyborczy, PiS zadeklarował nie tylko, ile będzie wynosić płaca minimalna w przyszłym roku, ale również w kolejnych latach. W takiej sytuacji jakakolwiek dyskusja między związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców na ten temat została zamknięta, zanim zdążyła się rozpocząć. – W mojej ocenie to bardzo dobrze, że płaca minimalna rośnie. Trzeba jednak pamiętać, że skoro teraz rząd mógł podwyższyć minimalne wynagrodzenie bez odpowiednich uzgodnień z partnerami społecznymi, tak w przyszłości ten lub inny rząd będzie mógł płacę minimalną obniżyć w równie arbitralny sposób, np. gdy będziemy mieli do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym – podkreśla socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. 





Miara Mirosław                  
 Przewodniczący KM NSZZ  Solidarność