środa, 23 września 2020

PIGUŁKA nr.34/20

 

PIGUŁKA

 Co słychać  w   Solidarności                    

Warszawa  

25.09.2020r.

nr 34/20             

 

W Polfie Warszawa  S.A.

 

 

W tygodniu

Tydzień temu pisałem, że nie otrzymuję żadnych skarg, pytań, co mnie trochę zastanawiało dlaczego tak jest. No i trochę drgnęło, pracownicy zaczęli pytać np. o premię retencyjną. Dlaczego pytania akurat w tym temacie, otóż już dużymi krokami zbliża się termin „0” 😊, to znaczy koniec okresu (01.01.2018-31.12.2020) za który będzie wypłacona pierwsza część premii retencyjnej w wysokości 15 000,00 zł. Wypłata ma być zrealizowana do 31 marca 2021 r. Warunki jakie należy spełnić aby otrzymać premię są zawarte w „Regulaminie Retencji Pracowników”, który jest dostępny w Intranecie, zakładki: zasoby/procedury. Pamiętam jak wchodził Regulamin w życie, wielu pracowników nie wierzyło, że kiedykolwiek otrzymają obiecane pieniądze. No niedługo wszyscy się przekonamy, że jednak wypłata będzie 😊. Tyle, że wielu z nas jednak pewnie „obliże się smakiem”, bo warunki otrzymania premii są dość wymagające. Ocena przynajmniej ME minus (lub inna odpowiadająca tej ocenie) i świadczenie pracy przez przynajmniej 95% dni. No ten drugi warunek jest moim zdaniem zbyt okrutny i bardzo wymagający. Choroby, operacje, to zdarzenia praktycznie niezależne od nas i prawie każdego doświadczają. Przekroczenie 95% będzie niestety bolesne dla wielu pracowników i będą czuli się pokrzywdzeni, bo uczciwie przepracowali wymagany okres trzech lat, starali się, wypełniali solidnie swoje obowiązki ale np. zdarzyła im się operacja kolana, co łączy się z okresem dochodzenia do sprawności a więc z dość długim zwolnieniem. Może jednak oprócz regulaminu warto byłoby pochylić się nad pojedynczymi przypadkami np. takimi jak opisany.

Druga część premii ma być wypłacona po zakończeniu funkcjonowania zakładu a więc wcale mi nieśpieszno, oby ten moment nigdy nie nastąpił i mam na myśli oczywiście koniec zakładu.

 

Ze spraw bieżących. W najbliższych dniach mają być wydawane maski, trochę lepsze niż jednorazowe, bo z filtrem. Bodajże po dwie na miesiąc i mamy zapas do końca roku. Niedawno zaproponowałem Zarządowi zakup tzw. półprzyłbic, bo są bardziej wygodne moim zdaniem w użytkowaniu i można używać bardzo długo. Niestety pomysł nie uzyskał akceptacji, ale jeśli ktoś z pracowników posiada taką półprzyłbicę, to zgodnie z przepisami można jej również używać w pracy, niekoniecznie musi być maseczka.

 

Otrzymałem pomyślne informacje o szczepieniach przeciw grypie. Ponoć Luxmed ma zapewnić szczepionki dla wszystkich, którzy mają pakiet a więc dla wszystkich naszych pracowników, oby tak było. Komunikat w sprawie szczepień ma się ukazać niebawem, dlatego więcej nie piszę na ten temat, ale zachęcam bardzo do szczepienia.

 

Również z dobrych informacji, to wzrost naszej sprzedaży we wrześniu. Rokowania naszych „rachmistrzów” 😊, co do zapotrzebowania na nasze leki w ostatnim kwartale nadal ponoć złe, ale ja już pisałem poprzednio, że jestem słabej wiary w te wyliczanki. Wrzesień też wyliczyli, że miał być słaby a tu proszę. Mam nadzieję, że Zarząd w planowaniu produkcji będzie kierował się swoim rozumem, tak żeby pracownicy mieli pracę a nie przestoje, bo później się okazuje (i to już przerabialiśmy), że trzeba pracować po godzinach albo w soboty, po takich mądrych planowaniach przestojów, czy likwidowania zapasów, to już było.

 

Bardzo wzrosły statystyki zachorowalności na Covid19, zdarzyło się przekroczyć nawet 1000 zachorowań na dobę, więc dbajmy o siebie, nie lekceważmy ograniczeń, jesień będzie wielkim sprawdzianem, obyśmy dali radę i aby nasza służba zdrowia nie poległa, obawiam się tego niestety.

U właściciela ; W farmacji

 

 

Parlament Europejski wzywa do zabezpieczenia dostaw i lokalnej produkcji leków  MGrFarm

 

Panująca epidemia koronawirusa spowodowała kryzys zdrowotny – brakuje różnego rodzaju leków. Na dłuższą metę taka sytuacja doprowadzi do tragicznych skutków. Parlament Europejski postanowił więc zareagować i stworzył 17 września specjalną rezolucję. Do czego w niej zachęca? Stowarzyszenie Europejskich Szpitali Uniwersyteckich ostrzegło w kwietniu, że rosnący popyt na oddziałach intensywnej terapii na niektóre środki znieczulające, antybiotyki, środki zwiotczające mięśnie i leki stosowane poza wskazaniami do leczenia koronawirusa może oznaczać wyczerpanie zapasów. Do tego doszły takie czynniki, jak zmniejszona produkcja, problemy logistyczne, zakazy eksportu i gromadzenie zapasów z powodu kryzysu zdrowotnego. Aby powstrzymać ten rosnący trend, Parlament Europejski 17 września przyjął rezolucję wzywającą UE do większej samowystarczalności w kwestiach zdrowotnych. Co proponuje Parlament? W rezolucji posłowie przyjęli nowy program UE dla zdrowia „EU4Health”, którego celem jest zwiększenie dostępności leków i sprzętu medycznego. Wezwali też do zwiększenia produkcji farmaceutycznej w Europie i ustalenia minimalnych standardów jakości opieki zdrowotnej. Ponadto proponują, by: wprowadzić zachęty finansowe dla producentów aktywnych składników farmaceutycznych do lokalizowania działalności w Europie oraz monitorowanie bezpośrednich inwestycji zagranicznych w zakładach produkcyjnych; utworzyć unijną rezerwę awaryjną leków o strategicznym znaczeniu, która funkcjonowałaby jako „awaryjna apteka europejska” zmniejszająca ryzyko niedoborów; wymieniać się dobrymi praktykami w zarządzaniu zapasami; zwiększać wspólne unijne zamówienia na leki; ułatwić przepływ leków między państwami członkowskimi UE. Przypomnijmy, że komisja w kwietniu tego roku wezwała państwa członkowskie do zniesienia zakazów eksportu i unikania gromadzenia zapasów, zwiększenia i zreorganizowania produkcji zapewnienia optymalnego wykorzystania w szpitalach poprzez realokację zapasów rozważenie alternatywnych leków i optymalizacji sprzedaży w aptekach. Jaką strategię przyjmie Unia? Przyjęta rezolucja wzywa Komisję Europejską do zajęcia się kwestią dostępności i przystępnej ceny leków oraz zależności od importu w przyszłej strategii farmaceutycznej Unii Europejskiej. Oczekuje się, że KE zaproponuje środki, które pomogą poprawić i przyspieszyć dostęp do bezpiecznych oraz niedrogich leków, wspierać innowacje w unijnym przemyśle farmaceutycznym, wypełniać luki rynkowe i ograniczać uzależnienie od surowców z krajów trzecich.

Komentarz:

No tak trzeba było pandemii i rezolucji Parlamentu Europejskiego aby dojść do wniosków, które normalny człowiek nie zaślepiony maksymalnym zyskiem, znał od dawna. Przecież trzydzieści lat temu prawie każda państwowa Polfa miała wydziały ( u nas Synteza i Organopreparaty) wytwarzające surowce do produkcji leków. Po prywatyzacji rozpoczęła się moda w Polsce, ale i w całej Europie, na zakup surowców z Azji, no i mamy co mamy. Teraz wielkie wytrzeźwienie, że rynek leków np. przez pandemię, może całkowicie przestać działać, bo prawie nikt w Europie nie produkuje surowców, no brawo. Przecież od początku każdy kto kupował z Azji surowce przez lata, wiedział że to producent niepewny, ryzykowny, no ale co, było tanio i zyski były o wiele większe i biznes się kręcił, aż nagle sru…. .

MM

 

W kraju i na świecie

 

 

Komentarz:

Niżej artykuł w którym obecną sytuację pandemii, komentuje pracodawca. Z zasady jako związkowiec powinienem się nie zgadzać z tezami które stawia pracodawca 😊 😊 😊, ale muszę uczciwie przyznać, że to bardzo „trzeźwa” ocena obecnej sytuacji i z niekturymi tezami, po obserwacji sytuacji przez ponad pół roku, chyba należy się zgodzić .

Bardzo ciekawy artykuł, polecam

MM

"Powinniśmy przejść na model szwedzki”. Prezes Comarchu podsumowuje pół roku lockdownu

https://businessinsider.com.pl/firmy/janusz-filipiak-prezes-comarchu-o-koronawirusie-i-pracy-zdalnej/fd2bv4h?utm_source=browser_viasg_businessinsider&utm_medium=push&utm_campaign=allonet_00d_69faf1aaed061b0&srcc=ucs&utm_v=2

Mikołaj Kunica, redaktor naczelny Business Insider Polska: Polska i Europa mają za sobą nieco ponad pół roku doświadczeń funkcjonowania w kompletnie nowych, nietestowanych wcześniej realiach społeczno-gospodarczych. Doświadczenia Azji są nawet dłuższe. Jak to wygląda z perspektywy jednej z największych firm informatycznych w naszym regionie. Czy i jak COVID-19 zmienił model operacyjny, strategię biznesową spółki?

Janusz Filipiak, prezes zarządu firmy Comarch: Przez pryzmat dużej firmy informatycznej świat widać szerzej. Zmiany są nie tylko u nas, ale również u naszych lokalnych i globalnych klientów. Przede wszystkim upowszechnił się model pracy zdalnej. Dziś walczymy o to, żeby mieć połowę ludzi w biurach, a połowę na home office. Użyłem sformułowania "walczymy” nieprzypadkowo. Im dłużej sytuacja kryzysowa trwa, tym bardziej pracownicy przyzwyczajają się do pozostawania w domach. Ktoś mi niedawno powiedział: "pracownicy Comarchu pokochali pracę zdalną”. Na dłuższą metę nie widzę jednak tego modelu. Tak? A dlaczego? To można matematycznie uzasadnić, zbadać efektywność pracy. Ale to nie jedyny problem. Spójrzmy na rekrutacje, a następnie wprowadzanie, wdrażanie nowych ludzi do firmy, czyli na coś co popularnie nazywa się dziś "onboardingiem". Ktoś kto zaczyna przygodę w nowej organizacji ma problem, bo szybko musi stać się uczestnikiem wielu zróżnicowanych procesów obsługiwanych przez wielu ludzi w różnych systemach. W trybie zdalnym zdobycie takiej wiedzy i umiejętności jest bardzo trudne. Zajmuje więcej czasu, a to sprawia, że przez dłuższy okres jego efektywność siłą rzeczy jest poniżej potencjału. Na koniec dnia, by sprawnie poruszać się w korporacji trzeba wiedzieć, że Katarzyna odpowiada za budżet, a Marcin za analitykę. Więc na razie praca zdalna jeszcze jakoś idzie rozpędem w gronie ludzi, który trafili do firm przed lockdownem, ale to będzie erodować. W każdej firmie usługowej, IT w szczególności jest spora rotacja. W Comarchu, który wcale nie jest liderem na tym polu, rotacja wynosi 12 proc., co oznacza, że rocznie przyjmujemy na pokład około 800 nowych pracowników. To może być spory problem. W dłużej perspektywie rozluźniają się więzi, jakie przez lata wypracowują poszczególne zespoły i w konsekwencji cała organizacja. Praca zdalna może rozmyć coś, co ciężko precyzyjnie zdefiniować, ale co jest szalenie istotne, czyli tak zwaną kulturę organizacji. Mam swoje obserwacje z tym związane. Otóż w mniejszych firmach widać wyraźnie, że pracownicy w większości chcą przychodzić do pracy, jest taki nastrój, że warto pojawiać się w biurze czy zakładzie. Problem pojawia się w dużych korporacjach. Tu odwrotnie. Ludzie wolą pracować w domach. W jednej z naszych niemieckich spółek pracownica poprosiła o podwyżkę. Menedżer się na to zgodził, ale pod warunkiem, że połowę czasu pracy spędzać będzie w firmie. I wie pan co się stało? Pani podziękowała za podwyżkę i się zwolniła. W dużych organizacjach jest silna presja na home office. To mam dla pana Profesora nie najlepszą informację. Może pan chcieć, żeby ludzie pracowali po staremu, wrócili do pracy stacjonarnej w maksymalnie możliwym zakresie, ale COVID-19 to rewolucja, która zburzyła ten stary porządek. Zgoda. Ma pan rację. To, co jest realne, to doprowadzenie do nowej normalności, w której połowa załogi będzie pracować stacjonarnie w systemie naprzemiennym. Jest to zresztą zgodne z wytycznymi epidemiologicznymi. Musimy zwiększyć dystans, a skoro nie planujemy podwajać powierzchni biurowej, to taki model wydaje się racjonalny. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystkim nawet połowiczny powrót do biura musi się spodobać, ale nie ma innego wyjścia. Będziemy rozliczali ludzi z tego, gdzie i jak pracują. Tworzymy własne oraz kupujemy z rynku narzędzia do monitorowania czasu pracy. Nasi informatycy są już w stanie z dokładnością do bita i bajta kontrolować, co kto robi. A więc praca w trybie wyłącznie zdalnym w dłuższym horyzoncie stanie się iluzoryczna. Rozmawiamy o konsekwencjach pandemii na poziomie organizacji pracy. A jakie widzi pan zmiany wynikające z konieczności utrzymywania dystansu społecznego, kiedy spojrzymy na relacje z klientami? Niedawno pochwaliliśmy się dużym kontraktem, opiewającym na 300 milionów złotych dla firmy z Nowej Zelandii. Zdobyliśmy go pracując niemal w stu procentach zdalnie. Tylko na dwa pierwsze spotkania nasi ludzie polecieli do Wellington, cała reszta negocjacji i pięć miesięcy projektowania odbyła się w sieci. Tyle tylko, że dotyczy to kolosalnej umowy z telekomem, a ta branża w pandemii z przyczyn oczywistych ma się doskonale. Ruch internetowy w skali globalnej wzrósł od początku "pandemii" o około 50 procent. Większy problem jest na przykład wśród instytucji finansowych, przede wszystkim banków. Ale nie tylko. Nie najlepiej wygląda sytuacja tradycyjnych sieci handlowych. Mamy klientów z branży spożywczej u których sprzedaż spadła o 40 procent. Cierpi segment związany z turystyką, a więc hotele, linie lotnicze. To też nasi tradycyjni klienci. Po ich stronie obserwujemy istotne spowolnienie. Powiem panu nawet, że wydajność, jakoś pracy, szczególnie w tych największych korporacjach bardzo spadła. Mam tu na myśli jakoś i tempo podejmowania decyzji. Wiele procesów decyzyjnych i inwestycyjnych została kompletnie zamrożona. To także może być efekt przejścia w tryb pracy spoza biur. Poważnym klientem Comarchu tradycyjnie są banki. W Polsce już przed COVID-19 był to biznes bardzo konkurencyjny. Teraz obniżka stóp procentowych i pogorszenie jakości portfela kredytowego oraz spadek zdolności do zaciągania nowych zobowiązań sprawa, że 2020 rok może być najgorszym od blisko 30 lat. Widzi pan zwiększone ryzyko przed którym stają banki w naszym kraju? Ten sektor na pewno czeka duża zmiana. Nie tylko zresztą w Polsce. Od pewnego czasu głośno jest o planowanym połączeniu dwóch największych banków szwajcarskich UBS i Credit Suisse. Trochę to wygląda tak, jakby ślepy wspierał kulawego. Przecież obie instytucje mają problemy. Przy obecnych niskich stopach procentowych i bardzo wysokich kosztach operacyjnych banków, tę branżę czeka duża przemiana. Chwilę temu, nie wiem czy z rozpędu, czy z premedytacją mówiąc o pandemii użył pan sformułowania: pandemia w cudzysłowie. Musimy wysłać do naszych ludzi oraz partnerów Comarchu jasny komunikat. Przygotowałem sobie nawet pewien referat, który jeszcze nie jest publiczny, ale skoro pan o to pyta, to nieco ujawnię. Musimy sobie uświadomić, że rocznie w Polsce umiera około 400 tysięcy ludzi. Tymczasem na COVID-19 zmarło 2,2 tysiąca. W większości przypadków mówimy o osobach zdecydowanie w podeszłym wieku z chorobami współistniejącymi. Mając to na uwadze uważam, że zamykanie gospodarki i - mówiąc wprost - schlebianie osobom, które mają mniejszą chęć do pracy, to jest właśnie pandemia w cudzysłowieTwarde liczby nie potwierdzają pandemii. Spójrzmy na przykład Szwecji. Nie ma lockdownu, nikt nie mówi o pandemii. Szwedzi mają 8 tysięcy zachorowań na milion mieszkańców. To jest czterokrotnie więcej niż w Polsce, ale to wciąż nie jest powód do zamrażania gospodarki. Szwedzi będą beneficjentem tego kryzysu. Decyzja o zamknięciu gospodarki, o wprowadzaniu od połowy marca kolejnych restrykcji w naszym kraju była błędem? Tego nie powiedziałem. Mądry człowiek czy rząd powinien mieć poczucie zagrożenia. Mówię tylko, że z dzisiejszej perspektywy, doświadczenia i wiedzy na temat tego, co wydarzyło się w ostatnim czasie w poszczególnych krajach, Szwedzi postąpili właściwie. Trzeba wprowadzać nadzwyczajne środki ostrożności tam, gdzie ryzyko jest największe, na przykład w domach pomocy społecznej, czy podobnych instytucji, w których są skupiska ludzi starszych. Trzeba działać selektywnie. W Comarchu na 6,5 tysiąca pracowników mieliśmy 12 przypadków zakażeń. Tylko jeden został zdiagnozowany w pracy, pozostałych 11 to wesela. Z tej ogólnej liczby tylko jeden miał cięższy przebieg. Oczywiście nie lekceważę sytuacji niemniej proszę zauważyć, z powodu 12 osób cierpi cała firma. przecież ktoś w gospodarce musi tą wartość wytwarzać. Nie ma pan czasem wrażenia, że jako społeczeństwo poruszamy się w pewnej fikcji? Biurowce w centrach miast stoją puste, ale na ulicach są już tłumy. Wakacyjne kurorty w Polsce przeżywały oblężenia. Może nie ma kolejek w restauracjach, ale też lokale nie świecą pustkami. Ludzie chodzą w maseczkach, ale spora część traktuje ten obowiązek z przymrużeniem oka. Może de facto mamy w naszym kraju model szwedzki? Patrzę na to jako przedsiębiorca. Mam wrażenie, że w życiu prywatnym Polaków koronawirusa nie ma, a w pracy już jest. Niedawno dostałem wniosek o skierowanie specjalisty do pracy z domu, bo w kolejnym tygodniu ma zaplanowany udział w trzech weselach. Mamy dwa różne standardy, jeden do życia prywatnego drugi ma obowiązywać w pracy. Wróćmy jeszcze do oceny ostatniego półrocza z pandemią. Decyzje i rozwiązania prowadzone przez polski rząd w ramach tarczy antykryzysowej były zasadne? Dobrze zaprojektowane? Comarch ani grosza z tego nie zobaczył. Otrzymaliśmy wsparcie z rządowych programów osłonowych w Niemczech, Francji i Japonii. Na tym ostatnim rynku zatrudniamy raptem cztery osoby i otrzymaliśmy 80 tysięcy euro. W Polsce ani złotówki. Zero. Mam rozumieć, ze Comarch nie starał się o taką pomoc? Nie spełnialiśmy kryteriów jej przyznawania. U nas wszyscy pracują, nikt nie został zwolniony. Mamy pełne obłożenie zleceniami. Nie winię rządu polskiego. Pokazuję tylko, że takie firmy jak moja nie zobaczyły z tarczy ani złotówki. Patrząc na pełen obraz, rządowa pomoc okazała się skuteczna. Polska jest w grupie krajów, europejskich, których gospodarki w pierwszym półroczy zaliczyły jedno z łagodniejszych hamowań. Bezrobocie wbrew wcześniejszym prognozom będzie jednocyfrowe, a rynek pracy już od lipca idzie mozolnie, ale jednak w górę. Inna kwestia to cena, jaką przyjdzie zapłacić za tarcze w przyszłości. Dług publiczny przyrósł nam o rekordową kwotę 260 miliardów złotych. Nie stać mnie na komfort oceniania polityków. Poza tym zwyczajnie szkoda mi na to energii. Widzę jednak, że obecny rząd ma taką świadomość, że gospodarka musi funkcjonować, bo ten układ polityczny będzie przy władzy przez kolejne trzy lata. Jeśli mamy reagować, to punktowo. Generalnie powinniśmy oficjalnie przejść na model szwedzki. I to na pełną skalę. Rząd nie powinien już pompować gotówki do firm, bo to może wyłącznie spowodować dalszy spadek ich efektywności. Potrzebne są nie pieniądze tylko dalsze luzowanie obostrzeń. Trzeba wyzwolić gospodarkę z okowów. Obserwując wyniki Comarchu za pierwsze półrocze – wzrost przychodów o 6 procent, zysku o 27 - można by stawiać tezę, że branża IT jest odporna na COVID-19. To półrocze nie było złe, ale proszę pamiętać, że mieliśmy bardzo mocne wyniki pierwszego kwartału. W drugim nie spadliśmy rok do roku, ale cudów nie było. Obraz trzeciego kwartału nie wygląda na ten moment źle, ale sądzę, że jeśli będziemy rosnąć w tempie około pięciu procent, to będę się cieszył. Comarch ma dużą bazę klientów i wieloletnie kontrakty, podpisane na okres od pięciu do nawet 10 lat. To jest taka poduszka bezpieczeństwa. Możemy na tym jeszcze długo jechać. Nie na tym jednak polega biznes. W IT trzeba rosnąć, chociażby dla tego, że nieustannie rosną oczekiwania płacowe programistów. Koronawirus tego nie zmienił. Zostawmy biznes. Porozmawiajmy chwilę o zmianach społecznych, które już teraz obserwujemy. Jakie pana zdaniem będą długofalowe konsekwencje pandemii? Jakie obszary naszego życia zostaną gruntownie przedefiniowane? Najbardziej oczywistym trendem wyznaczającym systemową zmianę jest wzrost znaczenia e-commerce. Tylko dobra szczególne będą kupowane w tradycyjnych kanałach sprzedaży. Drugi obszar, o którym już wspomniałem, to sektor bankowy. Tam musi dojść do istotnej redukcji kosztów. Zarobki bankierów, na przykład tu, gdzie przebywam obecnie, czyli w Szwajcarii, są horrendalne. Te poziomy wynagrodzeń nie są niczym uzasadnione. Nie żałuję im, ale to jest przesada. I to mówi osoba, która sama mało nie zarabia? Wie pan, w bankach jest kolosalny przerost zatrudnienia. Wiele funkcji czy stanowisk jest sztucznie wykreowanych. Poza tym wiele z tych doskonale opłacanych ludzi nie ma praktycznie nic do roboty. Szczególnie w bankach inwestycyjnych. Zaraz, zaraz. Przecież od lat słyszymy, że wysokie wynagradzanie specjalistów stojących na szczycie korporacyjnych struktur wynika z faktu ogromnej odpowiedzialności, jaką biorą na siebie takie osoby. Coś się zmieniło? Odpowiedzialności? Ale za co? Za księgowanie gotówki? Proszę zauważyć, że sektor bankowy jest już inny. Ekspercka wiedza tych ludzi była w cenie w czasach, kiedy inwestorzy kierowali swoje środki do banków prowadzących skomplikowane operacje wykorzystując szereg złożonych instrumentów finansowych, opcji, derywatów itd. Dziś to już przeszłość. Rządzi gotówka, nieruchomości, ewentualnie złoto w sztabkach deponowane w bankowych sejfach. Do tego nie potrzeba wielkiego bankiera i jego wiedzy. Ktoś może powiedzieć, że to mocno uproszczone podejście do bankowości, ale proszę mi wierzyć, wiem co mówię, dokładnie tak jest.

Janusz Filipiak – informatyk, przedsiębiorca, nauczyciel akademicki. Profesor nauk technicznych, założyciel i prezes zarządu firmy informatycznej Comarch. Prezes zarządu klubu piłkarskiego Cracovia. Na dzień 31 grudnia 2019 r. w Grupie Kapitałowej Comarch 3544 pracowników było zatrudnionych w Krakowie, 2184 w innych miastach w Polsce oraz 620 poza granicami Polski.

 

 

 

Miara Mirosław                    Przewodniczący KM NSZZ