środa, 21 października 2020

PIGUŁKA 37/20

 

PIGUŁKA

 Co słychać  w   Solidarności                    

Warszawa  

23.10.2020r.

nr 37/20             

 

W Polfie Warszawa  S.A.

 

 

W tygodniu

W dniu 19 października odbyło się ostatnie, czwarte spotkanie negocjacyjne w sprawie zwolnień grupowych w Biurze Handlowym Polpharma. Po dwudziestu dniach od otrzymania zawiadomienia o zamiarze zwolnień grupowych i czterech rundach rozmów, udało się dojść do kompromisu i podpisania porozumienia. Negocjacje nie były łatwe, bo temat zwolnień grupowych nigdy nie jest łatwy a zwolnienia grupowe w warunkach panującej pandemii, to proces wyjątkowo budzący niepokój. Niemniej jednak mogę stwierdzić, że osiągnięty kompromis daje odrobinę satysfakcji, ponieważ udało się przekonać pracodawcę do zmniejszenia skali zwolnień. W Biurze Handlowym planowano zwolnić 230 pracowników plus 20 w Medanie, stąd informacja prasowa była o 250 osobach. W skutek negocjacji ustaliliśmy i zapisaliśmy w porozumieniu zwolnienie 190 pracowników a więc 40 osób z planowanych do zwolnienia nadal utrzyma zatrudnienie. Z punktu widzenia lidera związkowego to właśnie zmniejszenie skali zwolnień uznaję, za najważniejszą sprawę wynegocjowaną w porozumieniu. Udało się również przekonać pracodawcę do nieznacznego zwiększenia wysokości odpraw dla pracowników z dużym stażem, to też ważny dla zwalnianych element porozumienia. Poza tymi podstawowymi uzgodnieniami udało się wypracować również kilka innych pozytywnych zapisów w porozumieniu. Mam oczywiście duży niedosyt, liczyłem na wynegocjowanie jeszcze większych odpraw, jak również sam fakt, że zwolnienia w momencie rosnącej pandemii odbędą się, nie pozwala cieszyć się z porozumienia. Obiektywnie jednak muszę również przyznać, że atmosfera negocjacji była naprawdę na bardzo dobrym poziomie, strony z dużą powagą i roztropnością prowadziły konsultacje, osiągając na koniec solidnie wypracowany kompromis.

 

Mamy szalony wzrost zachorowań na covid19. Dzienny przyrost zachorowań to już nawet ponad 10 000 osób, to już bardzo niebezpieczny i trudny do opanowania przez naszą służbę zdrowia wzrost. Od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że w Grupie Polpharma jest planowany powrót pracowników z pracy zdalnej. Byłem przekonany, że ostatnie komunikaty o zachorowalności spowodują, że zarządzający grupą wycofają się z tej decyzji i odwołają powrót pracowników w tak niekorzystnym okresie. Okazało się jednak, że zrobiono to w przedziwny (zły) według mnie sposób. Otóż w komunikacie pracownicy pracujący zdalnie dowiedzieli się : od 19 października 2020 powroty do biur we wszystkich zakładach produkcyjnych w Polsce oraz przychodzenie do biur w Biurze Handlowym i Cube ma charakter dobrowolny. Oznacza to, że od najbliższego poniedziałku do biur mogą przychodzić ci pracownicy, którzy sami się na to zdecydują.

Jak wspomniałem, według mnie to nieszczęśliwy zapis, bo pracownicy czytając ten komunikat zastanawiają się zapewne czego oczekują od nich ich przełożeni, czy raczej mają przyjść, czy nie. Zastanawiam się dlaczego ktoś tak nieudolnie sformułował treść tego komunikatu. Taka treść komunikatu spowodowała, że do Polfy przychodzi jednak połowa osób  do pracy a według mnie nie powinien przychodzić nikt, kto nie musi.

W wielu firmach zwiększono ilość pracujących na HO w stosunku do przedwakacyjnego okresu.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że wielu pracowników cały czas przychodzi do pracy ryzykując swoim i ich rodzin zdrowiem, ale w tym akurat momencie niebywałego przyrostu zachorowań każda osoba więcej w firmie niż to jest niezbędne, to kolejne zagrożenie, dla tej osoby i jej bliskich ale i dla tych którzy muszą przychodzić. Mam nadzieję, że przełożeni dadzą swoim pracownikom, którzy mogą pracować zdalnie jasny komunikat, żeby zostali w domu a nie tak jak w komunikacie zastosowano nadzwyczajną demokrację jak nigdy – dobrowolność, jakoś nie przekonuje mnie intencja tego komunikatu, oj nie.

 

Szczepienia przeciw grypie, no cóż, tylko dlatego, że nie bardzo lubię kopać leżącego na łopatkach, to nie będę się już wyżywał na Grupie Polpharma, jak to „Duży Może Więcej – ale sp…….ć”. Powiem tylko: PRZEPRASZAM tych wszystkich których skutecznie namówiłem na szczepienia i jak w tamtym roku ciężko było znaleźć chętnych do szczepienia (chyba 2*po 30 osób), to w tym roku zapisało się około 160 naszych pracowników. PRZEPRASZAM, bo raczej nikt Was nie zaszczepi, bo szczepionek nie załatwiono dla „maluczkich”.  W poniedziałek drugi termin szczepienia, jak wiemy z komunikatu szczepimy w Polfie małe dzieci, kobiety w ciąży, emerytów,  ale też osoby z chorobami współtowarzyszącymi (wykaz chorób w komunikacie). Nie pozostaje nic innego tym co się zapisali na szczepienia, jak wypełnić w ankiecie jakie to choroby współtowarzyszące mają no i pamiętać jakie leki zażywają.

To tyle o „nieszczepieniach .

To po prostu wstyd i tyle.

 

Jeszcze parę zdań o zagrożeniach wynikających z potrzeby przyjeżdżania do pracy w okresie lawinowego przyrostu zachorowań. Pisałem do Zarządu Polfy o przeanalizowanie możliwości dowożenia pracowników, póki co nie ma żadnej reakcji, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że to temat raczej trudny do przeprowadzenia. Chociaż są firmy które dowożenie pracowników organizują i tam pracownicy mają zakaz poruszania się komunikacją miejską np. Unilever w Bydgoszczy. Natomiast świta mi taki być może naiwny pomysł, ale dlaczego nie spróbować. Otóż jakaś liczba pracowników przyjeżdża swoimi samochodami z różnych stron Warszawy i okolic. Kiedyś apelowałem do tych pracowników aby zabierali jadąc do Polfy swoich znajomych. Nie wiem czy to zadziałało, no bo nikt tego nie koordynował. Dlatego innowacja tego pomysłu mogłaby polegać na tym, że pracownik który sam jedzie do pracy samochodem np. załóżmy z Ursynowa i chce zabrać z tych okolic lub po drodze innego pracownika to zgłasza do mnie tę inicjatywę. Ja ogłaszam, że jest możliwość dojazdu z Ursynowa, do mnie zgłasza się osoba która chce z tego skorzystać a ja powiadamiam pracownika, kierowcę z Ursynowa.

Jak wspomniałem może brzmi to naiwnie, czy banalnie, ale może spróbujmy czy to zadziała. Jak by udało się nawet chociaż kilka osób tak zorganizować to i tak byłoby to ważne dla ich bezpieczeństwa, bo jazda w komunikacji miejskiej jest dla naszych pracowników największym zagrożeniem, no może po weselach.

Jeśli ktoś z Was został przekonany, że warto spróbować, to niech da mi znać, mogę to próbować koordynować.

 

Przypominam, zmienia się nam ubezpieczyciel. Niedługo nacieszyliśmy się Hestią, do tego ubezpieczyciela usilnie nas namawiało „centralne sterowanie Grupą”. Wcześnie „całe wieki” byliśmy w PZU. Po kilku latach (dwóch czy trzech, nie chce mi się sprawdzać) preferowany przez Grupę ubezpieczyciel, połamał sobie na nas zęby i zrezygnował 😊 😊 😊, to już kolejny negatywny wynik „centralnego sterowania”. Najfajniejsze jest to w tym całym zamieszaniu, że wracamy do PZU, nic dodać.

Tak czy inaczej, proszę pamiętać, że należy przystąpić do nowego ubezpieczenia na życie do dnia 15 listopada aby kontynuować ubezpieczenie od 1 grudnia już w PZU. Obecne ubezpieczenie wygasa 30.11.

Szczegóły w komunikacie z dnia 20 listopada.

U właściciela ; W farmacji

 

 

PAŃSTWOWA POLFA UROSŁA NA PANDEMII   Puls Biznesu

Polfa Tarchomin w marcu rozpoczęła produkcję płynów dezynfekcyjnych. Wypracowuje już z nich większe przychody niż ze sprzedaży leków, a teraz do oferty dołącza maseczki. Marcel Zatoński Polfa Tarchomin w marcu rozpoczęła  produkcję płynów dezynfekcyjnych. Wypracowuje już z nich większe przychody niż ze sprzedaży leków, a teraz do oferty dołącza maseczki Po fali prywatyzacji w państwowych rękach pozostała tylko jedna Polfa i w czasie pandemii stała się głównym źródłem zaopatrzenia dla sektora publicznego, generując rekordowe przychody. Nie chodzi jednak o sprzedaż leków, tylko o... płyny dezynfekcyjne. Na samym początku pandemii uruchomiliśmy w ekspresowym tempie produkcję płynów dezynfekcyjnych, na które było olbrzymie zapotrzebowanie. Rozpoczęcie ich wytwarzania nie wymagało dużych nakładów kapitałowych linie produkcyjne tego rodzaju nie są drogie, w przypadku linii do opakowań o małej pojemności mieliśmy je gdzie postawić, szybko zorganizowaliśmy też podwykonawców wraz z niezbędnym zabezpieczeniem surowców i proces kontroli jakości. W rezultacie w tym roku sprzedaż płynów przynosi nam większe przychody niż podstawowa działalność lekowa mówi Jarosław Król, prezes Tarchomińskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa. Dezynfekcyjne miliony W publikowanym przez Ministerstwo Zdrowia wykazie zakupów na potrzeby walki z pandemią państwowa Polfa pojawia się kilka razy. Zamawiano w niej środki do dezynfekcji rąk (prawie 2,4 mln opakowań 5-litrowych i 0,8 mln mniejszych) oraz podłóg i innych powierzchni (ponad 0,5 mln sztuk), a także kilkanaście tysięcy dyspenserów do płynów na potrzeby szkół. Łączna wartość tych zamówień to ponad 280 mln zł. Tymczasem w ubiegłym roku tarchomińska Polfa na podstawowej działalności wypracowała 236,5 mln zł przychodów. Sprzedaż płynów można traktować jako zdarzenie jednorazowe, popyt na nie wciąż jednak jest wysoki, a my od począt- ku pandemii byliśmy w stanie zapewnić dużą podaż. Marże osiągane na tej działalności są niższe niż w przypadku produkcji i sprzedaży leków, są jednak wystarczające na pewno nie dopłacamy do tego biznesu. Wszystkie zyski przeznaczymy na inwestycje. Wkrótce startujemy z budową nowej fabryki leków onkologicznych, której sfinansowanie będzie łatwiejsze dzięki wyjątkowym przychodom pandemicznym mówi Jarosław Król. W nowej fabryce państwowa Polfa ma wytwarzać m.in. leki „highly potent", czyli wysoce aktywne w małych dawkach farmaceutyki wykorzystywane w terapii nowotworów, a także hormony czy sterydy. Pandemia pandemią, ale na nowotwory w Polsce każdego tygodnia umierają 2 tys. osób. Zamierzamy stworzyć najnowocześniejszą w tej części Europy fabrykę tego typu leków, co wymaga dużych nakładów na infrastrukturę i linie produkcyjne, potrzebujemy też pieniędzy na badania nad nowymi terapiami. Kamień węgielny powinniśmy wmurować w drugim kwartale przyszłego roku, a nowy zakład będzie gotowy dwa lata później. Koszt całej inwestycji szacujemy na 450 mln zł, więcej niż zakładaliśmy początkowo mówi Jarosław Król. Inwestycyjne plany Budowa fabryki w dużej mierze zostanie sfinansowana dzięki podwyższeniu w końcu ubiegłego roku kapitału spółki, w ramach którego ze skarbu państwa do Polfy trafiło 200 mln zł. Nieco wcześniej spółka sprzedała kilka hektarów gruntów w Warszawie na potrzeby realizacji programu Mieszkanie za 36 mln zl brutto. Do tego dochodzą regularnie wypracowywane przez nas zyski z działalności lekowej i teraz ze sprzedaży produktów potrzebnych do walki z pandemią. Zamierzamy jeszcze sprzedać część gruntów przy naszych zakładach już nie na budownictwo mieszkaniowe ze względu na hałas, tylko najprawdopodobniej na potrzeby nowej zajezdni autobusowej. Po pozyskaniu około 65 mln zł kredytu będziemy w stanie sfinansować całą inwestycję mówi Jarosław Król. Dodatkowe zyski mają przynieść spółce dostawy nie tylko płynów do dezynfekcji, ale też innej kategorii produktów potrzebnych w czasie pandemii, czyli maseczek jednorazowych. Zakończyliśmy we współpracy z podwykonawcami przygotowania do masowej produkcji i proces certyfikacji, w tym tygodniu pudla maseczek z logo TZF trafiły do hurtowni. Nasze moce produkcyjne to 30 mln maseczek miesięcznie i mogą zostać zwiększone. Odpowiadamy na rynkowe zapotrzebowanie maseczki sprowadzano głównie z Chin, gdzie były problemy z jakością u części dostawców, lub z USA, gdzie z kolei problemem była cena mówi Jarosław Król. Lekowa ekspansja Tymczasem podstawowa działalność lekowa Polly Tarchomin w wyniku pandemii ucierpiała. Budżet na ten rok zakładał, że spółka osiągnie 261,7 mln zł przychodów (o 10,6 proc. więcej niż rok wcześniej) przy 9,4 mln zł zysku netto. W 2019 r. czysty zysk sięgnął 33,9 mln zł, ale duży wpływ na to miała sprzedaż nieruchomości. Przychody ze sprzedaży leków na początku roku realizowaliśmy zgodnie z budżetem, potem jednak sytuacja uległa diametralnej zmianie. Oczywiście wynik będzie znacznie wyższy niż w 2019 r. ze względu na płyny i maseczki, ale na rynku krajowym od marca obserwowaliśmy wyraźny spadek sprzedaży z podstawowych produktów, a sytuacja zaczęła wracać do normalności dopiero we wrześniu mówi Jarosław Król. Polfa Tarchomin jest producentem szerokiego katalogu podstawowych leków: antybiotyków, leków dermatologicznych oraz działających na ośrodkowy układ nerwowy, a także m.in. insuliny ludzkiej. Spadła przede wszystkim sprzedaż antybiotyków, bo w czasie izolacji społecznej ludzie rzadziej zapadali na zwykle choroby a przynajmniej rzadziej chodzili do lekarza, co przełożyło się na mniej recept. Oczekiwaliśmy, że na rynku polskim osiągniemy w tym roku ponad 220 mln zł przychodów ze sprzedaży leków, ale wynik będzie bliższy 200 mln zł. Jest to jednak wynik cały czas lepszy niż ogólna tendencja rynkowa, gdzie spadek wynosi w niektórych kategoriach ok. 30 proc. mówi Jarosław Król. Zgodnie z planem rośnie natomiast sprzedaż eksportowa spółki. Przyniesie w tym roku ok. 40 mln zl przychodów. Dostarczamy produkty przede wszystkim do krajów dawnego bloku wschodniego, ale intensywnie pracujemy nad ekspansją na rynki zachodnioeuropejskie, a także m.in. na Bliskim Wschodzie i Kanadzie. To są jednak długotrwale procesy po nawiązaniu kontaktów handlowych trzeba przejść procedury rejestracyjne, które zazwyczaj trwają około 18 miesięcy. Efekty obecnych działań będzie więc widać w rachunku wyników za dwa lata mówi Jarosław Król.  PANDEMICZNE ZYSKI: Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne Polfa, którymi kieruje Jarosław Król, w ubiegłym roku miały niespełna 240 mln zł przychodów. W tym roku będzie to ponad 0,5 mld zł, bo spółka kontrolowana przez skarb państwa realizowała duże zamówienia na płyny dezynfekcyjne. Wyjątkowe zyski mają w całości pójść na budowę nowej fabryki leków. OKIEM EKSPERTA. Trudny rok dla producentów DR JAROSŁAW FRĄCKOWIAK prezes firmy doradzo-analitycznej PEN PharmaSequence tym roku oczekiwano 5-procento- wego wzrostu wartości aptecznego rynku farmaceutycznego w Polsce. Zaczęto się zgodnie z planem, ale w marcu przyszedł C0VID i prognozy stały się nieaktualne. W pierwszych tygodniach pacjenci masowo kupowali leki na symptomy przeziębienia, których sprzedawało się 100 proc. więcej niż rok wcześniej. Po górce nastąpił dołek — w czasie lockdownu i przy utrzymującym się dystansie społecznym sprzedaż leków, zwłaszcza podstawowych, była wyraźnie niższa. Rzadziej chodzono do lekarzy, podczas teleporad trudniej też diagnozować nowe schorzenia, a chodzenie w maseczkach ograniczało infekcję — pozornie więc społeczeństwo w tym roku nam ozdrawiało, co przekłada się na gorsze od oczekiwań wyniki firm farmaceutycznych. Od początku roku do teraz cały rynek apteczny wzrósł wartościowo o 0,6 proc., ale ilościowo spadł o 3,4 proc., czyli kupiliśmy mniej opakowań leków za wyższą cenę. W przypadku leków na receptę jest to — odpowiednio — 0,3 i 4,1 proc. W takich warunkach producenci leków generycznychtacy jak Polfa Tarchomin, w której Portfolio dużą rolę odgrywają antybiotyki i leki na choroby przewlekłe — zazwyczaj cierpią bardziej niż producenci innowacyjni, którzy działają na wyższych marżach. Oczywiście w tym roku znacznie wzrosła sprzedaż produktów dezynfekcyjnych, ale trzeba pamiętać, że państwowe zamówienia w czasie pandemii to pojedynczy strzał, a nie coś, na czym można budować trwały model biznesowy. W dłuższej perspektywie szansą może być natomiast to, że w Polsce — i w ogóle w Europie — może wzrosnąć publiczne wsparcie dla firm, które pozwolą uniezależnić się od azjatyckich producentów podstawowych substancji czynnych, z którymi obecnie niemożliwa jest konkurencja cenowa.

W kraju i na świecie

 

 

 

Minimalna pensja – krajowa i europejska!

NSZZ „Solidarność” walczy od wielu lat, aby wprowadzić mechanizm prawny, który gwarantowałby minimalne wynagrodzenie za pracę na poziomie przynajmniej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Co prawda, w ostatnich latach, za rządów Zjednoczonej Prawicy, minimalna pensja zaczęła znacząco rosnąć, ale wciąż zależy to przede wszystkim od decyzji rządu. W 2019 roku NSZZ „Solidarność” zainicjował dyskusję o europejskiej płacy minimalnej. Premier Donald Tuska obiecał związkom zawodowym przy okazji negocjacji pakietu antykryzysowego, że do końca 2009 roku powstanie harmonogram dojścia płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Wobec braku realizacji przez rząd PO-PSL złożonej obietnicy, NSZZ „Solidarność” zebrała 300 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, która zakładała stopniowe podwyższanie minimalnego wynagrodzenia do wysokości 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w tempie zgodnym z tempem wzrostu gospodarczego. Jednak mimo poparcia tak dużej liczby obywateli, projekt został zignorowany przez rządzącą wówczas koalicję. Rządy Zjednoczonej Prawicy przyniosły wzrost płacy minimalnej, w przyszłym roku ma ona wynieść nawet ponad 50 proc. przewidywanego średniego wynagrodzenia. Jednak to nie załatwia sprawy, bo minimalna płaca wciąż zależy od decyzji polityków. Szansą na uregulowanie tej sprawy może stać się wprowadzenie europejskiej płacy minimalnej. W lutym tego roku ponad 80 proc. central związkowych zrzeszonych w Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych opowiedziało się za europejską płacą minimalną. Ma ona wynosić 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju. Był to sukces NSZZ „Solidarność”, który skupił wokół tego przedsięwzięcia największe centrale Europy Środkowo-Wschodniej. Dzisiaj EKZZ reprezentujący ponad 60 mln pracowników ma pełny mandat, by na forum Komisji Europejskiej zabiegać o nową dyrektywę. Przeciwne były centrale związkowe z krajów skandynawskich i Słowacja, które lobbowały za innymi rozwiązaniami. – Jeśli uda się przeforsować dyrektywę o europejskiej płacy minimalnej, będzie to wielki krok do ujednolicenia unijnego rynku pracy – mówił po głosowaniu w EKZZ przewodniczący „Solidarności”. I przypomina, że obok swobody przepływu kapitału, swobody działalności gospodarczej, musi działać jednolity rynek pracy. Co ważne, tworzenie norm prawnych dla płacy minimalnej zapowiedziała również przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Według najnowszych oficjalnych danych osoby otrzymujące ustawową płacę minimalną są zagrożone ubóstwem w większości państw członkowskich UE. Ustawowa krajowa płaca minimalna obowiązuje w 22 państwach członkowskich UE, w 10 państwach członkowskich ustawowe minimum wynosi 50 proc. lub mniej krajowej mediany wynagrodzenia. „Cała płaca minimalna ma na celu ustalenie granicy między przyzwoitością a ubóstwem. Fakt, że większość ustawowych płac minimalnych w całej UE jest świadomie ustalana poniżej progu ubóstwa, jest skandaliczny. Jeśli ktoś pracuje na pełny etat, nie powinien być zmuszany do wybierania między ogrzewaniem a jedzeniem. – powiedział zastępca sekretarza generalnego EKZZ Esther Lynch.

Miara Mirosław                    Przewodniczący KM NSZZ