PIGUŁKA Co słychać w Solidarności |
Warszawa 23.10.2020r. nr 37/20 |
W Polfie Warszawa
S.A. |
|
W
tygodniu
W dniu 19 października
odbyło się ostatnie, czwarte spotkanie negocjacyjne w sprawie zwolnień
grupowych w Biurze Handlowym
Polpharma. Po dwudziestu dniach od otrzymania zawiadomienia o zamiarze zwolnień
grupowych i czterech rundach rozmów, udało się dojść do kompromisu i podpisania
porozumienia. Negocjacje nie były łatwe, bo temat zwolnień grupowych nigdy nie jest
łatwy a zwolnienia grupowe w warunkach panującej pandemii, to proces wyjątkowo
budzący niepokój. Niemniej jednak mogę stwierdzić, że osiągnięty kompromis daje
odrobinę satysfakcji, ponieważ udało się przekonać pracodawcę do zmniejszenia
skali zwolnień. W Biurze Handlowym planowano zwolnić 230 pracowników plus 20 w
Medanie, stąd informacja prasowa była o 250 osobach. W skutek negocjacji
ustaliliśmy i zapisaliśmy w porozumieniu zwolnienie 190 pracowników a więc 40
osób z planowanych do zwolnienia nadal utrzyma zatrudnienie. Z punktu widzenia
lidera związkowego to właśnie zmniejszenie skali zwolnień uznaję, za
najważniejszą sprawę wynegocjowaną w porozumieniu. Udało się również przekonać
pracodawcę do nieznacznego zwiększenia wysokości odpraw dla pracowników z dużym
stażem, to też ważny dla zwalnianych element porozumienia. Poza tymi
podstawowymi uzgodnieniami udało się wypracować również kilka innych pozytywnych
zapisów w porozumieniu. Mam oczywiście duży niedosyt, liczyłem na
wynegocjowanie jeszcze większych odpraw, jak również sam fakt, że zwolnienia w
momencie rosnącej pandemii odbędą się, nie pozwala cieszyć się z porozumienia.
Obiektywnie jednak muszę również przyznać, że atmosfera negocjacji była
naprawdę na bardzo dobrym poziomie, strony z dużą powagą i roztropnością prowadziły
konsultacje, osiągając na koniec solidnie wypracowany kompromis.
Mamy szalony wzrost
zachorowań na covid19. Dzienny przyrost zachorowań to już nawet ponad 10 000 osób,
to już bardzo niebezpieczny i trudny do opanowania przez naszą służbę zdrowia wzrost.
Od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że w Grupie Polpharma jest planowany powrót
pracowników z pracy zdalnej. Byłem przekonany, że ostatnie komunikaty o
zachorowalności spowodują, że zarządzający grupą wycofają się z tej decyzji i odwołają
powrót pracowników w tak niekorzystnym okresie. Okazało się jednak, że zrobiono
to w przedziwny (zły) według mnie sposób. Otóż w komunikacie pracownicy
pracujący zdalnie dowiedzieli się : od 19
października 2020 powroty do biur we wszystkich zakładach produkcyjnych w Polsce
oraz przychodzenie do biur w Biurze Handlowym i Cube ma charakter dobrowolny. Oznacza
to, że od najbliższego poniedziałku do biur mogą przychodzić ci pracownicy,
którzy sami się na to zdecydują.
Jak wspomniałem, według mnie to nieszczęśliwy
zapis, bo pracownicy czytając ten komunikat zastanawiają się zapewne czego oczekują
od nich ich przełożeni, czy raczej mają przyjść, czy nie. Zastanawiam się
dlaczego ktoś tak nieudolnie sformułował treść tego komunikatu. Taka treść
komunikatu spowodowała, że do Polfy przychodzi jednak połowa osób do pracy a według mnie nie powinien przychodzić
nikt, kto nie musi.
W wielu firmach zwiększono ilość pracujących
na HO w stosunku do przedwakacyjnego okresu.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że wielu
pracowników cały czas przychodzi do pracy ryzykując swoim i ich rodzin
zdrowiem, ale w tym akurat momencie niebywałego przyrostu zachorowań każda
osoba więcej w firmie niż to jest niezbędne, to kolejne zagrożenie, dla tej
osoby i jej bliskich ale i dla tych którzy muszą przychodzić. Mam nadzieję, że
przełożeni dadzą swoim pracownikom, którzy mogą pracować zdalnie jasny
komunikat, żeby zostali w domu a nie tak jak w komunikacie zastosowano
nadzwyczajną demokrację jak nigdy – dobrowolność, jakoś nie przekonuje mnie intencja
tego komunikatu, oj nie.
Szczepienia przeciw grypie, no cóż, tylko dlatego, że nie
bardzo lubię kopać leżącego na łopatkach, to nie będę się już wyżywał na Grupie
Polpharma, jak to „Duży Może Więcej – ale sp…….ć”. Powiem tylko: PRZEPRASZAM
tych wszystkich których skutecznie namówiłem na szczepienia i jak w tamtym roku
ciężko było znaleźć chętnych do szczepienia (chyba 2*po 30 osób), to w tym roku
zapisało się około 160 naszych pracowników. PRZEPRASZAM, bo raczej nikt Was nie
zaszczepi, bo szczepionek nie załatwiono dla „maluczkich”. W poniedziałek drugi termin szczepienia, jak
wiemy z komunikatu szczepimy w Polfie małe dzieci, kobiety w ciąży, emerytów,
ale też osoby z chorobami
współtowarzyszącymi (wykaz chorób w komunikacie). Nie pozostaje nic innego tym
co się zapisali na szczepienia, jak wypełnić w ankiecie jakie to choroby
współtowarzyszące mają no i pamiętać jakie leki zażywają.
To tyle o „nieszczepieniach” ☹.
To po prostu wstyd
i tyle.
Jeszcze parę zdań o zagrożeniach wynikających
z potrzeby przyjeżdżania do pracy w okresie lawinowego przyrostu zachorowań.
Pisałem do Zarządu Polfy o przeanalizowanie możliwości dowożenia pracowników,
póki co nie ma żadnej reakcji, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że to temat
raczej trudny do przeprowadzenia. Chociaż są firmy które dowożenie pracowników
organizują i tam pracownicy mają zakaz poruszania się komunikacją miejską np.
Unilever w Bydgoszczy. Natomiast świta mi taki być może naiwny pomysł, ale
dlaczego nie spróbować. Otóż jakaś liczba pracowników przyjeżdża swoimi
samochodami z różnych stron Warszawy i okolic. Kiedyś apelowałem do tych
pracowników aby zabierali jadąc do Polfy swoich znajomych. Nie wiem czy to
zadziałało, no bo nikt tego nie koordynował. Dlatego innowacja tego pomysłu
mogłaby polegać na tym, że pracownik który sam jedzie do pracy samochodem np. załóżmy
z Ursynowa i chce zabrać z tych okolic lub po drodze innego pracownika to
zgłasza do mnie tę inicjatywę. Ja ogłaszam, że jest możliwość dojazdu z
Ursynowa, do mnie zgłasza się osoba która chce z tego skorzystać a ja
powiadamiam pracownika, kierowcę z Ursynowa.
Jak wspomniałem może brzmi to naiwnie, czy
banalnie, ale może spróbujmy czy to zadziała. Jak by udało się nawet chociaż kilka
osób tak zorganizować to i tak byłoby to ważne dla ich bezpieczeństwa, bo jazda
w komunikacji miejskiej jest dla naszych pracowników największym zagrożeniem, no
może po weselach.
Jeśli ktoś z Was został przekonany, że warto
spróbować, to niech da mi znać, mogę to próbować koordynować.
Przypominam, zmienia się
nam ubezpieczyciel. Niedługo
nacieszyliśmy się Hestią, do tego ubezpieczyciela usilnie nas namawiało „centralne
sterowanie Grupą”. Wcześnie „całe wieki” byliśmy w PZU. Po kilku latach (dwóch
czy trzech, nie chce mi się sprawdzać) preferowany przez Grupę ubezpieczyciel,
połamał sobie na nas zęby i zrezygnował 😊 😊
😊, to już kolejny
negatywny wynik „centralnego sterowania”. Najfajniejsze jest to w tym całym
zamieszaniu, że wracamy do PZU, nic dodać.
Tak czy inaczej, proszę pamiętać, że
należy przystąpić do nowego ubezpieczenia na życie do
dnia 15 listopada aby kontynuować ubezpieczenie od 1 grudnia już w PZU.
Obecne ubezpieczenie wygasa 30.11.
Szczegóły w komunikacie z dnia 20 listopada.
U właściciela ; W farmacji |
|
PAŃSTWOWA POLFA UROSŁA NA PANDEMII Puls Biznesu
Polfa Tarchomin w marcu rozpoczęła produkcję płynów dezynfekcyjnych.
Wypracowuje już z nich większe przychody niż ze sprzedaży leków, a teraz do oferty
dołącza maseczki. Marcel Zatoński Polfa Tarchomin w marcu rozpoczęła produkcję płynów dezynfekcyjnych. Wypracowuje
już z nich większe przychody niż ze sprzedaży leków, a teraz do oferty dołącza
maseczki Po fali prywatyzacji w państwowych rękach pozostała tylko jedna Polfa
i w czasie pandemii stała się głównym źródłem zaopatrzenia dla sektora
publicznego, generując rekordowe przychody. Nie chodzi jednak o sprzedaż leków,
tylko o... płyny dezynfekcyjne. Na samym początku pandemii uruchomiliśmy w ekspresowym
tempie produkcję płynów dezynfekcyjnych, na które było olbrzymie
zapotrzebowanie. Rozpoczęcie ich wytwarzania nie wymagało dużych nakładów
kapitałowych linie produkcyjne tego rodzaju nie są drogie, w przypadku linii do
opakowań o małej pojemności mieliśmy je gdzie postawić, szybko zorganizowaliśmy
też podwykonawców wraz z niezbędnym zabezpieczeniem surowców i proces kontroli
jakości. W rezultacie w tym roku sprzedaż płynów przynosi nam większe przychody
niż podstawowa działalność lekowa mówi Jarosław Król, prezes Tarchomińskich
Zakładów Farmaceutycznych Polfa. Dezynfekcyjne miliony W publikowanym przez Ministerstwo
Zdrowia wykazie zakupów na potrzeby walki z pandemią państwowa Polfa pojawia
się kilka razy. Zamawiano w niej środki do dezynfekcji rąk (prawie 2,4 mln
opakowań 5-litrowych i 0,8 mln mniejszych) oraz podłóg i innych powierzchni
(ponad 0,5 mln sztuk), a także kilkanaście tysięcy dyspenserów do płynów na
potrzeby szkół. Łączna wartość tych zamówień to ponad 280 mln zł. Tymczasem w
ubiegłym roku tarchomińska Polfa na podstawowej działalności wypracowała 236,5
mln zł przychodów. Sprzedaż płynów można traktować jako zdarzenie jednorazowe,
popyt na nie wciąż jednak jest wysoki, a my od począt- ku pandemii byliśmy w
stanie zapewnić dużą podaż. Marże osiągane na tej działalności są niższe niż w
przypadku produkcji i sprzedaży leków, są jednak wystarczające na pewno nie
dopłacamy do tego biznesu. Wszystkie zyski przeznaczymy na inwestycje. Wkrótce
startujemy z budową nowej fabryki leków onkologicznych, której sfinansowanie
będzie łatwiejsze dzięki wyjątkowym przychodom pandemicznym mówi Jarosław Król.
W nowej fabryce państwowa Polfa ma wytwarzać m.in. leki „highly potent",
czyli wysoce aktywne w małych dawkach farmaceutyki wykorzystywane w terapii nowotworów,
a także hormony czy sterydy. Pandemia pandemią, ale na nowotwory w Polsce
każdego tygodnia umierają 2 tys. osób. Zamierzamy stworzyć najnowocześniejszą w
tej części Europy fabrykę tego typu leków, co wymaga dużych nakładów na
infrastrukturę i linie produkcyjne, potrzebujemy też pieniędzy na badania nad
nowymi terapiami. Kamień węgielny powinniśmy wmurować w drugim kwartale
przyszłego roku, a nowy zakład będzie gotowy dwa lata później. Koszt całej
inwestycji szacujemy na 450 mln zł, więcej niż zakładaliśmy początkowo mówi
Jarosław Król. Inwestycyjne plany Budowa fabryki w dużej mierze zostanie
sfinansowana dzięki podwyższeniu w końcu ubiegłego roku kapitału spółki, w
ramach którego ze skarbu państwa do Polfy trafiło 200 mln zł. Nieco wcześniej
spółka sprzedała kilka hektarów gruntów w Warszawie na potrzeby realizacji
programu Mieszkanie za 36 mln zl brutto. Do tego dochodzą regularnie
wypracowywane przez nas zyski z działalności lekowej i teraz ze sprzedaży produktów
potrzebnych do walki z pandemią. Zamierzamy jeszcze sprzedać część gruntów przy
naszych zakładach już nie na budownictwo mieszkaniowe ze względu na hałas,
tylko najprawdopodobniej na potrzeby nowej zajezdni autobusowej. Po pozyskaniu
około 65 mln zł kredytu będziemy w stanie sfinansować całą inwestycję mówi
Jarosław Król. Dodatkowe zyski mają przynieść spółce dostawy nie tylko płynów
do dezynfekcji, ale też innej kategorii produktów potrzebnych w czasie
pandemii, czyli maseczek jednorazowych. Zakończyliśmy we współpracy z
podwykonawcami przygotowania do masowej produkcji i proces certyfikacji, w tym
tygodniu pudla maseczek z logo TZF trafiły do hurtowni. Nasze moce produkcyjne
to 30 mln maseczek miesięcznie i mogą zostać zwiększone. Odpowiadamy na rynkowe
zapotrzebowanie maseczki sprowadzano głównie z Chin, gdzie były problemy z
jakością u części dostawców, lub z USA, gdzie z kolei problemem była cena mówi
Jarosław Król. Lekowa ekspansja Tymczasem podstawowa działalność lekowa Polly
Tarchomin w wyniku pandemii ucierpiała. Budżet na ten rok zakładał, że spółka
osiągnie 261,7 mln zł przychodów (o 10,6 proc. więcej niż rok wcześniej) przy
9,4 mln zł zysku netto. W 2019 r. czysty zysk sięgnął 33,9 mln zł, ale duży
wpływ na to miała sprzedaż nieruchomości. Przychody ze sprzedaży leków na
początku roku realizowaliśmy zgodnie z budżetem, potem jednak sytuacja uległa
diametralnej zmianie. Oczywiście wynik będzie znacznie wyższy niż w 2019 r. ze
względu na płyny i maseczki, ale na rynku krajowym od marca obserwowaliśmy
wyraźny spadek sprzedaży z podstawowych produktów, a sytuacja zaczęła wracać do
normalności dopiero we wrześniu mówi Jarosław Król. Polfa Tarchomin jest
producentem szerokiego katalogu podstawowych leków: antybiotyków, leków
dermatologicznych oraz działających na ośrodkowy układ nerwowy, a także m.in.
insuliny ludzkiej. Spadła przede wszystkim sprzedaż antybiotyków, bo w czasie
izolacji społecznej ludzie rzadziej zapadali na zwykle choroby a przynajmniej
rzadziej chodzili do lekarza, co przełożyło się na mniej recept. Oczekiwaliśmy,
że na rynku polskim osiągniemy w tym roku ponad 220 mln zł przychodów ze
sprzedaży leków, ale wynik będzie bliższy 200 mln zł. Jest to jednak wynik cały
czas lepszy niż ogólna tendencja rynkowa, gdzie spadek wynosi w niektórych
kategoriach ok. 30 proc. mówi Jarosław Król. Zgodnie z planem rośnie natomiast
sprzedaż eksportowa spółki. Przyniesie w tym roku ok. 40 mln zl przychodów.
Dostarczamy produkty przede wszystkim do krajów dawnego bloku wschodniego, ale
intensywnie pracujemy nad ekspansją na rynki zachodnioeuropejskie, a także
m.in. na Bliskim Wschodzie i Kanadzie. To są jednak długotrwale procesy po
nawiązaniu kontaktów handlowych trzeba przejść procedury rejestracyjne, które
zazwyczaj trwają około 18 miesięcy. Efekty obecnych działań będzie więc widać w
rachunku wyników za dwa lata mówi Jarosław Król. PANDEMICZNE ZYSKI: Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne Polfa,
którymi kieruje Jarosław Król, w ubiegłym roku miały
niespełna 240 mln zł przychodów. W tym roku będzie to ponad 0,5 mld zł, bo
spółka kontrolowana przez skarb państwa realizowała duże zamówienia na płyny
dezynfekcyjne. Wyjątkowe zyski mają w całości pójść na budowę nowej fabryki
leków. OKIEM EKSPERTA. Trudny rok dla producentów DR JAROSŁAW FRĄCKOWIAK prezes firmy doradzo-analitycznej
PEN PharmaSequence tym roku oczekiwano 5-procento- wego wzrostu wartości
aptecznego rynku farmaceutycznego w Polsce. Zaczęto się zgodnie z planem, ale w
marcu przyszedł C0VID i prognozy stały się nieaktualne. W pierwszych tygodniach
pacjenci masowo kupowali leki na symptomy przeziębienia, których sprzedawało
się 100 proc. więcej niż rok wcześniej. Po górce nastąpił dołek — w czasie
lockdownu i przy utrzymującym się dystansie społecznym sprzedaż leków,
zwłaszcza podstawowych, była wyraźnie niższa. Rzadziej chodzono do lekarzy,
podczas teleporad trudniej też diagnozować nowe schorzenia, a chodzenie w
maseczkach ograniczało infekcję — pozornie więc społeczeństwo w tym roku nam
ozdrawiało, co przekłada się na gorsze od oczekiwań wyniki firm
farmaceutycznych. Od początku roku do teraz cały rynek
apteczny wzrósł wartościowo o 0,6 proc., ale ilościowo spadł o 3,4 proc., czyli
kupiliśmy mniej opakowań leków za wyższą cenę. W przypadku leków na receptę
jest to — odpowiednio — 0,3 i 4,1 proc. W takich warunkach producenci leków generycznych
— tacy jak Polfa Tarchomin, w której Portfolio dużą rolę
odgrywają antybiotyki i leki na choroby przewlekłe — zazwyczaj cierpią bardziej
niż producenci innowacyjni, którzy działają na wyższych marżach. Oczywiście
w tym roku znacznie wzrosła sprzedaż produktów dezynfekcyjnych, ale trzeba
pamiętać, że państwowe zamówienia w czasie pandemii to pojedynczy strzał, a nie
coś, na czym można budować trwały model biznesowy. W dłuższej perspektywie
szansą może być natomiast to, że w Polsce — i w ogóle w Europie — może wzrosnąć
publiczne wsparcie dla firm, które pozwolą uniezależnić się od azjatyckich
producentów podstawowych substancji czynnych, z którymi obecnie niemożliwa jest
konkurencja cenowa.
W kraju i na świecie |
|
|
Minimalna pensja – krajowa i europejska!
NSZZ „Solidarność” walczy od wielu lat,
aby wprowadzić mechanizm prawny, który gwarantowałby minimalne wynagrodzenie za
pracę na poziomie przynajmniej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Co prawda,
w ostatnich latach, za rządów Zjednoczonej Prawicy, minimalna pensja zaczęła
znacząco rosnąć, ale wciąż zależy to przede wszystkim od decyzji rządu. W 2019
roku NSZZ „Solidarność” zainicjował dyskusję o europejskiej płacy minimalnej. Premier Donald
Tuska obiecał związkom zawodowym przy okazji negocjacji pakietu
antykryzysowego, że do końca 2009 roku powstanie harmonogram dojścia płacy
minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Wobec braku realizacji przez
rząd PO-PSL złożonej obietnicy, NSZZ „Solidarność” zebrała 300 tys. podpisów
pod obywatelskim projektem ustawy, która zakładała stopniowe podwyższanie
minimalnego wynagrodzenia do wysokości 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w
gospodarce narodowej w tempie zgodnym z tempem wzrostu gospodarczego. Jednak
mimo poparcia tak dużej liczby obywateli, projekt został zignorowany przez
rządzącą wówczas koalicję. Rządy Zjednoczonej Prawicy przyniosły wzrost płacy
minimalnej, w przyszłym roku ma ona wynieść nawet ponad 50 proc. przewidywanego
średniego wynagrodzenia. Jednak to nie załatwia sprawy, bo minimalna płaca
wciąż zależy od decyzji polityków. Szansą na uregulowanie tej sprawy może stać
się wprowadzenie europejskiej płacy minimalnej. W lutym tego roku ponad 80
proc. central związkowych zrzeszonych w Europejskiej Konfederacji Związków
Zawodowych opowiedziało się za europejską płacą minimalną. Ma ona wynosić 50
proc. przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju. Był to sukces NSZZ
„Solidarność”, który skupił wokół tego przedsięwzięcia największe centrale
Europy Środkowo-Wschodniej. Dzisiaj EKZZ reprezentujący ponad 60 mln
pracowników ma pełny mandat, by na forum Komisji Europejskiej zabiegać o nową
dyrektywę. Przeciwne były centrale związkowe z krajów skandynawskich i
Słowacja, które lobbowały za innymi rozwiązaniami. – Jeśli uda się przeforsować
dyrektywę o europejskiej płacy minimalnej, będzie to wielki krok do
ujednolicenia unijnego rynku pracy – mówił po głosowaniu w EKZZ przewodniczący
„Solidarności”. I przypomina, że obok swobody przepływu kapitału, swobody
działalności gospodarczej, musi działać jednolity rynek pracy. Co ważne,
tworzenie norm prawnych dla płacy minimalnej zapowiedziała również
przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Według najnowszych
oficjalnych danych osoby otrzymujące ustawową płacę minimalną są zagrożone
ubóstwem w większości państw członkowskich UE. Ustawowa krajowa płaca minimalna
obowiązuje w 22 państwach członkowskich UE, w 10 państwach członkowskich
ustawowe minimum wynosi 50 proc. lub mniej krajowej mediany wynagrodzenia. „Cała
płaca minimalna ma na celu ustalenie granicy między przyzwoitością a ubóstwem.
Fakt, że większość ustawowych płac minimalnych w całej UE jest świadomie
ustalana poniżej progu ubóstwa, jest skandaliczny. Jeśli ktoś pracuje na pełny
etat, nie powinien być zmuszany do wybierania między ogrzewaniem a jedzeniem. –
powiedział zastępca sekretarza generalnego EKZZ Esther Lynch.
Miara Mirosław Przewodniczący KM NSZZ |
|