PIGUŁKA Co słychać w Solidarności |
23.04.2021r. nr 13/21 |
W Polfie Warszawa
S.A. |
|
W tygodniu
W poniedziałek 19 kwietnia 2021 r. moglibyśmy obchodzić rocznicę sprzedaży Polfy. Tak, tak minęło właśnie w tym tygodniu, dziewięć lat od dnia podpisania dokumentów związanych ze sprzedażą naszej fabryki. Napisałem, moglibyśmy obchodzić rocznicę, ponieważ raczej nikt nie kwapi się do świętowania tej daty, ani właściciel a już na pewno nie my pracownicy. Nie cieszy nas ta rocznica, bo akt sprzedaży Polfy Warszawa w dniu 19 kwietnia 2012 powoduje to, co nas czeka w 2023 r. czyli likwidację Polfy. Nie cieszy również zbudowana nowa fabryka w Duchnicach, bo jak na dzisiaj nie widzimy tu działań, które powinny doprowadzić do przejęcia naszych pracowników przez tę nową firmę. Ja pamiętam i będę pamiętał obietnicę właściciela, że nie likwiduje nam fabryki, bo buduje nam nową. W 2023 roku zobaczymy jak sprawdzi się ta obietnica tzn. zobaczymy czy nasi pracownicy tracąc pracę w Polfie zostaną zatrudnieni w nowej fabryce w Duchnicach. Oczywiście pierwszym sprawdzianem obietnicy, będą pracownicy zwalniani już w 2022 roku z powodu przenoszenia produkcji do Starogardu Gdańskiego, oni powinni być zatrudnieni do Duchnic, zobaczymy jak będzie. Póki co nie mamy żadnych powodów do świętowania wspomnianej wyżej rocznicy, oj nie mamy.
Sytuacja covidowa
w Polfie raczej na poziomie stabilnym, około 13 osób na zwolnieniach i kwarantannach
a w kraju zanosi się na znaczny spadek
zachorowań. Może odetchniemy od tego koszmaru w końcu. Szczepień coraz więcej,
zachorowań mniej, to by wskazywało, że kraj powinien zmierzać do normalności.
Niestety znów słychać o jakiejś mutacji indyjskiej o możliwości czwartej fali i
tak naprawdę nie wiemy co będzie. Dobrze byłoby wrócić do normalności, bo
ludzie stają się coraz bardziej wyczerpani, znerwicowani nasilają się stany
depresyjne. Ci co chodzą do pracy
narzekają, że muszą chodzić a ich koledzy siedzą na Home Office. Ci co siedzą w
domach i pracują online, wpadają w depresje a nawet w alkoholizm, dochodzi do
przemocy w rodzinach, jak można się dowiedzieć z różnych przekazów medialnych.
Nawet w naszej firmie można dostrzec
pewne animozje jednych do drugich, taki powstał nowy podział pracowników na strategicznych
przychodzących do firmy i tych co mogą pracować z domu. Od strony logicznej
wszystko jest jasne, że pracownicy mogący pracować zdalnie powinni tak pracować,
ale to wszystko już za długo trwa i budzą się w ludziach różne nie zawsze do
końca słuszne emocje. Pracownicy Polfy są w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo ponad
rok zagrożenia covidowego i końca tego nie widać a widać niestety koniec ich
firmy. To powoduje frustrację pracowników i zaczyna się robić nerwowo i moim zdaniem to
będzie narastać. Dlatego potrzebny jest jak najszybszy koniec tego koszmaru
pandemii, na co mamy wpływ w bardzo małym stopniu i jest potrzebny plan
zagospodarowania naszych pracowników w nowej fabryce, na co mają wpływ nasi
decydenci. Mam nadzieję, że naprawdę ktoś zacznie mocno nad tym pracować i
przedstawi chociażby zgrubne założenia zatrudnienia naszych pracowników podczas
procesu wygaszania Polfy. Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli pracownicy
Polfy nie zobaczą w tym roku konkretnego światełka dotyczącego ich przyszłości,
to zarządzający firmą obudzą się jak to się mówi „z ręką w nocniku”, bo
pracownicy zaczną szukać sami rozwiązań, nie czekając bez końca na konkretne
założenia i druga rata retencji może nie wystarczyć, aby zatrzymać ludzi. Moim
zdaniem potrzebny jest w tym roku konkretny plan, konkretne porozumienie dające
obecnym pracownikom gwarancje pracy po zamknięciu Polfy. Mam nadzieję, że tak
się stanie, że usłyszymy konkrety, że powstanie jakieś porozumienie dotyczące
przyszłego zatrudnienia. To spowoduje, że nasi pracownicy będą do końca
wypełniać swoje obowiązki jak tylko potrafią najlepiej, bo będą mieli
świadomość przyszłości. Nie zawsze można zapewnić przyszłość pracownikom
podczas zamykania firmy, to wiem, ale w tym przypadku można, bo powstaje nowa fabryka,
tylko ktoś musi chcieć to zrobić. Może to nie jest proste, ale jestem pewien,
że do wykonania.
U właściciela ; W farmacji |
|
Aż połowa pacjentów kupuje
wprowadzony lek na rynek pod wpływem reklam Rynek
Zdrowia
Osoby cierpiące na choroby przewlekłe powinny zachować szczególną ostrożność stosując leki OTC Najczęściej sięgamy po leki przeciwbólowe, leki na objawy przeziębienia i grypy, witaminy i minerały oraz leki na dolegliwości ze strony układu pokarmowego Za zakupem leków bez recepty często stoi ich powszechna reklama Eksperci wskazuję, że chodzi o osoby z takimi chorobami jak nadciśnienie tętnicze, jaskra, nadczynność tarczycy i choroba wieńcowa. Przyjmowanie leków, które są dostępne bez recepty (tzw. leków OTC) to obecnie plaga. W ciągu ostatnich kilkunastu lat popyt na te leki w Polsce wzrósł ponad czterokrotnie. Zajmujemy jedno z pierwszych miejsc w Europie pod względem liczby opakowań preparatów farmaceutycznych kupowanych w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Pandemia jeszcze nasiliła ten problem, bo przy trudniejszym dostępie do lekarza i w obawie przed zakażeniem częściej próbujemy pozbyć się dolegliwości na własną rękę. Wskazana szczególna ostrożność Osoby cierpiące na choroby przewlekłe powinny zachować szczególną ostrożność stosując leki OTC i korzystać z porady lekarza lub farmaceuty w celu uniknięcia niepożądanych skutków zdrowotnych - powiedziała w poniedziałek (19 kwietnia) prof. Dorota Wrześniok z Katedry i Zakładu Chemii i Analizy Leków Wydziału Nauk Farmaceutycznych w Sosnowcu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (SUM) w Katowicach. Jak wskazuje dr hab. Artur Beberok z SUM, za zakupem leków bez recepty często stoi ich powszechna reklama, która - jak się okazuje - ma ogromny wpływ na wybory pacjentów. Aż połowa z nich kupuje wprowadzony lek na rynek pod wpływem kampanii reklamowych. Najczęściej sięgamy po leki przeciwbólowe, leki na objawy przeziębienia i grypy, witaminy i minerały oraz leki na dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Bezpieczne, bo bez recepty? Wiele osób uważa, że leki bez recepty są bezpieczne, ponieważ można je łatwo kupić nie tylko w aptece, ale i w sklepie, czy na stacji benzynowej. To wywołuje przekonanie, że można je stosować bez ograniczeń i bez kontroli lekarza czy farmaceuty. Jednak stosowanie tych leków w nadmiernych ilościach, niezgodnie z zaleceniami oraz przyjmowanie tych samych substancji pod postacią różnych nazw handlowych może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych, w tym przedawkowania lub zatrucia - podkreśla prof. Dorota Wrześniok. Realnym zagrożeniem, związanym ze stosowaniem preparatów bez recepty, jest wystąpienie szkodliwych reakcji w połączeniu z innymi lekarstwami, zwłaszcza tymi przyjmowanymi w chorobach przewlekłych. Na przykład zażywanie popularnych leków przeciwbólowych może prowadzić do zmniejszenia skuteczności niektórych leków przeciwnadciśnieniowych. - W przypadku nadużywania leków przeciwbólowych, najbardziej widoczne jest uodpornienie organizmu, które wiąże się z tym, że dla osiągnięcia efektu, czyli uśmierzenia bólu, pacjent potrzebuje coraz większych dawek, które musi przyjmować coraz częściej - dodaje Artur Beberok.
Musimy
mieć możliwość produkowania szczepionek w Polsce Termedia
Trzeba zaszczepić 6 mld ludzi, a ciągle brakuje szczepionek przeciw COVID-19. Ze względu na tzw. bezpieczeństwo farmaceutyczne musimy mieć możliwość produkowania i opracowywania szczepionek na własne potrzeby – mówi prof. dr hab. inż. Tomasz Ciach, kierownik Zakładu Biotechnologii i Inżynierii Bioprocesowej Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej, kierujący zespołem pracującym nad polską szczepionką przeciw COVID-19. Opracowanie nowej szczepionki to długi i złożony proces. Każdy preparat szczepionkowy musi pomyślnie przejść kolejne etapy badań w laboratorium, badań przedklinicznych na zwierzętach oraz klinicznych na ludziach. Na jakim etapie jest szczepionka przeciw COVID-19, nad którą pracuje zespół badaczy z Politechniki Warszawskiej, którym pan kieruje?
–
Przeanalizowaliśmy genom wirusa, wybraliśmy z niego kilka fragmentów białek
jako potencjalne antygeny, sprawdziliśmy je pod kątem stabilności genetycznej.
Wirus SARS-CoV-2 ma tendencje do mutowania, więc staraliśmy się wybrać
fragmenty względnie „konserwatywne”, żeby zbyt szybko nie mutowały. Teraz
widzę, że dokonaliśmy bardzo dobrego wyboru, bo te fragmenty białek są do dziś
stabilne, czyli jest szansa, że szczepionka mimo mutacji wirusa będzie długo
działała. Fragmenty białek zakodowaliśmy w postaci DNA do tzw. plazmidu, który
wprowadziliśmy do bakterii Escherichia coli. Bakterie te są często stosowane do
produkcji białek, wiele leków wytwarza się z ich wykorzystaniem. Stworzyliśmy
cztery szczepy modyfikowanych genetycznie bakterii E. coli, wytwarzających
fragmenty białek charakterystycznych dla SARS-CoV-2, tzw. kolców, tworzących
koronę wirusa. Zaczęliśmy oczyszczanie produkowanych przez bakterie białek
wirusa. Przenieśliśmy produkcję, czyli hodowlę, do pomieszczeń o bardzo
wysokiej czystości. Pracujemy już nad formulacją szczepionki, czyli mamy
nanocząstki, do których białka wirusa będą przyczepiane chemicznie. Te nanocząstki
z przyczepionymi białkami wirusa zostaną podane myszom, a potem ludziom.
Jesteśmy jeszcze przed badaniami na zwie rzętach. Do nich potrzebny jest nam
partner. My na politechnice nie mamy zwierząt. Prowadzimy rozmowy z polskimi i
zagranicznymi firmami, które być może wesprą nasze działania. Od jak dawna
trwają badania nad tą szczepionką? Zaczęliśmy w maju–czerwcu 2020 r. To był okres
totalnego lockdownu, więc wielu odczynników i sprzętu nie można było kupić,
musieliśmy na nie czekać miesiącami. Teraz mamy już bardzo dobrze wyposażone i
zorganizowane laboratorium, w którym będziemy mogli opracowywać kolejną
szczepionkę lub przystosowywać tę, nad którą pracujemy, do nowego wariantu
zmutowanego wirusa. Do etapu badań na zwierzętach potrzebujemy jeszcze
miesiąca, może dwóch miesięcy.
Czy
to jest niezależny projekt, niesponsorowany przez żadną firmę? Projekt jest
finansowany wyłącznie z funduszy własnych Politechniki Warszawskiej, dlatego
tempo prac jest takie, a nie inne. Ale jestem bardzo zadowolony z tego, co już
udało się nam zrobić. Wszystko jest gotowe i potrzebujemy kilku tygodni, żeby
wprowadzić zmiany w genomie, aby produkować nowe białko na nową odmianę wirusa.
Niestety, nie mamy tak potężnego zaplecza jak np. Pfizer, nasz zespół to ok. 10
osób, ale bardzo intensywnie wszyscy pracujemy na trzy zmiany. Co zawiera
potencjalna polska szczepionka przeciw COVID-19? Jest to szczepionka białkowa
oparta na białkach rekombinowanych, hodowanych w bakteriach. Tą metodą są
produkowane np. szczepionki przeciw żółtaczce wszczepiennej. Jest to
szczepionka bezpieczna i skuteczna. Jej zaletą jest to, że nie musi być
przechowywana w szczególnych warunkach – wystarczy lodówka. Jak to możliwe, że
według wyliczeń szczepionka opracowywana na uczelni mogłaby kosztować około 1
euro, podczas gdy cena obecnych na rynku wynosi 10–30 euro? To dlatego, że
stosujemy technologię nastawioną na masową produkcję. Pfizer zastosował
technologię, która pozwoliła na stworzenie pierwszej dawki szczepionki w jak
najkrótszym czasie. My nastawiliśmy się na otrzymanie szczepionki taką
technologią, żeby ją można było produkować na kilogramy. Trwają poszukiwania
sponsora, który sfinansowałby dalsze badania.
W
jakiej wysokości dofinansowanie jest potrzebne? Sponsor to jedno, ale przede
wszystkim poszukujemy partnera, który nam pomoże w dalszych pracach.
Poszukujemy partnera mającego wiedzę i doświadczenie w produkcji szczepionek,
posiadającego laboratoria i linie produkcyjne, które posłużą do wytwarzania
naszej szczepionki. Już do badań na ludziach szczepionka nie może powstać w
laboratorium politechniki, tylko na linii produkcyjnej zakładu
farmaceutycznego. Nikt nie pozwoli szczepić ludzi szczepionką z takiego
laboratorium jak nasze. Jeśli udałoby się znaleźć sponsora i partnera, w jakim
czasie pana zespół byłby w stanie doprowadzić do prób klinicznych? – Badania na
myszach można by rozpocząć w ciągu dwóch miesięcy, a na ludziach w ciągu
sześciu. Czy uważa pan, że teraz, kiedy na rynku jest już kilka szczepionek, w
jakiś sposób sprawdzonych, znajdzie się jeszcze miejsce na tę przygotowywaną w
Polsce?
– Musimy zaszczepić 6 mld ludzi, a ciągle
brakuje szczepionek przeciw COVID-19. Trzeba pamiętać, że jeśli nie zaszczepimy
80 proc. populacji, to wirus zmutuje i wróci w innej odmianie. Konieczne jest
więc wyprodukowanie 6 mld dawek szczepionek, dlatego jest miejsce dla kolejnych
kilkudziesięciu firm farmaceutycznych. Uważam, że ze względu na tzw.
bezpieczeństwo farmaceutyczne musimy mieć w Polsce możliwość produkowania i
opracowywania szczepionek na własne potrzeby.
W kraju i na
świecie |
|
|
Co
zrobić z pieniędzmi uciułanymi w OFE? Będą 2 miesiące na podjęcie decyzji!
Ponad 15 milionów Polaków będzie musiało podjąć
decyzję czy wybrać IKE plus czy ZUS jako miejsce przekazania swoich
oszczędności zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Jeżeli tego nie
zrobią, państwo skieruje ich do IKE plus.
Konieczność podjęcia
tej decyzji wynika z rządowych planów likwidacji OFE. Obecnie zgromadzonych
jest tam około 148 mld zł środków co oznacza średnio po 9 tys. 630 zł na
członka OFE. Projekt stosownej ustawy procedowany jest obecnie w Sejmie. Na
jego temat bardzo krytycznie wypowiedziała się „Solidarność”. W ocenie naszego
związku, projekt obciążony jest fundamentalną wadą- domyślą opcją winna
być opcja transferu środków do ZUS (z którego wypłacane będzie świadczenie
dożywotnie) a nie do IKE plus (wypłata świadczenia nie będzie miała charakteru
świadczenia dożywotniego).
Na początku przedstawmy planowany harmonogram
likwidacji OFE:
1 czerwca 2021 – planowane wejście w życie ustawy;
1 czerwca 2021 - 2 sierpnia 2021 – czas na podjęcie
decyzji przez członka OFE. Jeżeli zachowamy się biernie i nie złożymy
oświadczenia środki trafiają do IKE plus;
1 grudnia 2021 – przekazanie środków z OFE do ZUS (w
odniesieniu do osób, które podejmą decyzję o transferze środków do ZUS i złożą
drogą pocztową oświadczenie).
Środki przekazane
do IKE plus (opcja domyślna – gdy nie złożymy żadnego oświadczenia) będą obciążone
opłatą przekształceniową w wysokości 15%. W momencie wypłaty środków (gdy
uzyskamy powszechny wiek emerytalny) nie jest planowany podatek dochodowy.
Środki będą mogły być wypłacone raz lub w ratach. Jeżeli nie dożyjemy wieku
emerytalnego środki podlegają dziedziczeniu. Jeżeli chodzi o waloryzację tych
środków mamy możliwość dużej zmienności (możliwe są także wartości ujemne czyli
mówiąc najprościej środki się skurczą).
Podjęcie decyzji o
transferze środków do ZUS łączy się z brakiem opłaty przekształceniowej. Środki
wpłyną na wysokość przyszłej dożywotniej emerytury. Emerytura w momencie jej
wypłaty podlega podatkowi dochodowemu od osób fizycznych. Środki te nie
podlegają dziedziczeniu. Ich waloryzacja jest gwarantowana- zależy od inflacji
i liczby osób pracujących i ubezpieczonych w FUS.
Rządzący nie
ułatwiają ubezpieczonym podjęcia racjonalnej decyzji: w tej chwili mamy do
czynienia z rosnącą liczbą niewiadomych w tym równaniu. Nie wiemy jakiej
wysokości rząd planuje kwotę wolną od podatku (a zgodnie z nieoficjalnymi
zapowiedziami jej poważna modyfikacja ma być częścią Nowego Ładu), nie wiemy
jak ma zostać przebudowany system podatkowy. Dodatkowo stres związany z
Covid-19 nie ułatwia podjęcia racjonalnej decyzji.
Należy jednak
bardzo wyraźnie podkreślić, że w wypadku kobiet (które żyją dłużej od mężczyzn)
i mają dłuższe okresy przerw w zatrudnieniu (a co za tym idzie zgromadzone
niższe środki w FUS) opcja podniesienia wysokości dożywotniego świadczenia jest
zdecydowanie bardziej racjonalnym posunięciem.
Przy okazji
przypomnijmy, że na naszych subkontach w ZUS znajdują się środki z poprzedniego
transferu środków z OFE do ZUS w 2014 r. Zaksięgowane jest tam łącznie
538 mld zł. To pieniądze zarówno tych, którzy w 2014 r. zdecydowali się
przenieść z otwartych funduszy emerytalnych do ZUS, jak i tych, którzy w OFE są
do dziś. Co jest ważne – te środki podlegają dziedziczeniu. W 2020 r. roku ZUS
wypłacił spadkobiercom osób przedwcześnie zmarłych około pół miliarda złotych.
Trzeba pamiętać, że uzyskanie tych środków wymaga aktywnego działania
spadkobiercy (lub osoby wskazanej przez ubezpieczonego).
Miara Mirosław Przewodniczący KM NSZZ |
|