PIGUŁKA Co słychać w Solidarności |
Warszawa 22.10.2021r. nr 34/21 |
W Polfie Warszawa
S.A. |
|
W tygodniu
W związku z rozpoczynającym się procesem „zwijania
Polfy” będę starał się w „Pigułkach” umieszczać informacje praktyczne, które będą
pomocne w okresie który nas niedługo czeka. Dzisiaj o zasiłkach dla bezrobotnych. Osobiście
wierzę, że dla wszystkich zwalnianych pracowników Polfy, którzy będą chcieli
pracować, uda się załatwić zatrudnienie, bądź w nowej fabryce w Duchnicach,
bądź w innych firmach Grupy, bądź poprzez nasze biuro pracy w innych firmach.
Niemniej jednak być może mogą się znaleźć osoby, które przez pewien czas będą
miały status bezrobotnego i wówczas należy skorzystać z możliwości zasiłku dla
bezrobotnych i ten temat dziś chcę przybliżyć.
Komu przysługuje
zasiłek dla bezrobotnych
Zasiłek dla bezrobotnych
może otrzymać osoba, która zarejestruje się w powiatowym urzędzie pracy. Warunkiem
otrzymania świadczenia z Powiatowego Urzędu Pracy jest co najmniej roczny
staż pracy i wykazanie, że pracownik przepracował minimum 365 dni w ciągu 18
miesięcy poprzedzających rejestrację w urzędzie pracy. Do okresu zatrudnienia
nie wliczają się okresy przebywania na urlopach bezpłatnych, jeżeli trwały
dłużej niż 30 dni. We wskazany staż pracy zalicza się okres urlopu
wychowawczego, odbywania zasadniczej służby wojskowej oraz przebywania na
rencie z tytułu niezdolności do pracy. Dodatkowo wnioskujący musi udowodnić, że
za swoja pracę otrzymywał co najmniej minimalne wynagrodzenie, od którego były
odprowadzane składki na ubezpieczenie społeczne i Fundusz Pracy, w 2021 r.
Jak zarejestrować się
w urzędzie?
W urzędzie pracy można
online, korzystając ze strony https://www.praca.gov.pl lub
zgłaszając się osobiście w Powiatowym Urzędzie Pracy. Rejestrując się w
urzędzie pracy warto przedłożyć wszystkie dokumenty dotyczące dotychczasowego
zatrudnienia, dokumenty poświadczające wykształcenie, świadectwa pracy.
Kto nie otrzyma
zasiłku?
Zasiłku dla bezrobotnych nie otrzymają osoby, które po zarejestrowaniu
się jako bezrobotni zostali skierowani przez PUP na szkolenie, staż lub
przygotowanie zawodowe, ale nie skorzystały z oferty urzędu. Dodatkowo, na
zasiłek nie mogą liczyć Ci którzy do pół roku wstecz rozwiązali stosunek
pracy za wypowiedzeniem lub za porozumieniem stron a także zostali zwolnieni
dyscyplinarnie. Zasiłku nie otrzymają Ci którzy otrzymali odszkodowanie za
skróceni okresu wypowiedzenia. Wyjątek stanowi porozumienie stron zawarte w
związku z upadłością pracodawcy, likwidacją etatów.
Ile wynosi zasiłek
dla bezrobotnych?
Podstawowa kwota zasiłku dla bezrobotnych w 2021 roku wynosi: od
1 września 2020 do odwołania: 1200 zł brutto przez pierwsze 90 dni i 942,30 zł
w kolejnych okresach świadczenia. Od czego zależy wysokość zasiłku dla bezrobotnych?
Wysokość świadczenia dla osób bezrobotnych wypłaca przez PUP uzależniona jest
od stażu pracy. I, tak:
Zasiłek w
wymiarze 80 proc. świadczenia otrzymają osoby, których staż
pracy nie przekracza 5 lat;
Zasiłek podstawowy 100 proc.
świadczenia przysługuje osobom, których staż pracy mieści się w przedziale od 5
do 20 lat na rynku pracy
Zasiłek podwyższony w
wysokości 120 proc. dostaną z PUP bezrobotni, którzy przepracowali ponad 20
lat;
Kiedy następuje
wypłata zasiłku dla bezrobotnych?
Zasiłek dla bezrobotnych wypłacany jest z dołu. W przypadku,
nabycia prawo do zasiłku w trakcie trwania miesiąca przysługuje on
proporcjonalnie za dni kiedy osoba dokonała rejestracji w urzędzie pracy.
Dodatki do zasiłku
Bezrobotni mogą otrzymać dodatki do zasiłku. 423, 90 zł brutto
otrzyma osoba, która samodzielnie znajdzie pracę. Za kontynuowanie szkolenia na
które wysłał bezrobotnego PUP po samodzielnym znalezieniu pracy bezrobotny
otrzyma 169,60 zł brutto. 169,90 zł otrzyma także osoba, która wykorzysta czas
bezrobocia na studia podyplomowe. Ponadto, za kontynuowanie nauki PUP zapłaci
847,80 zł brutto dodatku. Osoby bezrobotne będące na zasiłku przedemerytalnym
otrzymają 1070,99 zł brutto. Osoby, które skorzystają ze stypendiów
szkoleniowych, stażowych, lub na przygotowanie zawodowe dorosłych mogą liczyć
na 1017,40 zł brutto.
Utrata prawa do
zasiłku
Zasiłek zwykle przyznawany jest na okres 6 miesięcy. Jednak są
sytuacje, kiedy można go stracić. Utracić prawo do zasiłku można w przypadku
odmowy podjęcia zatrudnienia wskazanego przez PUP, odmowy wzięcia udziału w szkoleniu
czy stażu. Prawo do zasiłku utraci również osoba, która podejmie zatrudnienie.
Zasiłek dla
bezrobotnych 2021 - ile trwa?
Zasiłek wypłacany jest osobom bezrobotnym na okres 180 lub 365
dni.
Kto ma prawo do
zasiłku przez rok? Takie rozwiązanie przewidziano dla bezrobotnych:
zamieszkałych w okresie
pobierania zasiłku na obszarze powiatu, jeżeli stopa bezrobocia na tym obszarze
w dniu 30 czerwca roku poprzedzającego dzień nabycia prawa do zasiłku
przekraczała 150% przeciętnej stopy bezrobocia w kraju lub powyżej 50 roku
życia oraz posiadających jednocześnie co najmniej 20-letni okres uprawniający
do zasiłku, lub którzy mają na utrzymaniu co najmniej jedno dziecko w wieku do
15 lat, a małżonek bezrobotnego jest także bezrobotny i
utracił prawo do
zasiłku z powodu upływu okresu jego pobierania po dniu nabycia prawa do zasiłku
przez tego bezrobotnego, lub samotnie wychowujących co najmniej jedno dziecko w
wieku do 15 lat. Okres 180 dni dotyczy zaś bezrobotnych zamieszkałych w okresie
pobierania zasiłku na obszarze powiatu, jeżeli stopa bezrobocia na tym obszarze
w dniu 30 czerwca roku poprzedzającego dzień nabycia prawa do zasiłku nie
przekraczała 150% przeciętnej stopy bezrobocia w kraju.
Tyle na ten temat, jeśli są jeszcze jakieś
niejasności, sądzę, że można dopytać w działającym w firmie biurze pracy.
Reasumując jestem przekonany, że temat zasiłków dla
bezrobotnych nie będzie nam potrzebny, ponieważ uda nam się wspólnie
rozwiązać problemy z zatrudnieniem po zwolnieniu z Polfy.
Na ten temat miałem okazję porozmawiać w dniu 15 października
z właścicielem Grupy Polpharma podczas uroczystości wręczania nagród „Bursztynowego
Galena”.
Przedstawiłem problem jaki moim zdaniem na chwilę obecną, nie pozwala liczyć na
zatrudnienie naszych pracowników w nowej fabryce w Duchnicach. Rozmowa była bardzo
konstruktywna i właściciel z powagą jak sądzę, przyjął moją prośbę
rozwiązania problemu. Jestem bardzo umiarkowanym optymistą w tej sprawie i
jednak mam nadzieję, że poprzez odpowiednie decyzje „polityczne” właściciela,
problem zatrudniania w Polpharma
Biologics Warsaw Sp. z o.o. zwalnianych
w Polfie, naszych pracowników, zostanie pozytywnie rozwiązany.
W tej sprawie również Zarząd Polfy, chcę to jasno przyznać,
jest naszym sojusznikiem i będzie starał
się wpływać na Zarząd w Biologics Warsaw
Sp. z o.o. aby zatrudniano tam naszych pracowników, tak uważam, taką mam
nadzieję.
Organizacje związkowe działające w Polfie będą cały czas
interweniować u właściciela i do Rady Nadzorczej, aby obiecana możliwość zatrudnienia
naszych pracowników w nowej fabryce w Duchnicach stała się faktem.
Jeśli nie uda się zatrudnić w nowej fabryce w Duchnicach
znacznej ilości naszych pracowników a dla pozostałych zwolnionych nie uda się
znaleźć zatrudnienia w innych firmach Grupy i w innych miejscach, to uważam, że
proces „wygaszania Polfy” będzie można określić, największą klęską Grupy
Polpharma w historii.
Osobiście wierzę, że w końcówce roku 2023 uda mi się napisać,
że jednak do tej największej porażki w Grupie Polpharma nie doszło. Wierzę, że
wszyscy decydenci dołożą wszelkiej staranności, aby po bolesnej dla nas decyzji,
likwidacji fabryki z prawie dwustuletnią tradycją, przynajmniej jej
pracownicy nie stali się bezrobotnymi, bo oni do ostatnich chwil ciężko
pracują, aby Grupa Polpharma mogła realizować swoje zadania (obecnie
pracują również w nocy i po 12 godzin, co nie jest standardem w XXI w.sądzę).
Dzisiaj jak wspomniałem wyżej, proces zatrudniania naszych
pracowników w Biologics Warsaw Sp.
z o.o. w Duchnicach widzę bardzo kiepsko, jak wspomniałem, jest potrzeba „decyzji
politycznej” aby to zmienić.
U właściciela ; W farmacji |
|
Od początku przyszłego roku polscy pacjenci z COVID-19 mieliby mieć dostęp do nowego leku. Taki plan ma resort zdrowia. Jak ustalił DGP, ministerstwo już rozmawia z producentem molnupirawiru (leku w formie tabletek) o możliwości jego nabycia. Polska do wyboru ma dwa warianty: albo kupić lek na własną rękę, albo wspólnie z Unią. DGP ustalił, że resort zdrowia chce się porozumieć w tej sprawie bezpośrednio z producentem, z pominięciem Brukseli. Resort zdrowia zastanawia się nad stworzeniem rezerwy obiecującego leku molnupirawiru, jeśli zostanie on dopuszczony do użytku w Europie Jest szansa, żeby najnowszy lek przeciw COVID-19, który jeszcze czeka na rejestrację, stal się szybko dostępny dla Polaków. Jak się dowiedział DGP, rozmowy o jego zakupie prowadzi Ministerstwo Zdrowia. Jak wynika z naszych informacji, wczoraj odbyło się spotkanie z przedstawicielami resortu w tej sprawie. Brali w nim udział m.in. producent nowego leku oraz inne firmy pracujące nad preparatami przeciw COVID-19. Obecni byli również eksperci z Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Dziś w tej samej sprawie odbędzie się spotkanie w Komisji Europejskiej. Bruksela chce przeprowadzić wspólne zakupy leku dla zainteresowanych państw członkowskich, podobnie jak było w przypadku szczepionek Według naszej wiedzy Polska na razie nie dołączy do tej grupy. Rząd ocenia, jaka jest szansa na samodzielne podpisanie umowy z producentami. Ze strony rządu słyszymy, że przy takiej umowie ceny nie będą wyższe, a możemy liczyć na większą elastyczność. Lek nazywa się molnupirawir. Kłopot polega na tym, że wyścig po niego już się zaczął. Choć amerykański urząd odpowiedzialny za rynek lekowy (FDA) jeszcze go nie zarejestrował, to władze USA już złożyły zamówienie opiewające na 1,7 mln pełnych terapii Zrobiły to też Australia i Korea Południowa. Podobnie jak ze szczepionkami, dostępność leku początkowo będzie ograniczona; producent zapewnia, że do końca roku jest w stanie wyprodukować ilość wystarczającą dla 10 mln chorych. Polscy eksperci mówią wprost: lek jest bardzo obiecujący, ale cena wysoka. Leczenie jednego pacjenta kosztuje 700 dol. (ok. 2,8 tys. zł). Przy dużej liczbie chorych, gdzie w sytuacji, gdy lek najlepiej podawać niemal prewencyjnie na samym początku choroby, może to stanowić duże obciążenie dla budżetu Polska i tak planuje zakup centralny. Tak było też z remdesiwirem, innym lekiem przeciwwirusowym, który obecnie trafia do chorych na COVID-19. Na kupowany centralnie preparat następnie zgłaszały zapotrzebowanie szpitale i otrzymywały go (lub nie w zależności od dostępności) z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS). W przypadku nowego preparatu sytuacja byłaby bardziej skomplikowana. Ponieważ jest dostępny w tabletkach, to teoretycznie mógłby trafiać do pacjentów przed przyjęciem do szpitala. Wówczas mógłby go przepisywać lekarz rodzinny. To oznacza jednak że RARS musiałaby wysyłać go bezpośrednio do gabinetów. Zmiana filozofii podawania to dobra wiadomość, bowiem zwiększa szanse na skuteczność leczenia. Problem polega na tym, że jak każdy lek przeciwwirusowy molnupirawir działa najlepiej, kiedy zostanie podany odpowiednio wcześnie. Jak tłumaczy prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, to właśnie kwestia czasu jest największym problemem ze stosowanym obecnie remdesiwirem Niestety, wielu pacjentów bagatelizuje objawy, a kiedy zostaną przyjęci do szpitala, to często na podanie remdesiwiru jest już za późno. Co więcej, Polacy niechętnie przyznają się do koronawirusa, bo pozytywny test dalej oznacza konieczność kwarantanny. W efekcie remdesiwir otrzymuje około jednej piątej pacjentów przyjmowanych na oddział, którym kieruje prof. Flisiak. Producentem molnupirawiru są firmy Merck (poza USA znana jako MSD) oraz Ridgeback Biotherapeutics. Duet ogłosił niedawno, że w badaniach klinicznych preparat zmniejsza ryzyko hospitalizacji i śmierci u osób z lekką i umiarkowaną postacią COYID-ig o połowę. Wyniki były na tyle obiecujące, że firmy już zwróciły się do FDA o rejestrację. Rozpoczęły również produkcję. Molnupirawir to bardzo „sprytny" lek. Podszywa się pod cegiełki, z których zbudowany jest kod genetyczny SARS-CoV-2, czyli RNA. Efekt jest taki, że w wytwarzanych na jego podstawie białkach (RNA to „matryca" do konstrukcji tych cząsteczek) pojawiają się błędy i deformaq'e, skutkiem czego przestają one spełniać swoje funkcje. W pewnym momencie liczba błędów jest tak duża, że niemożliwe jest dalsze namnażanie się wirusa. Jak określił to jeden z ekspertów w rozmowie z magazynem „Naturę", wirus po prostu „zamutowuje się na śmierć". Remdesiwir, obecny na rynku pod nazwą Yeklury, także podszywa się pod cegiełki wirusowego RNA, tyle że w tym wypadku efektem jest zatrzymanie procesu kopiowania (wirus namnaża się w naszych komórkach, wykorzystując do tego ich własną maszynerię). Remdesiwir podawany jest jednak dożylnie. Producent leku, firma Gilead Sciences, prowadzi prace nad nadaniem mu postaci pigułki przyjmowanej doustnie. Na świecie trwają też prace badawcze nad innymi lekami przeciwwirusowymi. Własny projekt prowadzi Pfizer. Roche połączył w tej sprawie siły z firmą Atea Pharmaceuticals w Bostonie. W naszym arsenale obecne są już leki, które wykorzystują przeciwciała a trwają badania nad kolejnymi. Oprócz tego do leczenia COVID-19 potrzebne są też preparaty, które hamują nadmierną odpowiedź immunologiczną ze strony naszego organizmu to główna przyczyna ciężkiej postaci COVID-19. Nowy lek ma być podawany na wczesnym etapie choroby i chronić przed koniecznością hospitalizacji
W kraju i na świecie |
|
|
Wojciech Ilnicki
"S" KWB Turów: Zamknąć TSUE
Tak naprawdę najlepszym postulatem
byłby jeden postulat – zamknąć TSUE, bo to nie jest Trybunał Sprawiedliwości
Unii Europejskiej, tylko to jest Trybunał niesprawiedliwości, który skazuje
osoby na śmierć. To jest dramatyczna sytuacja i jedziemy się temu przeciwstawić,
bo dziś jest kopalnia Turów, jutro będzie kolejna kopalnia, a pojutrze takim
systemem można zamknąć pół Polski - zaznaczył Wojciech Ilnicki,
przewodniczący „Solidarności” Kopalni Węgla Brunatnego Turów.
NSZZ "Solidarność" w piątek 22
października będzie protestować przed siedzibą Trybunału
Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu przeciwko decyzji unijnego
sądu ws. zamknięcia kopalni Turów.
Tak naprawdę najlepszym postulatem byłby jeden
postulat – zamknąć TSUE, bo to nie jest Trybunał Sprawiedliwości Unii
Europejskiej, tylko to jest Trybunał niesprawiedliwości, który skazuje osoby na
śmierć. To jest dramatyczna sytuacja i jedziemy się temu przeciwstawić, bo dziś
jest kopalnia Turów, jutro będzie kolejna kopalnia, a pojutrze takim systemem
można zamknąć pół Polski. (…) To, co się dzisiaj dzieje w Unii Europejskiej,
zmierza ku upadkowi. Na to się nie godzimy. My się zgodziliśmy na sprawiedliwą
Unię Europejską.
- mówił Wojciech Ilnicki, przewodniczący
„Solidarności” Kopalni Węgla Brunatnego Turów, w poniedziałkowej audycji
„Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja. Związkowiec ocenił, że w sprawie
sporu z Czechami "dalej jesteśmy w stanie zawieszenia”.
- Sytuacja jest patowa. Dalej
jesteśmy w stanie „zawieszenia” i dalej jesteśmy skazani na śmierć przez panią
sędzinę, która kompletnie oderwana od rzeczywistości wydała taki wyrok. Jest on
następujący: przez zabezpieczenie sędzia skazała „oskarżonego rozstrzelać, a
osądzić zamierza za pół roku”. To jest niebywały skandal. To jest Unia, która
cały czas chce nam narzucać tzw. praworządność, demokrację przez jednoosobową
dyktaturę. Bez żadnej wiedzy mieszkańcy regionu (wokół kopali Turów – red.) zostali
skazani na śmierć.
-
zaznaczył Wojciech Ilnicki.
Miara Mirosław Przewodniczący
KM NSZZ |
|