PIGUŁKA Co słychać w Solidarności |
Warszawa 29.10.2021r. nr 35/21 |
W Polfie Warszawa
S.A. |
|
W
tygodniu
W dzisiejszej „Pigułce” muszę i chcę
wyrazić swoje olbrzymie rozczarowanie procesem rekrutacji naszych pracowników
do nowej firmy w Duchnicach - Polpharma
Biologics Warsaw Sp. z o.o. Na początek przypomnę nie po raz pierwszy, że budując
fabrykę w Duchnicach i likwidując Polfę Warszawa, obiecano załodze z Polfy
zatrudnienie w Duchnicach. Dzisiaj wiemy, że niestety koncepcja produkcji w
fabryce w Duchnicach zmieniła się i nie będzie tam produkcji naszych leków, no
ale jest to fabryka farmaceutyczna i zatrudnia pracowników i jest ich już tam
ponad 250.
Od
dawna organizacje związkowe działające w Polfie Warszawa robią wszelkie
starania żeby do fabryki w Duchnicach trafiło jak najwięcej naszych pracowników.
Od dawna otrzymujemy zapewnienia „wszystkich ważnych” w Grupie, że po pierwsze
oczywiste jest, że pracownicy z Polfy, to w sposób naturalny najlepsi kandydaci
do pracy w Duchnicach, bo mają odpowiednią praktykę pracy w farmacji. Od dawna
zapewnia nas się, że przecież skoro likwiduje się Polfę, to nasi pracownicy w
pierwszej kolejności powinni być zatrudniani w Duchnicach. Od dawna otrzymujemy
zapewnienia, że wszyscy dołożą najwyższych starań, żeby zatrudniano w
Duchnicach naszych pracowników. Tak od dawna zapewnia nas, nasz Zarząd Polfy,
Zarząd Polpharma Biologics Warsaw, Przewodniczący Rady Nadzorczej jak również Właściciel.
Wszyscy nas od dawna zapewniają i dziś mogę powiedzieć, że wszyscy nas zwodzą
nie chcąc powiedzieć oszukują, chociaż to słowo najbardziej mi się ciśnie na
język. Dlaczego tak mocno to określam ?
Ano dlatego, że jak wspomniałem od dawna wszyscy obiecują a my co chwilę
dowiadujemy się, że nasi pracownicy, którzy aplikują do nowej fabryki – są odrzucani
z kwitkiem, albo nawet nikt do nich nie zadzwonił żeby im odpowiedzieć, że nie będą
przyjęci. Co jakiś czas to zgłaszamy do Zarządu Polfy. Niedawno zgłaszaliśmy do
HR i Zarządu Polpharma Biologics Warsaw. Przedstawialiśmy ten problem jakiś
czas temu na Radzie Nadzorczej i w rozmowie z Właścicielem. I co ? No i g…. . Wszyscy
obiecywali a nikt nie dotrzymuje obietnic.
Dwa
dni temu już „dobiłem się” maksymalnie i „wściekłem do czerwoności” jak
dowiedziałem się, że ostatnio odrzucono trzy kandydatury naszych pracowników z
KJ, którzy aplikowali do Duchnic i jedną aplikującą do Starogardu. Ta „wściekłość”
nie minie póki nie zmienimy sytuacji w tym temacie a to dlatego, że po prostu absolutnie
nie ma naszej zgody na takie zachowanie decydentów.
Uważamy,
że skoro likwiduje się fabrykę z dwustuletnią tradycją, to powinno się zrobić
wszystko co możliwe, powtórzę wszystko co możliwe, aby dla zwalnianych
pracowników znaleźć zatrudnienie. Przede wszystkim w nowej fabryce oraz w
innych fabrykach.
Tymi
ostatnimi wydarzeniami, przyznaję jestem bardzo, bardzo mocno rozczarowany a
właściwie wkurzony, żeby nie powiedzieć dobitniej a to dla tego, że wszyscy „najważniejsi”
obiecywali zająć się tematem a dzieje się tak jak napisałem. Teraz mocno się zastanawiam,
czy po prostu ktoś nas oszukuje a robi to co od początku postanowił, czy po prostu
ktoś nad tym wszystkim nie panuje, co może być bardzo prawdopodobne.
Tak
czy inaczej, jak wspomniałem, „miarka się przebrała” nie możemy tego tak
zostawić. Będziemy interweniować gdzie to możliwe aby sytuacja się odwróciła.
Nasi pracownicy, skoro likwiduje im się fabrykę, muszą mieć „dodatkowe punkty”
w rekrutacji, nawet jeśli mają ciut mniejsze kompetencje od kandydata z zewnątrz,
muszą być przyjęci w pierwszej kolejności. Tylko tak Grupa może wyjść z twarzą,
likwidując nam fabrykę, tak uważam. Związki zawodowe działające w Polfie
chciały ten trudny okres likwidacji firmy przejść wspólnie z Zarządem Polfy na
zasadzie dobrej współpracy i porozumienia, aby wspólnie jak najkorzystniej
rozwiązać wszystkie problemy. Czekamy na rozwiązanie przedstawionego problemu,
bo inaczej będziemy musieli zweryfikować swoją strategię postepowania. Proces rekrutacji
w nowej fabryce w stosunku do naszych pracowników określam dziś jednoznacznie –
skandal.
Na ostatnim forum informacyjnym Grupy, Pani Dyrektor D. Chęć powiedziała, że wszyscy trzymają kciuki za pracowników Polfy Warszawa, żeby do końca wykonywali założoną ilość produkcji, dla dobra pacjentów (może nie dosłownie zacytowałem, ale raczej było to właśnie tak) a ja bym chciał żeby może ktoś w Grupie trzymał kciuki za to, żeby ci ludzie, którzy tu tak ciężko pracują od wielu lat i zamyka się im fabrykę, żeby dostali pracę w nowej fabryce lub w innych firmach Grupy, żeby o nich zadbano tak jak na to zasługują. Jak mają pracować do końca, to muszą być przekonani, że myślimy o nich każdego dnia i robimy wszystko żeby mieli pracę po zamknięciu Polfy. To jest zadanie do wykonania i powinno być wykonane.
U właściciela ; W farmacji |
|
Co czwarty Polak nie ufa publicznej ochronie zdrowia. Chętnie korzysta z prywatnej Rynek Zdrowia
Problemy publicznej służby zdrowia (np. odległe terminy) są powodem, dla którego coraz więcej osób szuka specjalistów w sektorze prywatnym. Część rodaków wysoko ocenia jakość opieki zdrowotnej za granicą, ale koszty leczenia są dla nich nie do przejścia.
Zgodnie z badaniem, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, blisko 46
proc. Polaków korzysta zarówno z publicznej, jak i prywatnej służby zdrowia
Zdaniem Polaków wysoki poziom opieki zdrowotnej oferują m.in. Niemcy, Norwegia
i USA. Jednakże koszty leczenie za granicą są zbyt wysokie dla Polaków Jedynie
41 proc. respondentów zdaje sobie sprawę z tego, że możliwe koszty leczenia za
granicą może pokryć polisa na życie Polacy nie ufają służbie publicznej Na
łamach "Rzeczpospolitej" ukazały się wyniki badania dotyczące
podejścia Polaków do opieki zdrowotnej oraz ubezpieczeń z tym związanych. W
pierwszej kolejności rzuca się w oczy fakt, że aż 46 proc. badanych korzysta z
publicznej i prywatnej służby zdrowia, natomiast 39 proc. wyłącznie z
państwowej opieki. Łączy się to bezpośrednio z zaufaniem – prywatne ośrodki
pozytywnie ocenia 61 proc. badanych, a niestety jedynie 24 proc. dobrze ocenia
publiczną opiekę. Jak podaje "Rzeczpospolita", Polacy bardzo wysoko
oceniają jakość opieki zdrowotnej w krajach takich jak: Niemcy (42 proc.), USA
(33 proc.) i Norwegia (17 proc.). W związku z tym Polacy chętnie pojechaliby
tam na leczenie, gdyby mieli pieniądze. Oprócz tego powodami, dla których
ankietowani nie decydują się na wyjazd zagraniczny są: koszty, bariera językowa
oraz problemy organizacyjne. Czytaj: Kod choroby na L4. Co widzi pracodawca na
zwolnieniu lekarskim? Ubezpieczenie a leczenie. Co wiedzą Polacy? Z tego samego
badania wynika także, że jedynie 41 proc. pytanych osób wie, że koszty leczenia
za granicą może pokryć polisa na życie, z kolei 42 proc. respondentów słusznie
wskazuje, że ubezpieczenie na życie pokrywa wszystkie koszty związane z procesem
leczenia poza granicami Polski (m.in. koszt samego leczenia, leków, przelotów, zakwaterowania).
"Rzeczpospolita" dodaje także, że tylko 13 proc. respondentów
słusznie szacuje, że składka ubezpieczenia pokrywającego leczenia za granicą
wynosi do 100 zł miesięcznie. Czytaj: Stworzyli mapę zamykanych oddziałów
szpitalnych. "Drogie Ministerstwo Zdrowia, kurczy się czas na
działania!" Coraz więcej chętnych na ubezpieczenia prywatne Przypomnijmy,
z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że wartość składki przypisanej
brutto po drugim kwartale 2021 roku wzrosła o 5,5 proc. i wynosi 526,8 mln zł.
Kolejnym - jak napisano - godnym odnotowania trendem jest zauważalny wzrost
troski pracodawców o zdrowie pracowników, m.in. poprzez zapewnienie im
ubezpieczenia zdrowotnego lub poszerzenia obowiązkowej medycyny pracy o pakiety
diagnostyczne, pogłębioną profilaktykę górnych dróg oddechowych i często dostęp
do teleporad. Według Barometru Watch Health Care średni czas oczekiwania na
usługi medyczne w publicznej ochronie zdrowia skrócił się z 3,8 do 3,4
miesiąca. Jednak - jak wskazano - że w wielu dziedzinach medycyny czas ten
znacząco się wydłużył. "Wciąż najdłużej pacjenci muszą czekać na
świadczenie z zakresu ortopedii - ponad 10 miesięcy, chirurgii plastycznej,
neurochirurgii czy angiologii" - czytamy.
Koncern Merck & Co poinformował, że wystąpił do Europejskiej Agencji ds. Leków (EMA) z wnioskiem o dopuszczenie do użycia doustnego, antywirusowego leku molnupiravir, który w czasie testów okazał się skuteczny w terapii COVID-19 Koncern Merck & Co. poinformował na początku, że jego eksperymentalne pigułki przeciw COVID-19 zmniejszyły liczbę hospitalizacji i zgonów o połowę w grupie osób, które zakaziły się koronawirusem SARS-CoV-2 biorących udział w testach lekarstwa. Koncern zwrócił się już wcześniej do Federalnej Agencji Żywności i Leków (FDA) z wnioskiem o zatwierdzenie pigułek do użycia. Decyzja FDA jest spodziewana w ciągu kilku tygodni. Reklama Gdyby EMA wyraziła zgodę na stosowanie molnupiraviru byłby to pierwszy dopuszczony do użycia w UE lek na COVID-19, który nie musi być podawany w formie zastrzyku. Koncern zwrócił się już wcześniej do Federalnej Agencji Żywności i Leków (FDA) z wnioskiem o zatwierdzenie pigułek do użycia Koncern Merck wraz ze swoim partnerem, Ridgeback Biotherapeutics poinformował na początku października, że pacjenci, którzy otrzymali eksperymentalny lek pod nazwą molnupiravir w ciągu pięciu dni od pojawienia się u nich symptomów COVID-19, trafiali do szpitali i umierali o połowę rzadziej, niż pacjenci z grupy kontrolnej. Wyniki badań były tak jednoznaczne, że monitorujący je niezależni eksperci medyczni zarekomendowali szybsze zakończenie badań, aby lek mógł jak najszybciej zostać dopuszczony do użycia. Lek podawany doustnie, który można przyjmować w domu i który łagodzi symptomy COVID-19 i przyspiesza powrót do zdrowia, mógłby być przełomem w walce z koronawirusem SARS-CoV-2, ponieważ umożliwiałby odciążenie szpitali tam, gdzie są one zalewane falą zakażonych koronawirusem. Reklama Pigułka opracowana przez koncern Merck wchodzi w interakcję z enzymem, które koronawirus używa do skopiowania swojego kodu genetycznego i replikacji. Nad podobnymi lekami pracują inne koncerny farmaceutyczne, w tym m.in. Pfizer i Roche. Czytaj więcej Ochrona zdrowia Przełom w leczeniu COVID? Jest pigułka, która zmniejsza ryzyko śmierci Koncern Merck & Co. poinformował w piątek, że jego eksperymentalne pigułki przeciw COVID-19 zmniejszyły liczbę hospitalizacji i zgonów o połowę w grupie osób, które zakaziły się koronawirusem SARS-CoV-2 biorących udział w testach lekarstwa. Koncern chce wkrótce zwrócić się do Federalnej Agencji Żywności i Leków (FDA) i regulatorów w innych częściach świata z wnioskami o zatwierdzenie pigułek do użycia.
W kraju i na świecie |
|
|
Ponad 2 tysiące związkowców
Solidarności protestowało przed siedzibą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej
w Luksemburgu. Demonstracja miała
związek z decyzją sądu o wstrzymaniu wydobycia węgla w kopalni Turów.
– Dajemy wam czas do namysłu. Jeżeli nie, to podpalimy Europę. Podpalimy
ją w naszych sercach, aby dać odpór tym idiotom – mówił szef związku Piotr
Duda. Związkowcy
stanowczo sprzeciwiają się postanowieniu TSUE, które stanowi zagrożenie dla
bezpieczeństwa energetycznego Polski i doprowadzi do likwidacji tysięcy miejsc
pracy. – Przyszliśmy pokazać, że Turów jest, był i będzie. Jesteśmy
dziś pokojowi, ale jak będzie trzeba, to zablokujemy całą Unię
Europejską – mówił podczas piątkowej manifestacji w Luksemburgu, szef
Solidarności w kopalni węgla brunatnego Turów Wojciech Ilnicki. Demonstrację
zabezpieczały liczne służby porządkowe. Na ulicach Luksemburga powstały
zapory, zasieki, widać też wozy opancerzone. Związkowcy w żółtych
kamizelkach z nadrukami „Hands off Turów” (Ręce precz od Turowa) i
transparentami „Wczoraj Moskwa dziś Bruksela suwerenność nam zabiera” w
rozdawanych ulotkach tłumaczą, że w „wyniku jednoosobowej absolutnie bezdusznej
decyzji TSUE o zamknięciu kopalni Turów stajemy w obliczu utraty setek tysięcy
miejsc pracy, paraliżu całego regionu, wepchnięcia nas i naszych rodzin w nędzę
energetyczną. Nigdy nie pozwolimy się traktować jak polityczni zakładnicy. Jesteśmy
zmuszeni bronić naszych praw i miejsc pracy w każdy dostępny dla nas sposób.
Stąd ten protest”. Mieli oni zamiar wręczyć petycję i postanowienie o
zamknięciu Trybunału, co się nie udało. Delegacji do budynku nie wpuściła policja. – Hańba.
Petycję musieliśmy wsadzić w dziurę w płocie. Nie traćmy tu więcej czasu, pod
tym budynkiem hańby. Chodźmy pod czeską ambasadę, tam być może nas
przyjmą – mówił do uczestników manifestacji szef Krajowego
Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność Jarosław Grzesik, który
m.in. z szefem związku Piotrem Dudą był w delegacji, która udała się do gmachu
TSUE.
Związkowcy udali się także pod czeską
ambasadę w Luksemburgu. Tam przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda
złożył na ręce ambasadora Czech w Luksemburgu petycję do naszych
sąsiadów.
– Sytuacja
do jakiej doszło pomiędzy naszymi Narodami za sprawą sporów prawnych wokół
kopalni w Turowie, toczonych z inspiracji niemieckich interesów przez
niektórych czeskich oligarchów i polityków, nie mogą zepsuć naszych wieloletnich
dobrych relacji – zaznaczono na wstępie dokumentu.
– Prawdziwym
skutkiem sporu wokół Turowa będzie ograniczanie suwerenności naszych
gospodarek, słabnąca pozycja w Unii Europejskiej i marginalizacja coraz
prężniej działającej Grupy Wyszehradzkiej – czytamy w
petycji.
– W
imieniu Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” zwracamy się
do Was, drodzy czescy sąsiedzi, o roztropność i refleksję. Czy warto dla
lokalnego, nawet ważnego sporu, stawiać na szali naszą przyszłość i gasić potencjał
naszych gospodarek? Mamy swoje miejsce w Unii Europejskiej. I nie jest to
miejsce zaplecza taniej siły roboczej rozwiniętych gospodarek. My też mamy
prawo się rozwijać. I tylko razem możemy to osiągnąć.
W czasie pikiety Piotr Duda apelował do
premiera Mateusza Morawieckiego, aby w kwestii polityki klimatycznej nie robił
ani jednego kroku w tył. – Dajemy Wam czas do namysłu, a jeśli nie,
to podpalimy Europę! Podpalimy ją w naszych sercach, aby dać odpór tym idiotom,
którzy zamykają tysiące miejsc pracy i chcą pozbawić energii elektrycznej
miliony Polaków – mówił Piotr Duda. – Solidarność to piękne słowo, to
związek zawodowy, to ludzie ciężkiej pracy, którzy doprowadzili do tego, że
żyjemy w wolnej Europie. Proszę się rozejrzeć wokół – to wygląda
jakbyśmy byli na granicy polsko białoruskiej – stwierdził szef
„Solidarności”.
Miara Mirosław Przewodniczący
KM NSZZ |
|