PIGUŁKA Co słychać w Solidarności |
Warszawa 28.01.2022r. nr 02/22 |
W Polfie Warszawa
S.A. |
|
W tygodniu
W poniedziałek ukazał się komunikat dotyczący zmian cen
pakietów w Luxmedzie. Pakiety od lutego znacznie drożeją. Pomyślałem, że to
dobra okazja aby zrezygnować z Luxmedu, bo ciągle słyszałem skargi od
pracowników. Niestety okazuje się, że inne firmy tego rodzaju jak np. Medicover
itp. mają ceny pakietów dużo wyższe niż Luxmed. Jesteśmy niestety skazani na
Luxmed do końca – naszego lub Luxmedu (wychodzi że jednak naszego) ☹.
W związku z tym, że zmieniają się ceny pakietów, należy
wyrazić zgodę na potrącenia nowych opłat.
Pracownicy posiadający jedynie „pakiet podstawowy dla
pracownika” nie muszą nic robić, nic wypełniać. W tym przypadku wzrośnie im opłata
tylko nieznacznie, bo o jakieś 4 – 6 zł. Pracownik płaci tylko podatek i ZUS a za
pakiet płaci pracodawca.
Pozostałe osoby, które mają pakiety rozszerzone, rodzinne i
inne, muszą zgodnie z komunikatem wyrazić zgodę na potrącenia nowych stawek,
które jak wspomniałem wzrastają dość znacznie, bo np. pakiet rozszerzony dla
rodziny ze 105,70 zł wzrasta na 148,00 zł.
No ale jak wspomniałem wyżej, w innych firmach jak Medicover,
jest jeszcze drożej, natomiast my za pakiet podstawowy (taki mam) płacimy niedużo,
bo tylko podatek a składkę płaci pracodawca. Gorzej będą mieli ci z nas, którzy
mają pakiety rozszerzone czy rodzinne, bo tu ich opłata wzrasta niestety
znacznie. No ale w tym momencie jeśli uznają, że to za duży wzrost, mogą z tych
pakietów zrezygnować.
Ważna informacja dla tych co mają inne pakiety niż podstawowy
jest taka, że muszą do 3 lutego wyrazić zgodę na potrącenia a jak się nie
wyrobią, to pakiety będą dezaktywowane.
Zła informacja jest również taka, że nie będzie już działał
telefon do Luxmedu, który był dedykowany tylko dla Polfy. Teraz zostaje tylko
infolinia no i oczywiście Internetowy Portal Pacjenta Luxmed, który osobiście
bardzo polecam a najwygodniej korzystać z aplikacji w komórce. Tylko tak
komunikuję się z Luxmedem, rezerwując wizyty, czy odnawiając leki, no bo jak na
związkowca przystało, biorę leki na ciśnienie, które mi pracodawca podnosi od
czasu do czasu 😊,
pewnie i nawzajem ☹.
W piątek ukazał się komunikat Zespołu Bezpieczeństwa
dotyczący instrukcji weryfikacji testów antygenowych przy wejściu do zakładu.
Wszyscy już wiemy, że w poniedziałki, środy i piątki mamy „się testować” i okazywać
przy wejściu do firmy kasetki z wynikiem testu. Przyznam, że jak się
dowiedziałem wcześniej, że będzie taka weryfikacja, to ten pomysł uznałem za
zły i nawet pisemnie interweniowałem u Prezesa Grupy. No ale od poniedziałku
jak widzę te wyniki zachorowań, to już chyba nie jestem aż tak oburzony tą
weryfikacją. Nadal uważam, że ta weryfikacja nic nie weryfikuje, no ale patrząc
na to co się dzieje w kraju, trzeba uznać, że na pewno powinniśmy się testować
i chyba trzy razy w tygodniu to dobry pomysł. Jak czytam wypowiedzi ekspertów,
to zanosi się na to, że obecnie prawie wszyscy zachorujemy na obecną wersję
omikrona a przynajmniej połowa z nas, jak twierdzą eksperci. W Europie
Zachodniej już dochodzą do wniosku, że najprawdopodobniej obecna fala zakończy pandemię.
No bo przy takiej zaraźliwości, to jak większość zachoruje, to i pewnie pandemia
się skończy – oby się skończyła rzeczywiście. Bardzo pocieszające są badania
mówiące o tym, że osoby w pełni
zaszczepione z dawką przypominającą, przechodzą covida dużo łagodniej. To nie
są wersje polityków czy nawiedzonych, tylko wyniki badań i ja je w pełni
przyjmuję.
Nie byłem i nie jestem zwolennikiem przymusowych szczepień,
ale zdecydowanie jestem zwolennikiem szczepień i zwolennikiem zachęcania do szczepień.
Niestety zanosi się na to, że luty to będzie w Polsce miesiąc paraliżu. Już mamy
50 000 zachorowań dziennie a do szczytu fali daleko. Sądzę, że będą
przestoje w fabrykach, braki w zaopatrzeniu itd. Musimy to przetrzymać i w
większości przechorować, tak to niestety wygląda, bo chorują również
zaszczepieni. Już widzę np. w swoim otoczeniu znajomych i rodziny, że covid
jest wszechobecny, ale widzę i to jest pocieszające, że obecnie przypomina on
rzeczywiście zwykłe przeziębienie czy grypę. Poprzednie wersje wirusa zdecydowanie
nie były tak „łaskawe”.
Reasumując musimy przetrwać luty albo skutecznie unikając
zachorowania albo przechorować ale łagodnie bo w Polfie prawie wszyscy są wyszczepieni
a na wiosnę mam nadzieję będzie już normalnie – oby.
Od czwartku do niedzieli w ubiegłym tygodniu członkowie NSZZ
Solidarność brali udział w wycieczce do Zakopanego połączonej z kuligiem.
Wycieczka zaplanowana, opłacona dużo
wcześniej, więc mimo rozpoczynającego się wzrostu zachorowań, pojechaliśmy
mając też świadomość, że praktycznie wszyscy jesteśmy zaszczepieni i będziemy w
miarę bezpieczni z tego powodu. Wycieczka udała się wyjątkowo, ponieważ akurat
w Zakopanem było bardzo dużo śniegu, widoki bajkowe a Zakopane jeszcze w
dekoracjach świątecznych. Było naprawdę przepięknie a kulig nocą w Dolinie
Chochołowskiej z pochodniami, tym bardziej uświetnił ten wyjazd. Niestety
pomimo tego, że poprosiłem wszystkich o testowanie się przed wyjazdem i po
wyjeździe, wystąpiły zachorowania na covid w tym tygodniu. Mam nadzieję, że
wszyscy przejdą to w miarę lekko i wszyscy będziemy ten wyjazd wspominać
wspaniale, bo było naprawdę uroczo.
Następny wyjazd planujemy w maju i mam nadzieję, że już tym
razem to będzie po pandemii.
U właściciela ; W farmacji |
|
Bezpieczeństwo lekowe.
Jesteśmy uzależnieni od Azji w stu procentach RYNEK
ZDROWIA
W czasie pandemii, w szpitalach w niektórych momentach
zapotrzebowanie na niektóre molekuły wzrosło o kilkaset procent. Jednocześnie
nie było sytuacji, że tych leków zabrakło dla polskich pacjentów - mówi
Sebastian Szymanek.
Krajowi producenci leków musieli zareagować na sytuację w czasie
pandemii COVID-19, żeby uniknąć przestojów produkcyjnych Wiele państw
wprowadziło zakaz eksportu leków i substancji czynnych. Wpierw musiały być
zabezpieczone dostawy na lokalny rynek Zaczęliśmy przewidywać, co będzie
potrzebne w przyszłości - mówi Sebastian Szymanek, prezes Zakładów
Farmaceutycznych Polpharma Wyciągaliśmy lekcje z dotychczasowego przebiegu
pandemii. Wiedzieliśmy, że fale COVID-19 przychodziły do nas raczej z Zachodu,
co oznaczało, że mieliśmy pewne opóźnienie i mogliśmy obserwować, na co rosło
zapotrzebowanie na tamtych rynkach - dodaje
"To była naprawdę wojna" - Proszę sobie wyobrazić, że
jesteście Państwo krajowym producentem, którego co 8 opakowanie w aptekach i co
3 w szpitalu pochodzi z Waszych fabryk. Przychodzi okres pandemii. Wiecie, że
Was to dotknie, ale nie wiecie jak - tak opisał nastrój sprzed
kilkudziesięciu miesięcy Sebastian Szymanek, prezes zarządu Zakładów
Farmaceutycznych Polpharma, podczas debaty "Globalne łańcuchy
dostaw" w ramach kongresu EEC Trends 2022. - Okres radzenia sobie z tym
wyzwaniem dzielę na dwa etapy: etap pierwszy to rezygnacja z opcji just-in-time
(dostawa na czas) na korzyść just-in case (na wszelki wypadek). W związku z tym
podjęliśmy decyzję o tym, żeby natychmiast zwiększyć "bill of
material", czyli zapasy materiałów i innych elementów potrzebnych do
produkcji. Zamiast transportu frachtem przeszliśmy na transport lotniczy -
wymieniał. Przyznał, że wiązało się to z ogromny kosztem, ale i walką. Bo co
się okazało? W farmacji to nie była kwestia tego, że kontener nie wyjdzie albo
że będzie jechał bardzo długo. Problemem były zakazy eksportowe i preferencje
dotyczące tego, czego nie można eksportować, bowiem wpierw musiały być
zabezpieczone dostawy na lokalny rynek: -To była naprawdę wojna - podkreśla
prezes Szymanek. Równolegle krajowy producent leków zastanawiał się, co
takiego można zrobić, żeby uniknąć przestojów produkcyjnych. Prezes
Szymanek wyjaśnił, że chodzi między innymi o system zapewnienia bezpieczeństwa
pracowników: - Myślę, że jako jedni z pierwszych przeprowadziliśmy
metodę, którą do dzisiaj stosujemy, czyli regularny screening z użyciem testów
antygenowych, który pozwala nam wychwytywać bardzo szybko przypadki zakażeń. Ma
to znaczenie biznesowe, ale i społeczne, bo nasi pracownicy bardzo szybko wiedzą,
kiedy mają do czynienia z zagrożeniem i wiedzą, jak nie zarazić swojej rodziny.
Cudowne preparaty i fałszywe autorytety. Jak walczyć z patologią na rynku
suplementów? Zrozumieć COVID-19 i przewidzieć, co będzie W drugim etapie
zaczęto się zastanawiać czy da się "zrozumieć" COVID-19 i
przewidzieć, co będzie potrzebne? W tym obszarze oparto się m.in. na doradztwie
specjalistów. Nie mieli dać odpowiedzi, czym leczyć COVID-19, bo wtedy jeszcze
leczenia nie było, ale czym leczyć powikłania po COVID-19? - Zaczęliśmy
przewidywać, co będzie potrzebne w przyszłości. Dodatkowo zaczęliśmy wyciągać
lekcje z dotychczasowego przebiegu pandemii. Wiedzieliśmy, że fale COVID-19
przychodziły do nas raczej z Zachodu, co oznaczało, że mieliśmy pewne
opóźnienie i mogliśmy obserwować, na co rosło zapotrzebowanie na tamtych
rynkach. Do tego budowaliśmy własne modele, które biorą pod uwagę wiele
czynników, żeby przewidzieć w efekcie, co w danym momencie będzie potrzebne -
opisuje. Do tego bardzo ścisła współpraca z Ministerstwem Zdrowia i Głównym
Inspektorem Farmaceutycznym, które to instytucje gromadziły informacje o
potencjalnych ryzykach w zakresie braków leków. Jakie to dało efekty?
Przykładowo w szpitalach w niektórych momentach zapotrzebowanie na niektóre
molekuły wzrosło o kilkaset procent. Jednocześnie nie było sytuacji, że tych
leków brakuje dla polskich pacjentów. Pracownicy aptek chcą ochrony. Apelują do
ministra Zbigniewa Ziobry Jesteśmy uzależnieni od Chin w 100 procentach
Pandemia COVID-19 tylko przyspieszyła debatę w całej Unii Europejskiej, jak
uniezależnić się od dostaw leków spoza kontynentu, by zapewnić bezpieczeństwo
lekowe. Sebastian Szymanek podsumował, co przez te pandemiczny czas zrobiono.
Ocenia, że niewiele: - Od mieszania herbata nie staje się słodsza. Czy jest
jakiś konkretny plan w Polsce albo chociażby w Europie na to, żeby przywrócić
produkcję substancji czynnych, odpowiem: "nie". Ale zaraz dodaje: -
Sprawa jest bardzo skomplikowana, bo przez 25 lat jako Polska, ale i Europa,
stopniowo oddawaliśmy produkcję substancji czynnych do Azji. Stan faktyczny
jest taki, że dzisiaj 80 proc. wolumenu jest produkowane w Azji. Jeśli weźmiemy
pod uwagę wszystkie najważniejsze, populacyjne molekuły i ratujące życie, które
dzisiaj są produkowane w Azji, to nasze uzależnienie jest stuprocentowe. Nie da
się dzisiaj prowadzić politerapii pacjenta w oparciu o krajowe czy europejskie
molekuły. Prezes Szymanek wskazuje na dwa megatrendy, które doprowadziły do
takiej sytuacji. - Po pierwsze: nasze europejskie przekonanie, że nieważne
gdzie co jest produkowane, ważne, by było tanie. Z drugiej strony, kraje
azjatyckie świadomie podjęły decyzję, że farmacja będzie jedną z tych branż,
która będzie napędzać w przyszłości ich gospodarkę. Przygotowali fundusze
strukturalne na to, żeby wybudować zarówno fabryki i infrastrukturę, jak i
uruchomić granty na badania i rozwój tych substancji czynnych. To się dodatkowo
spotykało z dwoma ważnymi elementami. Kiedy zaczynali produkcję na rynek
wewnętrzny, to natychmiast trafiali na ogromne rynki, czyli mieli szybki efekt
skali w połączeniu z niskimi kosztami pracy, z niskimi kosztami środowiskowymi,
zniesionymi barierami administracyjnymi, a nawet mniejszymi problemami z
ochroną IP. Kiedy osiągnęli dużą skalę, zaczęły się pojawiać zachęty
eksportowe. To wszystko doprowadziło do sytuacji, w której ceny ich substancji czynnych
były tak niskie, że zmonopolizowali świat. Dzisiaj to Chiny czy Indie dyktują
warunki. W czasie pandemii COVID-19 zaczęli podwyższać ceny i w ocenie prezesa
Szymanka - teraz ten trend wyłącznie przyspieszy. Resort zdrowia wyjaśnia
wątpliwości Strategia: dotować substancje czynne jak ziemniaki Co dzisiaj można
zrobić? - Możemy się zdecydować na strategię: "buduj na tym, co
masz", czyli stworzyć podobne zachęty, używając zarówno funduszy
strukturalnych na rozwój infrastruktury, jak i na wsparcie rozwoju API. Z
założeniem, że inicjatywa jest po stronie biznesu, dlatego że to przemysł
później będzie musiał żyć z produktem, który musi w efekcie być konkurencyjny
na rynkach światowych - nikt nie tworzy substancji czynnej dla jednego kraju.
Jeżeli w koszcie tej substancji nie trzeba liczyć amortyzacji, to ta cena ma
szansę rzeczywiście być konkurencyjna. Kolejna możliwość wymagałaby innych
działań. Oparta jest na wskazaniu listy molekuł, które powinny być wytwarzane w
Europie. - Tę strategię nazywam strategią ziemniaka. Jeżeli chcemy, żeby
ziemniak rósł tutaj, a nie w Chinach, to dotujemy każdy kilogram ziemniaka. Tak
samo będzie z substancjami czynnymi. Przy czym ta dopłata będzie inna do każdej
substancji czynnej, tak samo, jak jest inna do ziemniaka i do żyta.
W kraju i na świecie |
|
|
Strajk generalny w
Solarisie. Pracownicy walczą o wyższe wynagrodzenia
Z uwagi na niespełnienie żądania dotyczącego wzrostu
wynagrodzenia pracowników Solaris Bus & Coach oraz wynik Referendum
Strajkowego, w dniu 24 stycznia 2022 r. o godz. 6.00 rozpoczął się strajk
generalny pracowników spółki, który będzie trwał do odwołania. W poniedziałek 24
stycznia pracownicy spółki Solaris Bus
& Coach rozpoczęli strajk generalny,
który ma trwać do odwołania. Protestujący rozpoczęli strajk o
godzinie 6 rano. Od wielu miesięcy pracownicy i organizacje
związkowe działające w firmie Solaris domagali się od kierownictwa
godnych podwyżek wynagrodzeń. Protestujący chcą, aby wynagrodzenia
pracownicze wzrosły o 800 złotych brutto. Związkowcy mówią, że składa się na to
“400 zł podwyżki od 1 października 2021 roku i kolejne 400
zł od 1 stycznia 2022 roku”. W strajku biorą udział między
innymi związkowcy z NSZZ “Solidarność”. Wcześniejsze próby
negocjacji z władzami firmy Solaris nie doprowadziły do
porozumienia, dlatego też pracownicy w czasie referendum strajkowego
zdecydowali, by rozpocząć strajk generalny. W referendum
zagłosowały 1342 osoby, a więc 51,7% uprawnionych do głosowania. Za
przeprowadzeniem strajku generalnego opowiedziały się 1244 osoby, czyli 92,7%
wszystkich głosujących. Protestujący pracownicy są zdeterminowani, by
doprowadzić do osiągnięcia celu, jakim są podwyżki wynagrodzeń we wspomnianej
kwocie, szczególnie ze względu na rosnącą inflację, która w szczególny sposób
obciąża najmniej zarabiających pracowników. - Trzy czwarte Bolechowa
stanęło, Środa Wielkopolska stanęła w 100 procentach. Czekamy na następne
lokalizacje, bo mamy je umieszczone w różnych częściach Wielkopolski. Z tego co
jeszcze się dowiedziałem oddział na ul. Wieruszowskiej na tę chwilę stoi
prawie w 90 procentach.- powiedział naszej redakcji Albert Wojtczak,
przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w Solaris Bus
& Coach. - Rozumiem, że
firma musi rozwijać się i musi iść do przodu, jeżeli chodzi o nowe technologie,
bo bez tego nie przetrwamy. Ale firma musi rozwijać się dwutorowo. Pracownik
jest tak samo ważny, jak rozwój firmy - musi się rozwijać i firma i pracownik.
(...) Pracownicy, którzy stanęli do strajku są niezadowoleni, że zostaliśmy
podzieleni. Wszyscy pracownicy równo pracują na sukces firmy. Dlaczego
managerowie mają dostać dużo większe podwyżki, skoro mają dużo większe pensje,
a pracownicy najniższego szczebla dostają podwyżki w kwocie równej, które w
obecnych polskich realiach nie są wystarczające. Pracodawcę stać na wyższe
podwyżki, bo zysk firmy w 2020 roku przekroczył ponad 100 mln złotych; na 2021
rok nie zapowiada się, żeby był gorszy, a obecny rok może być przełomowym
rokiem w historii Solarisa. W czasie pandemii wypracowaliśmy najlepszy zysk w
historii firmy Solaris, ale w żadnym wypadku nie przełożył się on na
wynagrodzenia pracowników. - dodał przewodniczący Wojtczak. Strajkujących
pracowników wsparła Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" oraz Zarząd
Regionu Wielkopolska NSZZ "Solidarność".
Solidarność o prezydenckim projekcie
emerytur stażowych – to pusty akt
Jako spóźnioną próbę realizacji
porozumienia z Solidarnością Prezydium KK oceniło prezydencki projekt wprowadzenia
„emerytur stażowych”, który trafił do Sejmu. W swojej negatywnej opinii do
projektu Związek stwierdził: „Szkoda, że nastąpiła ona dopiero po rozpoczęciu
procedowania w Sejmie RP obywatelskiego projektu Solidarności w tej sprawie”.
Prezydencka ustawa przewiduje
okresy składkowe i nieskładkowe – wynoszące dla kobiet 39 lat, dla mężczyzn 44
lat – które uprawniałyby do skorzystania z tzw. emerytury stażowej. Drugim
warunkiem jest zgromadzenie kapitału pozwalającego na wypłatę co najmniej
minimalnej emerytury. To zdaniem Solidarności zbyt długie okresy. Prezydium
KK negatywnie ocenia zaproponowane okresy składkowe i nieskładkowe, od
posiadania których uzależnione jest prawo do potencjalnego przejścia na
emeryturę stażową. Zastosowanie tak długich okresów, mając na uwadze wiek
rozpoczynania aktywności zawodowej (szczególnie u kobiet), spowoduje, że
rozwiązanie będzie pustym aktem – czytamy w opinii. Członkowie Prezydium
pozostają na stanowisku zawartym w obywatelskim projekcie Solidarności, iż
okresy te powinny wynosić 35 i 40 lat zależnie od płci ubezpieczonego. Związek
krytykuje też zawarte w projekcie prezydenckim kwestie dalszego łączenia pracy
zarobkowej z pobieraniem emerytury.
Miara Mirosław Przewodniczący
KM NSZZ |
|