środa, 26 stycznia 2022

PIGUŁKA 2/22

 

PIGUŁKA

 Co słychać  w   Solidarności                    

Warszawa  

28.01.2022r.

nr 02/22             

 

W Polfie Warszawa  S.A.


 

W tygodniu

W poniedziałek ukazał się komunikat dotyczący zmian cen pakietów w Luxmedzie. Pakiety od lutego znacznie drożeją. Pomyślałem, że to dobra okazja aby zrezygnować z Luxmedu, bo ciągle słyszałem skargi od pracowników. Niestety okazuje się, że inne firmy tego rodzaju jak np. Medicover itp. mają ceny pakietów dużo wyższe niż Luxmed. Jesteśmy niestety skazani na Luxmed do końca – naszego lub Luxmedu (wychodzi że jednak naszego) ☹.

W związku z tym, że zmieniają się ceny pakietów, należy wyrazić zgodę na potrącenia nowych opłat.

Pracownicy posiadający jedynie „pakiet podstawowy dla pracownika” nie muszą nic robić, nic wypełniać. W tym przypadku wzrośnie im opłata tylko nieznacznie, bo o jakieś 4 – 6 zł. Pracownik płaci tylko podatek i ZUS a za pakiet płaci pracodawca.

Pozostałe osoby, które mają pakiety rozszerzone, rodzinne i inne, muszą zgodnie z komunikatem wyrazić zgodę na potrącenia nowych stawek, które jak wspomniałem wzrastają dość znacznie, bo np. pakiet rozszerzony dla rodziny ze 105,70 zł wzrasta na 148,00 zł.

No ale jak wspomniałem wyżej, w innych firmach jak Medicover, jest jeszcze drożej, natomiast my za pakiet podstawowy (taki mam) płacimy niedużo, bo tylko podatek a składkę płaci pracodawca. Gorzej będą mieli ci z nas, którzy mają pakiety rozszerzone czy rodzinne, bo tu ich opłata wzrasta niestety znacznie. No ale w tym momencie jeśli uznają, że to za duży wzrost, mogą z tych pakietów zrezygnować.

Ważna informacja dla tych co mają inne pakiety niż podstawowy jest taka, że muszą do 3 lutego wyrazić zgodę na potrącenia a jak się nie wyrobią, to pakiety będą dezaktywowane.

Zła informacja jest również taka, że nie będzie już działał telefon do Luxmedu, który był dedykowany tylko dla Polfy. Teraz zostaje tylko infolinia no i oczywiście Internetowy Portal Pacjenta Luxmed, który osobiście bardzo polecam a najwygodniej korzystać z aplikacji w komórce. Tylko tak komunikuję się z Luxmedem, rezerwując wizyty, czy odnawiając leki, no bo jak na związkowca przystało, biorę leki na ciśnienie, które mi pracodawca podnosi od czasu do czasu 😊, pewnie i nawzajem ☹.

 

W piątek ukazał się komunikat Zespołu Bezpieczeństwa dotyczący instrukcji weryfikacji testów antygenowych przy wejściu do zakładu. Wszyscy już wiemy, że w poniedziałki, środy i piątki mamy „się testować” i okazywać przy wejściu do firmy kasetki z wynikiem testu. Przyznam, że jak się dowiedziałem wcześniej, że będzie taka weryfikacja, to ten pomysł uznałem za zły i nawet pisemnie interweniowałem u Prezesa Grupy. No ale od poniedziałku jak widzę te wyniki zachorowań, to już chyba nie jestem aż tak oburzony tą weryfikacją. Nadal uważam, że ta weryfikacja nic nie weryfikuje, no ale patrząc na to co się dzieje w kraju, trzeba uznać, że na pewno powinniśmy się testować i chyba trzy razy w tygodniu to dobry pomysł. Jak czytam wypowiedzi ekspertów, to zanosi się na to, że obecnie prawie wszyscy zachorujemy na obecną wersję omikrona a przynajmniej połowa z nas, jak twierdzą eksperci. W Europie Zachodniej już dochodzą do wniosku, że najprawdopodobniej obecna fala zakończy pandemię. No bo przy takiej zaraźliwości, to jak większość zachoruje, to i pewnie pandemia się skończy – oby się skończyła rzeczywiście. Bardzo pocieszające są badania mówiące o tym, że osoby  w pełni zaszczepione z dawką przypominającą, przechodzą covida dużo łagodniej. To nie są wersje polityków czy nawiedzonych, tylko wyniki badań i ja je w pełni przyjmuję.

Nie byłem i nie jestem zwolennikiem przymusowych szczepień, ale zdecydowanie jestem zwolennikiem szczepień i zwolennikiem zachęcania do szczepień. Niestety zanosi się na to, że luty to będzie w Polsce miesiąc paraliżu. Już mamy 50 000 zachorowań dziennie a do szczytu fali daleko. Sądzę, że będą przestoje w fabrykach, braki w zaopatrzeniu itd. Musimy to przetrzymać i w większości przechorować, tak to niestety wygląda, bo chorują również zaszczepieni. Już widzę np. w swoim otoczeniu znajomych i rodziny, że covid jest wszechobecny, ale widzę i to jest pocieszające, że obecnie przypomina on rzeczywiście zwykłe przeziębienie czy grypę. Poprzednie wersje wirusa zdecydowanie nie były tak „łaskawe”.

Reasumując musimy przetrwać luty albo skutecznie unikając zachorowania albo przechorować ale łagodnie bo w Polfie prawie wszyscy są wyszczepieni a na wiosnę mam nadzieję będzie już normalnie – oby.

 

Od czwartku do niedzieli w ubiegłym tygodniu członkowie NSZZ Solidarność brali udział w wycieczce do Zakopanego połączonej z kuligiem. Wycieczka zaplanowana, opłacona  dużo wcześniej, więc mimo rozpoczynającego się wzrostu zachorowań, pojechaliśmy mając też świadomość, że praktycznie wszyscy jesteśmy zaszczepieni i będziemy w miarę bezpieczni z tego powodu. Wycieczka udała się wyjątkowo, ponieważ akurat w Zakopanem było bardzo dużo śniegu, widoki bajkowe a Zakopane jeszcze w dekoracjach świątecznych. Było naprawdę przepięknie a kulig nocą w Dolinie Chochołowskiej z pochodniami, tym bardziej uświetnił ten wyjazd. Niestety pomimo tego, że poprosiłem wszystkich o testowanie się przed wyjazdem i po wyjeździe, wystąpiły zachorowania na covid w tym tygodniu. Mam nadzieję, że wszyscy przejdą to w miarę lekko i wszyscy będziemy ten wyjazd wspominać wspaniale, bo było naprawdę uroczo.

Następny wyjazd planujemy w maju i mam nadzieję, że już tym razem to będzie po pandemii.

 

U właściciela ; W farmacji


 

 POLPHARMA SONDUJE CZESKIE MEGAPRZEJĘCIE     PULS BIZNESU

 Rozglądamy się zawsze, ale na konkrety za wcześnie – tak polski potentat farmaceutyczny reaguje na wieści, że szykuje w Czechach przejęcie za 16 mld zł 4 mld USD, czyli 16 mld zł – tyle, według Reutersa, polska Polpharma, kontrolowana przez Jerzego Staraka, mogłaby wydać na zakup czeskiej firmy farmaceutycznej Zentiva. Informacje na ten temat, oparte na anonimowych źródłach, rozgrzały w czwartek po południu branżę farmaceutyczną. Co na to Polpharma? - Grupa Polpharma stale poszukuje możliwości rozwoju, w tym potencjalnych celów akwizycyjnych i możliwości partnerstwa na różnych rynkach. Nie udzielamy jednak komentarzy i nie odnosimy się do żadnych spekulacji w tej dziedzinie – ucina Magdalena Rzeszotalska, rzeczniczka Polpharmy. Kwota transakcji jest bardzo wysoka - gdyby Polpharma rzeczywiście zapłaciła 4 mld USD, byłaby to największa akwizycja zagraniczna w historii Polski, wyraźnie przebijająca dotychczasowych rekordzistów, czyli zakup chilijskiej Quadry przez KGHM oraz litewskiej rafinerii w Możejkach i czeskiego Unipetrolu przez Orlen. Reuters zastrzega jednak, że „rozmowy są na bardzo wczesnym etapie", a wiele zależy od tego, czy Polpharma znajdzie odpowiedniego partnera do joint-venture, z którym mogłaby podzielić koszty akwizycji i który chciałby objąć pakiet mniejszościowy. Nasi rozmówcy wskazują jednocześnie, że od sondowania potencjalnych inwestycji do ich realizacji droga jest bardzo daleka, a kwota inwestycji jest – jak na skalę Polpharmy – zbyt wysoka. Z drugiej strony polski i czeski biznes nieźle się uzupełniają. Czeska firma, podobnie jak Polpharma, specjalizuje się w produkcji leków generycznych, a jednocześnie w mniejszym zakresie prowadzi prace badawczo-rozwojowe nad nowymi lekami. Jej produkty trafiają do ponad 40 krajów z zakładów produkcyjnych w Pradze, Bukareszcie i indyjskim Ankleshwarze w prowincji Gudżarat. Transakcja pozwoliłaby więc Polpharmie na znaczne zwiększenie mocy produkcyjnych w Europie Środkowej i zapewniła produkcyjny przyczółek w Azji. Dla Zentivy byłaby to już trzecia zmiana właściciela w tym stuleciu. Firma, która produkuje leki od lat 30. XX wieku, a w okresie komuny była przedsiębiorstwem państwowym, jako samodzielna grupa funkcjonuje od 2018 r. Właśnie wtedy francuski koncern farmaceutyczny Sanofi zdecydował się na wydzielenie i sprzedaż tej części biznesu po niespełna dekadzie inwestycji. Nabywcą został fundusz private equity Advent, na polskim rynku znany jako główny akcjonariusz InPostu. Zentivę przy okazji ostatniej transakcji wyceniono na 1,9 mld EUR, podczas gdy Sanofi zdejmowało ją z praskiej giełdy w 2008 r. za 1,8 mld EUR. Advent w ostatnich trzech latach zrealizował jednak kilka akwizycji, m.in. przyłączając do Zentivy biznes w Indiach (odkupiony w ramach osobnej transakcji od Sanofi) oraz działającą w kilkunastu krajach środkowoeuropejskich firmę Alvogen, stąd szybki wzrost wyceny spółki. Reuters podaje, że „podstawowe przychody” czeskiej spółki pod rządami Adventu wzrosły do ok. 200 mln EUR (w przeliczeniu 0,9 mld zł). Tymczasem Polpharma to największa firma farmaceutyczna z rodzimym kapitałem. W 2020 r. produkcyjna część biznesu, działająca pod szyldem Zakłady Farmaceutyczne Polpharma, wykazała 3,3 mld zł skonsolidowanych przychodów, generując przy tym 388,5 mln zł zysku netto. Rok wcześniej, przed wybuchem pandemii, czysty zysk przekroczył 0,5 mld zł. Część zysków z generyków przeznaczona jest na poszukiwanie nowych leków, czym zajmuje się oddzielona przez dwoma laty od części produkcyjnej spółka Polpharma Biologics. Zatrudnia ona ok. 0,5 tys. osób w centrum badawczym w Gdańsku i zakładzie w Duchnicach pod Warszawą. Pracują one z jednej strony nad lekami biopodobnymi (naśladującymi mechanizm działania specjalistycznych leków, które odniosły rynkowy sukces i których ochrona patentowa wygasa) m.in. w zakresie schorzeń oczu i terapii stwardnienia rozsianego. Z drugiej strony na wcześniejszych etapach są prace nad własnymi lekami innowacyjnymi.

 

Bezpieczeństwo lekowe. Jesteśmy uzależnieni od Azji w stu procentach   RYNEK ZDROWIA

 

W czasie pandemii, w szpitalach w niektórych momentach zapotrzebowanie na niektóre molekuły wzrosło o kilkaset procent. Jednocześnie nie było sytuacji, że tych leków zabrakło dla polskich pacjentów - mówi Sebastian Szymanek.

Krajowi producenci leków musieli zareagować na sytuację w czasie pandemii COVID-19, żeby uniknąć przestojów produkcyjnych Wiele państw wprowadziło zakaz eksportu leków i substancji czynnych. Wpierw musiały być zabezpieczone dostawy na lokalny rynek Zaczęliśmy przewidywać, co będzie potrzebne w przyszłości - mówi Sebastian Szymanek, prezes Zakładów Farmaceutycznych Polpharma Wyciągaliśmy lekcje z dotychczasowego przebiegu pandemii. Wiedzieliśmy, że fale COVID-19 przychodziły do nas raczej z Zachodu, co oznaczało, że mieliśmy pewne opóźnienie i mogliśmy obserwować, na co rosło zapotrzebowanie na tamtych rynkach - dodaje

"To była naprawdę wojna" - Proszę sobie wyobrazić, że jesteście Państwo krajowym producentem, którego co 8 opakowanie w aptekach i co 3 w szpitalu pochodzi z Waszych fabryk. Przychodzi okres pandemii. Wiecie, że Was to dotknie, ale nie wiecie jak - tak opisał nastrój sprzed kilkudziesięciu miesięcy Sebastian Szymanek, prezes zarządu Zakładów Farmaceutycznych Polpharma, podczas debaty "Globalne łańcuchy dostaw" w ramach kongresu EEC Trends 2022. - Okres radzenia sobie z tym wyzwaniem dzielę na dwa etapy: etap pierwszy to rezygnacja z opcji just-in-time (dostawa na czas) na korzyść just-in case (na wszelki wypadek). W związku z tym podjęliśmy decyzję o tym, żeby natychmiast zwiększyć "bill of material", czyli zapasy materiałów i innych elementów potrzebnych do produkcji. Zamiast transportu frachtem przeszliśmy na transport lotniczy - wymieniał. Przyznał, że wiązało się to z ogromny kosztem, ale i walką. Bo co się okazało? W farmacji to nie była kwestia tego, że kontener nie wyjdzie albo że będzie jechał bardzo długo. Problemem były zakazy eksportowe i preferencje dotyczące tego, czego nie można eksportować, bowiem wpierw musiały być zabezpieczone dostawy na lokalny rynek: -To była naprawdę wojna - podkreśla prezes Szymanek. Równolegle krajowy producent leków zastanawiał się, co takiego można zrobić, żeby uniknąć przestojów produkcyjnych. Prezes Szymanek wyjaśnił, że chodzi między innymi o system zapewnienia bezpieczeństwa pracowników: - Myślę, że jako jedni z pierwszych przeprowadziliśmy metodę, którą do dzisiaj stosujemy, czyli regularny screening z użyciem testów antygenowych, który pozwala nam wychwytywać bardzo szybko przypadki zakażeń. Ma to znaczenie biznesowe, ale i społeczne, bo nasi pracownicy bardzo szybko wiedzą, kiedy mają do czynienia z zagrożeniem i wiedzą, jak nie zarazić swojej rodziny. Cudowne preparaty i fałszywe autorytety. Jak walczyć z patologią na rynku suplementów? Zrozumieć COVID-19 i przewidzieć, co będzie W drugim etapie zaczęto się zastanawiać czy da się "zrozumieć" COVID-19 i przewidzieć, co będzie potrzebne? W tym obszarze oparto się m.in. na doradztwie specjalistów. Nie mieli dać odpowiedzi, czym leczyć COVID-19, bo wtedy jeszcze leczenia nie było, ale czym leczyć powikłania po COVID-19? - Zaczęliśmy przewidywać, co będzie potrzebne w przyszłości. Dodatkowo zaczęliśmy wyciągać lekcje z dotychczasowego przebiegu pandemii. Wiedzieliśmy, że fale COVID-19 przychodziły do nas raczej z Zachodu, co oznaczało, że mieliśmy pewne opóźnienie i mogliśmy obserwować, na co rosło zapotrzebowanie na tamtych rynkach. Do tego budowaliśmy własne modele, które biorą pod uwagę wiele czynników, żeby przewidzieć w efekcie, co w danym momencie będzie potrzebne - opisuje. Do tego bardzo ścisła współpraca z Ministerstwem Zdrowia i Głównym Inspektorem Farmaceutycznym, które to instytucje gromadziły informacje o potencjalnych ryzykach w zakresie braków leków. Jakie to dało efekty? Przykładowo w szpitalach w niektórych momentach zapotrzebowanie na niektóre molekuły wzrosło o kilkaset procent. Jednocześnie nie było sytuacji, że tych leków brakuje dla polskich pacjentów. Pracownicy aptek chcą ochrony. Apelują do ministra Zbigniewa Ziobry Jesteśmy uzależnieni od Chin w 100 procentach Pandemia COVID-19 tylko przyspieszyła debatę w całej Unii Europejskiej, jak uniezależnić się od dostaw leków spoza kontynentu, by zapewnić bezpieczeństwo lekowe. Sebastian Szymanek podsumował, co przez te pandemiczny czas zrobiono. Ocenia, że niewiele: - Od mieszania herbata nie staje się słodsza. Czy jest jakiś konkretny plan w Polsce albo chociażby w Europie na to, żeby przywrócić produkcję substancji czynnych, odpowiem: "nie". Ale zaraz dodaje: - Sprawa jest bardzo skomplikowana, bo przez 25 lat jako Polska, ale i Europa, stopniowo oddawaliśmy produkcję substancji czynnych do Azji. Stan faktyczny jest taki, że dzisiaj 80 proc. wolumenu jest produkowane w Azji. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie najważniejsze, populacyjne molekuły i ratujące życie, które dzisiaj są produkowane w Azji, to nasze uzależnienie jest stuprocentowe. Nie da się dzisiaj prowadzić politerapii pacjenta w oparciu o krajowe czy europejskie molekuły. Prezes Szymanek wskazuje na dwa megatrendy, które doprowadziły do takiej sytuacji. - Po pierwsze: nasze europejskie przekonanie, że nieważne gdzie co jest produkowane, ważne, by było tanie. Z drugiej strony, kraje azjatyckie świadomie podjęły decyzję, że farmacja będzie jedną z tych branż, która będzie napędzać w przyszłości ich gospodarkę. Przygotowali fundusze strukturalne na to, żeby wybudować zarówno fabryki i infrastrukturę, jak i uruchomić granty na badania i rozwój tych substancji czynnych. To się dodatkowo spotykało z dwoma ważnymi elementami. Kiedy zaczynali produkcję na rynek wewnętrzny, to natychmiast trafiali na ogromne rynki, czyli mieli szybki efekt skali w połączeniu z niskimi kosztami pracy, z niskimi kosztami środowiskowymi, zniesionymi barierami administracyjnymi, a nawet mniejszymi problemami z ochroną IP. Kiedy osiągnęli dużą skalę, zaczęły się pojawiać zachęty eksportowe. To wszystko doprowadziło do sytuacji, w której ceny ich substancji czynnych były tak niskie, że zmonopolizowali świat. Dzisiaj to Chiny czy Indie dyktują warunki. W czasie pandemii COVID-19 zaczęli podwyższać ceny i w ocenie prezesa Szymanka - teraz ten trend wyłącznie przyspieszy. Resort zdrowia wyjaśnia wątpliwości Strategia: dotować substancje czynne jak ziemniaki Co dzisiaj można zrobić? - Możemy się zdecydować na strategię: "buduj na tym, co masz", czyli stworzyć podobne zachęty, używając zarówno funduszy strukturalnych na rozwój infrastruktury, jak i na wsparcie rozwoju API. Z założeniem, że inicjatywa jest po stronie biznesu, dlatego że to przemysł później będzie musiał żyć z produktem, który musi w efekcie być konkurencyjny na rynkach światowych - nikt nie tworzy substancji czynnej dla jednego kraju. Jeżeli w koszcie tej substancji nie trzeba liczyć amortyzacji, to ta cena ma szansę rzeczywiście być konkurencyjna. Kolejna możliwość wymagałaby innych działań. Oparta jest na wskazaniu listy molekuł, które powinny być wytwarzane w Europie. - Tę strategię nazywam strategią ziemniaka. Jeżeli chcemy, żeby ziemniak rósł tutaj, a nie w Chinach, to dotujemy każdy kilogram ziemniaka. Tak samo będzie z substancjami czynnymi. Przy czym ta dopłata będzie inna do każdej substancji czynnej, tak samo, jak jest inna do ziemniaka i do żyta.

 

W kraju i na świecie

 



Strajk generalny w Solarisie. Pracownicy walczą o wyższe wynagrodzenia

Z uwagi na niespełnienie żądania dotyczącego wzrostu wynagrodzenia pracowników Solaris Bus & Coach oraz wynik Referendum Strajkowego, w dniu 24 stycznia 2022 r. o godz. 6.00 rozpoczął się strajk generalny pracowników spółki, który będzie trwał do odwołania. W poniedziałek 24 stycznia pracownicy spółki Solaris Bus & Coach rozpoczęli strajk generalny, który ma trwać do odwołania. Protestujący rozpoczęli strajk o godzinie 6 rano. Od wielu miesięcy pracownicy i organizacje związkowe działające w firmie Solaris domagali się od kierownictwa  godnych podwyżek wynagrodzeń. Protestujący chcą, aby wynagrodzenia pracownicze wzrosły o 800 złotych brutto. Związkowcy mówią, że składa się na to “400 zł podwyżki od 1 października 2021 roku i kolejne 400 zł od 1 stycznia 2022 roku”. W strajku biorą udział między innymi związkowcy z NSZZ “Solidarność”.  Wcześniejsze próby negocjacji z władzami firmy Solaris nie doprowadziły do porozumienia, dlatego też pracownicy w czasie referendum strajkowego zdecydowali, by rozpocząć strajk generalny. W referendum zagłosowały 1342 osoby, a więc 51,7% uprawnionych do głosowania. Za przeprowadzeniem strajku generalnego opowiedziały się 1244 osoby, czyli 92,7% wszystkich głosujących. Protestujący pracownicy są zdeterminowani, by doprowadzić do osiągnięcia celu, jakim są podwyżki wynagrodzeń we wspomnianej kwocie, szczególnie ze względu na rosnącą inflację, która w szczególny sposób obciąża najmniej zarabiających pracowników. - Trzy czwarte Bolechowa stanęło, Środa Wielkopolska stanęła w 100 procentach. Czekamy na następne lokalizacje, bo mamy je umieszczone w różnych częściach Wielkopolski. Z tego co jeszcze się dowiedziałem oddział na ul. Wieruszowskiej na tę chwilę stoi prawie w 90 procentach.- powiedział naszej redakcji Albert Wojtczak, przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w Solaris Bus & Coach.       - Rozumiem, że firma musi rozwijać się i musi iść do przodu, jeżeli chodzi o nowe technologie, bo bez tego nie przetrwamy. Ale firma musi rozwijać się dwutorowo. Pracownik jest tak samo ważny, jak rozwój firmy - musi się rozwijać i firma i pracownik. (...) Pracownicy, którzy stanęli do strajku są niezadowoleni, że zostaliśmy podzieleni. Wszyscy pracownicy równo pracują na sukces firmy. Dlaczego managerowie mają dostać dużo większe podwyżki, skoro mają dużo większe pensje, a pracownicy najniższego szczebla dostają podwyżki w kwocie równej, które w obecnych polskich realiach nie są wystarczające. Pracodawcę stać na wyższe podwyżki, bo zysk firmy w 2020 roku przekroczył ponad 100 mln złotych; na 2021 rok nie zapowiada się, żeby był gorszy, a obecny rok może być przełomowym rokiem w historii Solarisa. W czasie pandemii wypracowaliśmy najlepszy zysk w historii firmy Solaris, ale w żadnym wypadku nie przełożył się on na wynagrodzenia pracowników. - dodał przewodniczący Wojtczak. Strajkujących pracowników wsparła Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" oraz Zarząd Regionu Wielkopolska NSZZ "Solidarność".

Solidarność o prezydenckim projekcie emerytur stażowych – to pusty akt

 

Jako spóźnioną próbę realizacji porozumienia z Solidarnością Prezydium KK oceniło prezydencki projekt wprowadzenia „emerytur stażowych”, który trafił do Sejmu. W swojej negatywnej opinii do projektu Związek stwierdził: „Szkoda, że nastąpiła ona dopiero po rozpoczęciu procedowania w Sejmie RP obywatelskiego projektu Solidarności w tej sprawie”.

Prezydencka ustawa przewiduje okresy składkowe i nieskładkowe – wynoszące dla kobiet 39 lat, dla mężczyzn 44 lat – które uprawniałyby do skorzystania z tzw. emerytury stażowej. Drugim warunkiem jest zgromadzenie kapitału pozwalającego na wypłatę co najmniej minimalnej emerytury. To zdaniem Solidarności zbyt długie okresy. Prezydium KK negatywnie ocenia zaproponowane okresy składkowe i nieskładkowe, od posiadania których uzależnione jest prawo do potencjalnego przejścia na emeryturę stażową. Zastosowanie tak długich okresów, mając na uwadze wiek rozpoczynania aktywności zawodowej (szczególnie u kobiet), spowoduje, że rozwiązanie będzie pustym aktem – czytamy w opinii. Członkowie Prezydium pozostają na stanowisku zawartym w obywatelskim projekcie Solidarności, iż okresy te powinny wynosić 35 i 40 lat zależnie od płci ubezpieczonego. Związek krytykuje też zawarte w projekcie prezydenckim kwestie dalszego łączenia pracy zarobkowej z pobieraniem emerytury.

 

Miara Mirosław                    Przewodniczący KM NSZZ