środa, 11 listopada 2020

PIGUŁKA nr.40/20

 

PIGUŁKA

 Co słychać w Solidarności                    

Warszawa  

13.11.2020r.

nr 40/20             

 

W Polfie Warszawa  S.A.

 

 

W tygodniu

W ubiegłym oraz w tym tygodniu, rozdawaliśmy certyfikowane maseczki jednorazowe (100 szt. na osobę ) dla członków NSZZ Solidarność Polfa Warszawa. Cały pomysł na akcję wynikł z interwencji pracowników Kontroli Jakości, którzy zgłosili do mnie, iż ilość maseczek wydanych im przez pracodawcę jest niewystarczająca. Próbowałem na obradach Sztabu Kryzysowego oraz podczas rozmów z Zarządem Polfy, przekonać do przydzielenia dodatkowych maseczek dla tych pracowników, którzy przecież cały czas podczas pandemii przychodzą do pracy i jeszcze na dodatek pracują w trudnym systemie 12-godzinnym. Niestety mój głos był jak walenie głową w mur. Nie będę cytował odpowiedzi w tej sprawie Pani Dyrektor KJ, bo na samą myśl o tej odpowiedzi, podnosi mi się ciśnienie. W związku z powyższym postanowiliśmy zakupić maseczki ze środków finansowych NSZZ Solidarność i rozdać wszystkim członkom związku pracującym w Polfie. Co się okazało ? Od lat prowadzimy różne akcje jak karta CDO24 (porady prawne), kulturalny członek związku  ( 300,00 zł zwrot za bilety), talony do ośrodków wypoczynkowych  i inne i okazuje się, że nigdy nie dostaliśmy takiej liczby podziękowań, jak za akcję z zakupem maseczek. Co to oznacza ? No to oznacza moim zdaniem, że pracownicy potrzebują maseczek, to „proste jak drut”. Piszę o tym wszystkim, bo aspekt maseczek jest bardziej złożony niestety w naszej Grupie. Po pierwsze maseczki, to nie jest artykuł drogi i ja uważam, że w takiej firmie jak Polfa skoro jest obowiązek noszenia maseczek, powinny być wystawione dozowniki maseczek i każdy powinien mieć do nich dostęp, jak za przeproszeniem do papieru toaletowego, czy ręczników jednorazowych, po prostu. W najgorszym przypadku przydział maseczek jednorazowych powinien być tak wyliczony, aby nikomu ich nie brakowało a raczej by każdy miał ich nadmiar, bo to nasze bezpieczeństwo.

Po drugie, niestety żaden przepis nie określa wprost, że pracodawca ma obowiązek dostarczyć maseczki pracownikowi. Co prawda jest zapis w kodeksie, że pracodawca ma zapewnić bezpieczne warunki pracy ( to według mnie jest wystarczający na 100% zapis, choć nie napisany wprost), ale oczywiście pracodawca może uważać, że tu nie chodzi o maseczki w czasie pandemii i tak niektórzy pracodawcy uważają niestety. Ja w Polfie też usłyszałem taki argument od władzy, że nie ma przecież takie przepisu. Po trzecie jest problem z przyłbicami. Rozporządzenie Rady Ministrów zezwala zamiennie stosować maseczki lub przyłbice a u nas w Polfie nie ma oficjalnej zgody na stosowanie przyłbic ( poza stanowiskiem pracy) i to moim zdaniem jest niezgodne z prawem. Skoro rozporządzenie zezwala a w Polfie nie mamy przepisów wewnętrznych regulujących problemu maseczek i przyłbic, to powinno obowiązywać rozporządzenie. Zgłosiłem ten problem do działu bezpieczeństwa, mam nadzieję, że sprawa zostanie formalnie rozwiązana. Mam nadzieję, że również jako poważny pracodawca zapiszemy sobie w regulaminie obowiązek dostarczenia, zapewnienia pracownikom maseczek. Jeśli sytuacja z dostępem maseczek dla pracowników się diametralnie nie poprawi, powtórzymy na początku roku 2021 akcję z zakupem maseczek, zawstydzając tym samym ponownie pracodawcę.

 

W dniu 9 listopada ukazał się komunikat Prezesa Zarządu Grupy Polpharma dotyczący wykorzystania urlopów. Faktem jest, że zgodnie z Kodeksem Pracy pracownik ma obowiązek wykorzystać w całości do końca  roku należny mu urlop. Niektórzy pracownicy ciągle uważają, że mają czas do września następnego roku, ale to tak nie jest, wielokrotnie to tłumaczyłem. Mamy obowiązek wykorzystać urlop za dany rok do końca roku, taki jest fakt prawny. Natomiast w cytowanym komunikacie według mnie jest pewna nieścisłość, żeby nie powiedzieć nadużycie.

Otóż jest napisane: „W planowaniu urlopów uwzględniamy zarówno urlop zaległy, jak i bieżący, tj. przysługujący na rok 2020 (jako urlop wypoczynkowy planujemy również 4 dni urlopu tzw. „na żądanie).

Zgodnie z przepisami w planie urlopów nie uwzględnia się 4 dni na żądanie, co jest chyba dla wszystkich logiczne. Oczywiście w planie urlopu można uwzględnić 4 dni na żądanie, ale tylko z poprzedniego roku, zaległe a z treści komunikatu ja nie wyczytałem, że chodzi o zaległe 4 dni urlopu na żądanie.  Reasumując, nakazywanie  pracownikom uwzględnienia w planie urlopów 4 dni na żądanie jest moim zdaniem niedopuszczalne i nadaje się do zgłoszenia do Compliance Officera. No chyba, że jak wspomniałem chodzi o 4 dni urlopu na żądanie z poprzedniego roku. Zgłosiłem problem czekam na wyjaśnienie. Mam nadzieję, że w Polfie nie zmusza się pracowników do umieszczania w planie urlopów 4 dni na żądanie, mam nadzieję, że u nas jest to w formie prośby, aby pracownicy wykorzystali do końca roku również te 4 dni urlopu.

 

Przypominam, zmienia się nam ubezpieczyciel. Proszę pamiętać, że należy przystąpić do nowego ubezpieczenia na życie do dnia 15 listopada aby kontynuować ubezpieczenie od 1 grudnia  w PZU. Obecne ubezpieczenie wygasa 30.11. Szczegóły w komunikacie z dnia 20 listopada.

 

W środę 11 listopada cała Polska obchodziła Święto Niepodległości a w Polfie Warszawa nie powiewała ani jedna flaga. Przed prywatyzacją byłoby to nie do pomyślenia, Prezes Władysław Karaś nigdy by  do tego nie dopuścił. Mówi się, że Grupa Polpharma to największa polska firma farmaceutyczna, to czemu tak jest teraz w święta narodowe, że na naszych budynkach nie powiewają flagi ? To już kolejny raz jak zwracam na to uwagę publicznie.

 

U właściciela ; W farmacji

 

 

Leczenie po epidemii będzie droższe   Serwis gazeta prawna.pl

 

Ten rok będzie od strony finansowej bardzo trudny dla systemu ochrony zdrowia, ale kolejny będzie stokroć trudniejszy  Zaabsorbowani bieżącymi działaniami  dotyczącymi pandemii nie możemy zapominać, że po COVID-19 będzie życie.  Dla systemu ochrony zdrowia oznaczać to będzie ogromne wyzwanie.

Śmiem twierdzić, że jego funkcjonowanie kosztować będzie w przyszłości o wiele więcej niż obecnie, w stanie pandemii. Marek Wójcik, ekspert Związku Miast PolskichTrudno zbilansować skalę tegorocznych dodatkowych wydatków systemu ochrony spowodowanych pandemią. Nikt nie publikuje tego typu wyliczeń, działając z dnia na dzień i nie zważając na skalę finansowania. Bo przecież walka z COVID-19 to priorytet. Ja pokusiłem się jednak o taki szacunkowy bilans. Rachunek za koronawirusa Uważam, że walka z epidemią będzie kosztować ok. 7–8 mld zł. Najdroższymi pozycjami na tym rachunku są koszty wykonywania testów do wykrywania wirusa metodą RT-PCR oraz zakupione przez resort zdrowia testy antygenowe (ich stosowanie jest co najmniej kontrowersyjne), na które wydamy prawdopodobnie do końca roku nawet do 3 mld zł. Koszty dodatkowego wynagrodzenia dla personelu medycznego, zakupów środków bezpieczeństwa i ochrony osobistej, dodatkowego wyposażenia dla szpitali, dostosowania do wymogów epidemiologicznych i zmiany struktury organizacyjnej szpitali wyceniam łącznie również na kwotę 3 mld zł. Rzecz jasna to bilans bardzo przybliżony, ale warto go dokonać z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że te pieniądze muszą mieć jakieś źródło (pozostaje budżet państwa, bo przecież nie składka zdrowotna, której w tym roku wpłynie do NFZ mniej, niż planowano pierwotnie), a po wtóre, dlatego że tegoroczne wyliczenia muszą stanowić podstawę do planowania na rok 2021. Planowania, w którym trzeba będzie uwzględnić w dalszym ciągu walkę z COVID-19 i jej konsekwencjami. Negatywne skutki pandemii będą bowiem długofalowe. Trzeba się przygotować Ten rok będzie od strony finansowej bardzo trudny dla systemu ochrony zdrowia, ale kolejny będzie stokroć trudniejszy. Jeżeli poważnie i odpowiedzialnie traktuje się społeczeństwo, to trzeba powiedzieć to otwarcie i wyprzedzająco podjąć działania, które złagodzą skalę kryzysu. Potrzeba zarządzania ryzykiem, opracowania strategii działań, której teraz nie ma – dziś działa się pod presją. Kryzysu nie tylko zresztą ekonomicznego, ale przede wszystkim zdrowotnego. Jeśli bowiem w wariancie optymistycznym w pierwszej połowie 2021 r. pandemia przygaśnie (oby!), do szpitali trafią pacjenci zaniedbani medycznie, z chorobami przewlekłymi, których od dłuższego czasu nikt nie kontrolował. Powodami są znacznie ograniczona dostępność do systemu i lęk przed zakażeniem. Już teraz do szpitali trafiają w ciężkim stanie ofiary ograniczonego leczenia i prowadzenia terapii przez konsultacje w formie teleporady. Leczenie takich pacjentów kosztować będzie znacznie więcej, niż gdyby byli zdiagnozowani i zaopiekowano się nimi na wcześniejszym stadium choroby. Mamy więc dwa pierwsze czynniki, które znacząco wpłyną na większe zapotrzebowanie na środki finansowe w 2021 r. – obciążenie walką z COVID-19 oraz skutki ograniczonej dostępności do systemu ochrony zdrowia. Są jednak kolejne. Istotny będzie skokowy wzrost wynagrodzeń personelu medycznego (nie trzeba mieć zbytniej wyobraźni, aby ocenić, że po tym, w jaki sposób pracuje obecnie, medycy będą oczekiwać wyższych płac), w ślad za którymi wzrosnąć muszą wyceny procedur medycznych (oby!). Na wycenę tych procedur wpływ powinno mieć także to, że po COVID-19 na stałe wzrosną standardy zabezpieczeń i ochrony osobistej pacjentów oraz personelu podmiotów leczniczych. Nie od rzeczy będzie także wspomnieć, iż wzrost zapotrzebowania na pieniądze w systemie ochrony zdrowia wynika z dynamicznych zmian demograficznych. Znacząco zwiększa się liczba odbiorców usług medycznych korzystających z najdroższych procedur. Zaskakujący plan NFZ W świetle zaprezentowanych argumentów ogromne zdziwienie budzi to, co dzieje się z planem finansowym Narodowego Funduszu Zdrowia na 2021 r.

 

Jego pierwotna wersja z sierpnia br. przewidywała przychody w wysokości blisko 109 mld zł, czyli o 12 mld zł więcej niż w pierwotnym planie na 2020 r. Nakłady na świadczenia zdrowotne miałyby wzrosnąć znacząco, aż o 1/8 rok do roku. To stwarzało szansę na zbilansowanie przychodów i kosztów niełatwego 2021 r. oraz na uniknięcie ograniczania dostępności świadczeń zdrowotnych. Niestety to już przeszłość, bo 30 września pojawiała się nowa wersja planu finansowego, w którym przychody maleją o 7,3 mld zł, a nakłady na świadczenia zdrowotne o 4,2 mld zł. Planuje się, że wynik finansowy NFZ na 2021 r. będzie ujemny i wyniesie minus 1,5 mld zł. Największe zdziwienie wywołuje cięcie środków na świadczenia opieki zdrowotnej przeznaczanych dla poszczególnych oddziałów wojewódzkich NFZ. Zastosowano mechanizm „ciężkiej siekiery, rozmiar 39,5 proc.”. O tyle bowiem obcięto środki dla poszczególnych województw – bez względu na to, jaki mają potencjał i strukturę świadczeń oraz regionalną specyfikę. Łącznie o 29 mld zł.

Przyczyną tych korekt jest zapewne znaczne zmniejszenie planowanej dla NFZ w 2021 r. dotacji z budżetu państwa. Czy to już dowód na wycofywanie się z realizacji tzw. ustawy 6 proc. (zakładającej przeznaczenie 6 proc. PKB na system ochrony zdrowia – przyp. red.)? Zapewne jeszcze nie, ale to bardzo mocny sygnał, że może być zagrożony skokowy wzrost nakładów na system ochrony zdrowia do 2024 r. Trudno znaleźć racjonalne wyjaśnienie decyzji o zmniejszeniu nakładów na leczenie w 2021 r. Jako niepoprawny optymista wierzę, że to tylko dowód na tymczasowość wrześniowej wersji planu NFZ. Mam nadzieję na refleksję ze strony Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej, które to resorty zatwierdziły plan funduszu. Refleksję, która doprowadzi do zwiększenia środków na system ochrony zdrowia, by nie rozpadł się na dobre. Pandemia bowiem jaskrawo uwidoczniła bolączki, z którymi system ten zmagał się nie od dzisiaj.

 

 

CO ZA DUŻO, TO NIEZDROWO   Gazeta Wyborcza

 

Polipragmazja, czyli zażywanie wielu leków jednocześnie, to dziś problem milionów Polaków. Co zrobić, żeby uniknąć szkodliwych interakcji? Pan Adam ma 52 lata i jest menedżerem w firmie IT. Rok temu zdiagnozowano u niego nadciśnienie. Obecnie jest pod opieką lekarza w nowej przychodni. Ma problem z tarczycą, która produkuje za mało hormonów w stosunku do potrzeb jego organizmu. Mężczyzna jest otyły, pali papierosy i pije dużo kawy. Skarży się na drganie powiek i dość męczący kaszel, chociaż nie jest przeziębiony. Ma również problemy z sercem. Adam na co dzień przyjmuje kilka różnych leków na nadciśnienie. Bierze także lek na tarczycę, suplementy: magnezu, potasu, wapnia, oraz witaminy. Podczas wizyty w aptece, przy okazji realizacji jednej z recept, farmaceuta zaczął go wypytywać o inne zażywane leki. Co się okazało? Jednoczesne stosowanie preparatów na nadciśnienie, które gromadzą potas, nie jest wskazane ze względu na ryzyko zbyt dużego stężenia pierwiastka w organizmie. Adam powinien niezwłocznie odstawić przyjmowany na własną rękę suplement potasu do czasu otrzymania wyników badań krwi i konsultacji z lekarzem. Uciążliwy suchy kaszel Adama może być spowodowany przez lek, który mężczyzna przyjmuje na zbyt wysokie ciśnienie. Kaszlu można się pozbyć, jeśli lekarz zdecyduje o zastąpieniu leku innym, który nie daje tego efektu. Suplement z wapniem ogranicza wchłanianie leku na tarczycę. Jeśli lekarz zalecił jego stosowanie, Adam powinien przyjmować wapń kilka godzin po przyjęciu tabletki na tarczycę. Jeśli natomiast suplementuje wapń bez wskazań, jego stosowanie przeszkadza w leczeniu tarczycy. Powyższa sytuacja, opisana w poradniku opracowanym przez NFZ, to wręcz klasyczny przykład polipragmazji, czyli zażywania wielu (co najmniej pięciu) leków jednocześnie. Pan Adam miał szczęście, że trafił na dobrego farmaceutę, który poświęcił mu czas i uwagę i naprawił popełnione błędy. Niestety, nie zawsze tak to wygląda. Czasami z winy lekarza, który skupia się tylko na jednym konkretnym problemie, z którym zgłosił się pacjent, czasami z winy tego drugiego, gdyż nie powiedział lekarzowi, że oprócz leków przepisanych na receptę zażywa na własną rękę również te bez recepty, suplementy diety czy preparaty ziołowe (lub wszystkie naraz). Narodowy Fundusz Zdrowia wraz z ekspertami postanowił przeanalizować to zjawisko i opublikował w lutym 2020 r. raport poświęcony polipragmazji. Wynika z niego, że jedna trzecia Polaków po 65. roku życia przyjmuje co najmniej pięć leków dziennie. Wnioski z raportu stały się podstawą do stworzenia kampanii edukacyjnej „Świadomy pacjent – skuteczna terapia”. 20 leków na miesiąc W 2018 r. aż 4,5 miliona osób zrealizowało recepty na co najmniej pięć leków w ciągu pół roku. Prawie 3 miliony z nich to osoby w wieku 65 lat i więcej. Autorzy raportu skupili się przede wszystkim na tej grupie. Okazało się, że 1,6 mln osób powyżej 65. roku życia przyjmowało co najmniej pięć substancji regularnie w okresie minimum miesiąca. Rekordziści w tym czasie potrafili wykupić ponad 20 różnych leków! Ponad pół miliona osób z tej grupy przyjmowało regularnie co najmniej pięć substancji przez minimum pół roku, a 380 tys. osób – przez minimum rok. Te dane dotyczą leków na recepty. Biorąc pod uwagę to, że Polacy od lat są w europejskiej czołówce, jeżeli chodzi o nadużywanie leków bez recepty, skala zjawiska polipragmazji jest co najmniej dwukrotnie większa. Gdzie szukać przyczyn tego zjawiska? Nasze społeczeństwo – podobnie jak większość społeczeństw europejskich – starzeje się. W roku 2010 osoby powyżej 65. roku życia stanowiły 13,4 proc. populacji. Obecnie jest to już prawie 18 proc. Eksperci nie mają wątpliwości, że w kolejnych latach odsetek ten będzie się zwiększał. A wraz z wiekiem rośnie liczba problemów zdrowotnych, z którymi się zmagamy (cukrzyca, nadciśnienie, niewydolność krążenia). Lekarze starają się przeciwdziałać im za pomocą leków – niekiedy nie jednego, lecz kilku. Oczywiście, przyjmowanie większej liczby leków nie musi być zjawiskiem negatywnym. Czasami jest to po prostu konieczne, a odpowiednio dobrana terapia oraz stosowanie się do zaleceń lekarza sprawiają, że pacjent wraca do zdrowia. Polipragmazja staje się problemem, gdy leków jest za dużo i ryzyko wystąpienia działań niepożądanych może przewyższać potencjalny efekt terapeutyczny. Wraz z liczbą przyjmowanych leków rośnie ryzyko wystąpienia niekorzystnych efektów polipragmazji, np. niewłaściwego połączenia leków i niepożądanych interakcji między nimi – podkreślają eksperci NFZ. Z danych przedstawionych w raporcie wynika, że w 2018 r. najliczniejszą grupą wśród badanych narażonych na takie interakcje były osoby, które wykupiły w tym samym czasie leki obniżające ciśnienie tętnicze krwi (ponad 7,3 mln osób) oraz niesteroidowe leki przeciwzapalne (prawie 5,9 mln osób). Włączyć farmaceutów Problem polipragmazji dotyczy nie tylko Polski. – Zaledwie kilka krajów w sposób systematyczny próbuje walczyć z polipragmazją, m.in. Szwecja, Holandia i Wielka Brytania – mówił podczas konferencji prasowej poświęconej wielolekowości prof. Przemysław Kardas, kierownik Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Zwracał również uwagę na to, że polipragmazji sprzyjają związana z postępującym wiekiem wielochorobowość i ogólne pogorszenie stanu zdrowia. – Często wpadamy w błędne koło, które próbujemy przerwać stosowaniem kolejnego leku – wyjaśniał prof. Kardas. Z kolei Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, podkreślała, że polipragmazja wynika głównie z leczenia się u wielu specjalistów, którzy nie mają wiedzy o pozostałych przyjmowanych lekach. – Trzeba zwracać uwagę na interakcję nie tylko między lekami, ale też między lekami a suplementami diety, które są kupowane w dużych ilościach, a także na interakcje z lekami, suplementami i żywnością – zwracała uwagę. Jej zdaniem w farmakoterapię powinni zostać włączeni farmaceuci, gdyż są najłatwiej dostępną dla pacjenta grupą zawodów medycznych, mogą przeglądać zażywane przez chorego leki oraz eliminować potencjalnie szkodliwe połączenia.

 

 

W kraju i na świecie

 

 

 

KE podała prognozę polskiego PKB za 2020 rok. "Jest bardziej optymistyczna niż przedstawiona latem"

Komisja Europejska prognozuje, że w 2020 r. PKB Polski spadnie o 3,6 proc. To bardziej optymistyczna prognoza, niż przedstawiona latem, gdy unijni urzędnicy szacowali, że w tym roku PKB nad Wisłą spadnie o 4,6 proc. W efekcie mniejszego prognozowanego spadku PKB w tym roku, odbicie w przyszłym roku ma być też niższe. Komisja szacuje, że w 2021 r. PKB Polski wzrośnie o 3,3 proc., podczas gdy latem prognozowała, że gospodarka w przyszłym roku urośnie o 4,3 proc. Dla porównania, gospodarka całej UE ma w tym roku zmniejszyć się o 7,4 proc., a w przyszłym roku wzrosnąć o 4,1 proc. KE informuje, że pierwsza fala pandemii i ograniczenia narzucone w celu zwalczania koronawirusa w Polsce spowodowały wyraźny spadek aktywności gospodarczej w pierwszej połowie roku. Konsumpcja prywatna, będąca podstawą wzrostu w Polsce w ostatnich latach, spadła dwucyfrowo. Oczekuje jednak, że po spadku aktywności gospodarczej w pierwszej połowie roku, w trzecim kwartale nastąpi gwałtowne odbicie, ponieważ złagodzono środki ograniczające, wprowadzone w związku z pandemia. Jednak nagły wzrost liczby nowych infekcji prawdopodobnie spowoduje tymczasowe zahamowanie ożywienia w ostatnim kwartale 2020 r. Oczekuje się, że handel zagraniczny znacznie się poprawi w 2021 i 2022 r., ale wyższy import negatywnie wpłynie na bilans handlowy. "Przewiduje się również, że poziom inwestycji wróci do normy wraz ze zmniejszeniem niepewności i zwiększonym popytem krajowym i zagranicznym. Jednak ożywienie to będzie częściowo ograniczane przez sektor budowlany, który może nadal odczuwać spadek zamówień, szczególnie w pierwszej połowie 2021 r." - podała KE. KE prognozuje, że bezrobocie w Polsce w tym roku wzrośnie do 4 proc., w 2021 r. do 5,3 proc, a w 2022 r. spadnie do 4,1 proc. Zwiększone koszty operacyjne wynikające ze środków powstrzymania COVID-19 doprowadziły zdaniem Komisji do inflacji. W połączeniu z trwałym wzrostem inflacji cen żywności spowodowanym słabymi zbiorami, inflacja ma osiągnąć 3,6 proc. w 2020 r., pomimo spadku cen energii. Jednak wraz z zanikaniem środków rządowych oczekuje się, że inflacja spadnie w 2021 r. do 2,0 proc. W 2022 r. prognozuje się wzrost w wyniku m.in. dalszego zwiększania się popytu krajowego i zewnętrznego. Z prognoz wynika, że deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych ma ulec znacznemu pogorszeniu w 2020 r. w związku ze spowolnieniem gospodarczym i środkami wsparcia przyjętymi w celu złagodzenia skutków gospodarczych pandemii. KE oczekuje, że deficyt nominalny sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniesie około 8,5 proc. PKB. Prognozuje przy tym spadek dochodów podatkowych w porównaniu do 2019 r. i oczekuje, że wydatki znacznie wzrosną. "Szacuje się, że koszt środków łagodzących skutki kryzysu wyniesie około 5,25 proc. PKB. Największe wydatki w tym obszarze mogą pochodzić z pożyczek udzielonych firmom przez Polski Fundusz Rozwoju. Według szacunków władz około dwie trzecie tych pożyczek zostanie ostatecznie przekształconych w dotacje, a szacowany wpływ na zwiększenie deficytu wyniesie około 2 pkt procentowe. PKB w 2020 roku" - wskazała. Oczekuje się, że relacja długu sektora instytucji rządowych i samorządowych do PKB wzrośnie do około 56,6 proc. w 2020 r. Z 45,7 proc. w 2019 r. i utrzyma się na poziomie około 56,4 proc. - 57,3 proc. w latach 2021-2022.

 

Opinia NSZZ Solidarność o projekcie dyrektywy w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej

28 października 2020 r. Komisja Europejska przedstawiła projekt dyrektywy w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej (COM (2020) 682 final).Projekt przygotowany przez Komisję Europejską  NSZZ Solidarność wita z zadowoleniem, gdyż jest to ważny krok w kierunku implementacji zasad europejskiego filaru praw socjalnych odnoszących się do uczciwych warunków pracy, w tym wprowadzenia uczciwej płacy minimalnej i promowania efektywnych rokowań zbiorowych. 

Projekt dyrektywy służy  budowaniu społecznego wymiaru procesu integracji europejskiej. Z polskiej perspektywy najważniejsze jest zapisane w projekcie wzmocnienie roli rokowań zbiorowych i negocjacyjnego kształtowania stosunków pracy, a więc tego czego brakuje w naszym kraju.  Związek widzi jednocześnie potrzebę dalszych prac nad redakcją  zapisów  w pewnych obszarach. Na obszary te wskazuje  Decyzja Prezydium KK NSZZ Solidarność z dnia 3 listopad 2020 r. 178/ 20 (załącznik).  Należy podkreślić, że pandemia unaocznia kluczową rolę często nisko wynagradzanych pracowników sektora opieki, transportu czy handlu. Potrzebujemy stabilnej struktury zapewniającej wzrost wynagrodzeń co gwarantuje zachowanie niezbędnego dla odbudowy gospodarek popytu wewnętrznego. Szczególnie w obecnym trudnym okresie walki z pandemią potrzebujemy działań, które określą społeczny wymiar odbudowy ekonomii i umocowania jej na zasadach społecznej gospodarki rynkowej.

 

 

 

Miara Mirosław                    Przewodniczący KM NSZZ