Warszawa
28.09.2018r. nr 35/18
|
W Polfie Warszawa S.A.
|
W tygodniu
W poniedziałek 24 września 2018r. odbyło się kolejne cykliczne spotkanie
przedstawicieli związków zawodowych z Zarządem Spółki. Po raz kolejny nie było
na spotkaniu Prezesa Tomasza Moysa a dodatkowo tym razem członek Zarządu –
Krzysztof Raczyński podczas spotkania opuścił nas udając się oczywiście do
innych obowiązków, chyba na wideokonferencję ale dokładnie nie pamiętam. Natomiast
już wiem, iż od jakiegoś czasu naszym wielu pracownikom, praca w naszej
korporacji kojarzy się z wideokonferencjami, konferencjami, zebraniami,
spotkaniami, szkoleniami, integracjami, naradami itd. itd. Póki co jeszcze dla
niektórych zostaje trochę czasu na normalną pracę, ale innym już niewiele, po
zaliczeniu wszystkich zebrań i spotkań. Podejrzewam, że przy dalszym rozwoju
tej formy działalności, ktoś zgłosi „kaizena”
żeby zrezygnować z normalnej pracy, czy produkcji, aby efektywniej wykorzystać czas
na wideokonferencje, szkolenia, konferencje, spotkania, narady.
Wracając do naszego poniedziałkowego spotkania to niewiele mogę o nim
powiedzieć poza tym, że przebiegło w miłej atmosferze, co oczywiście jest
jakimś tam sukcesem, bo pamiętam tego typu spotkania bardzo niemiłe.
Na początku długi nieciekawy (tak jak wyniki) referat o sytuacji w Grupie
i w Polfie. Jakoś niepostrzeżenie minęły czasy, gdy podczas tych prezentacji
wyników, we wszystkich kategoriach byliśmy prawie najlepsi na Karolkowej. Nie
wiem dlaczego to się zmieniło, może właśnie teraz tak jak w całej korporacji,
mamy za dużo wideokonferencji, szkoleń, konferencji, spotkań, narad i kadra nie
ma czasu na przypilnowanie „roboty”.
Drwię sobie z tych wydawałoby się poważnych przecież spotkań, ale dlatego,
że coraz częściej docierają do mnie głosy właśnie od kadry, iż nie mają
czasu na normalną pracę, to przecież jest chore. Zgłaszam pomysł na ostatni
kwartał 2018 roku, likwidacja wszystkich „nasiadówek”, poprawimy wówczas
wyniki produkcyjne, bo w sumie o produkcję chodzi, chyba że się mylę, może się
jednak mylę, bo w korporacji jednak nie wielkość produkcji ale wskaźniki są
najważniejsze.
Ponownie wracając do naszego spotkania cyklicznego, bo już drugi raz
odpłynąłem od meritum, to po referacie z wynikami, była krótka rozmowa na temat
trzymiesięcznego okresu rozliczeniowego w czwartym kwartale i o możliwości rozpoczynania
pracy w niedziele wieczorem na „kroplach”. Po krótkiej wymianie zdań, wyjaśnieniu
nieporozumień z interpretacją zasad pracy w niedziele a zaistniałym przekazem,
oraz po omówieni warunków wprowadzenia trzymiesięcznego okresu rozliczeniowego,
rozstaliśmy się w miłej atmosferze, bez dokonania jakichkolwiek ustaleń. To
właściwie tyle o tym spotkaniu ☹.
Zapraszamy
do NSZZ Solidarność.
Zapraszam „niezrzeszonych” pracowników, do zapisywania się do
NSZZ Solidarność.
Wystarczy przyjść do biura i wypełnić deklarację, można ją otrzymać również
mailowo. Oprócz wszystkich zalet przynależności do związków zawodowych tj. jak
obrona pracownika, reprezentowanie jego interesów przed pracodawcą, przypomnę o
kilku dodatkowych kwestiach: wypłacamy zasiłki statutowe (urodzenie dziecka - 1000,00zł,
śmierć członka rodziny -500,00zł), każdy członek związku dostaje dofinansowanie
do imprez kulturalnych do wysokości 200,00 zł, członek związku odchodzący na
emeryturę otrzymuje prezent w wysokości – 600,00
zł, każdy członek związku otrzymuje specjalną kartę, która upoważnia go do
korzystania bez ograniczeń z porad prawnych kancelarii CDO24, każdy członek
związku może otrzymać specjalną kartę
rabatową na paliwo, dofinansowujemy
również dla członków związku wycieczki, opłacamy adwokata w przypadku
zwolnienia pracownika z pracy, gdy zdecydujemy się „iść do sądu” i szereg
innych przywilejów.
U właściciela ; W farmacji
|
Najbardziej rentowna
inwestycja koncernów farmaceutycznych Rynek Aptek
Badacze z obszaru nauk ekonomicznych opracowali analizę
"Interakcje lekarzy w branży: perswazja i dobrobyt". Sprawdzili w
niej, jak zjedzenie przez lekarza obiadu fundowanego przez koncern
farmaceutyczny wpływa na skłonność do przepisywania recept na leki. Naukowcy
zbadali rynek statyn.
Posłużyli się danymi z lat 2011-2012. W tym okresie na amerykańskim
rynku sprzedawano dwie markowe statyny: Lipitor Pfizera i Crestor
AstraZeneki oraz kilka leków generycznych. W badanym okresie, 59 proc.
z 15 tys. kardiologów przyjęło zaproszenie od przynajmniej jednego
z producentów tych leków - informuje portal obserwatorfinansowy.pl. Z
wyliczeń analityków wynika, że taki obiad powodował wzrost liczby
przepisywanych recept leku fundatora o 73 procent. Przekłada się to na
wzrost udziału danego leku w sprzedaży rynkowej z 2,7 proc. do 4,6
procenta. Koncern Astra Zeneca fundował obiady kardiologom dwa i pół razy
częściej niż jego konkurent Pfizer. Ich obiady były także znacznie droższe (38
dolarów w porównaniu do 24 dolarów). Biorąc pod uwagę koszt obiadu (ok.
100-150 zł) i zyski z nich wynikające dla koncernów, można
wnioskować, że obiady dla lekarzy to najbardziej rentowna inwestycja koncernów
farmaceutycznych.
Rośnie pula na lekarstwa Dziennik
NFZ będzie co roku przeznaczał tę samą część budżetu na refundację farmaceutyków.
Obecnie określone są tylko maksymalne wydatki na ten cel - minimum nie ma. Jak
się dowiedzieliśmy, taki zapis znalazł się w dokumencie „Polityka lekowa
państwa” (uchwałę w tej sprawie przyjął w zeszłym tygodniu rząd). Z naszych
informacji wynika, że Ministerstwo Zdrowia planuje wprowadzenie zmian do ustawy
refundacyjnej jeszcze w tym roku. Chodzi o sztywny zapis, że z każdego budżetu
NFZ co najmniej 16,5 proc. ma trafi ać na leki (dziś na ogół przeznacza się na
nie 13-14 proc. wydatków). O jaką kwotę chodzi? W planie finansowym funduszu na
przyszły rok są 82 mld zł. W rubryce „refundacja” zaplanowano wydatki rzędu
12,2 mld zł. Gdyby już obowiązywała zasada 16,5 proc. na leki, byłaby to kwota
ok. 13,5 mld zł. O takie zmiany od lat walczyli przedstawiciele pacjentów. Ich
zdaniem to właśnie budżet refundacyjny (czyli to, ile NFZ dokłada do leków)
jest najczęściej zmniejszany ze względu na inne potrzeby. A terapii, które z
braku refundacji nie są dla pacjentów dostępne, wciąż jest mnóstwo.
W samej onkologii - co najmniej kilkadziesiąt. Jak mówi Wojciech
Wiśniewski z fundacji Alivia, która pomaga pacjentom zbierać pieniądze na
nierefundowane leki, w kolejce czekają m.in. preparaty stosowane w leczeniu
szpiczaka, terapia trzeciej i czwartej linii w przypadku nowotworów jelita
grubego czy uzupełniająca drugą linię przy raku płuca. Szczególnie źle pod
względem dostępu do kosztownych specyfi ków jest w hematologii, np. przy
przewlekłej białaczce szpikowej.
Potrzeby trudno zliczyć, ale planowana „kotwica” zobowiązująca fundusz
do wydania określonej puli pieniędzy na leki zaspokoi przynajmniej część z
nich. NFZ do tej pory tłumaczył, że sam wie, jakie są największe potrzeby, i
lepiej, by budżet pozostał elastyczny. Jednak resort przekonuje, że zmiana
gwarantuje przewidywalność. - Płatnik wie, na co go stać, pacjenci wiedzą, na
co mogą liczyć. To także stabilniejsza sytuacja dla producentów i wszystkich
graczy na rynku - uważa autor pomysłu wiceminister zdrowia Marcin Czech. Szczególnie źle pod względem dostępu do leków
jest w hematologii
W kraju i na
świecie
|
||||
Budżetówka dostanie więcej. To
zasługa Solidarności!
O podwyżkach w budżetówce, płacy minimalnej, Radzie Dialogu
Społecznego i protestach w rozmowie z Robertem Wąsikiem z Tygodnika
Solidarność - Piotr Duda, szef Solidarności
O podwyżkach w budżetówce, płacy
minimalnej, Radzie Dialogu Społecznego i protestach w rozmowie z Robertem
Wąsikiem z Tygodnika Solidarność - Piotr Duda, szef Solidarności. Mamy za
sobą ważne posiedzenie Rady Dialogu Społecznego, na którym rozmawiano o
budżecie. Ile środków popłynie w przyszłym roku do pracowników budżetówki? Znacząco więcej niż w latach
poprzednich oraz znacznie więcej niż pierwotnie proponował rząd, choć mniej
niż postulowała Solidarność. Najważniejsze i kluczowe jest to, że wreszcie o
2,3 proc. zostanie uwolniony wskaźnik waloryzacji (który od 2010 roku jest
zamrożony). Pierwsza propozycja projektu budżetu, to było dalsze mrożenie
wskaźnika, dopiero po spotkaniu Premiera z Solidarnością rząd zmienił zdanie.
Wzrost o ten procent nastąpi poprzez wzrost kwoty bazowej dla pracowników
objętych systemem mnożnikowym oraz wzrost wynagrodzenia zasadniczego
pracowników niemnożnikowych. To trochę skomplikowane, ale pracownicy
budżetówki wiedzą o co chodzi. I to jest pierwsza ważna wiadomość. Druga to
taka, że dodatkowe środki z rezerwy budżetowej zasilą fundusze pracowników
objętych tzw. niemnożnikowym systemem wynagrodzeń, czyli przede wszystkim
inspektoraty, takie jak np. sanitarny, farmaceutyczny, weterynaryjny, pracy,
itd. Tych inspektoratów jest ponad dwadzieścia. Dodatkowe środki otrzymają
również pracownicy w administracji wojewódzkiej. Ale jest jeszcze trzecia
wiadomość. Decyzje jakie podwyżki dostanie konkretny pracownik, czy grupa
pracowników, będą podejmowane w uzgodnieniu z organizacjami związkowymi. I to
jest tutaj dla nas najważniejsze.
Jeśli szybko policzyć, to jednak
mniej niż 12 proc. Ale
więcej niż pierwotna propozycja rządu, który zakładał wzrost funduszu o 2,3
mld zł bez odmrażania wskaźnika. Zresztą z tych środków większość
przeznaczona byłaby na urzędników, których wynagrodzenia regulowane są innymi
ustawami (sędziowie, asesorzy, prokuratorzy itp.). A to oznacza dalsze
tworzenie kominów t/z. lojalnościowych. Mówiąc krótko, dzisiaj mamy
odmrożenie wskaźnika i dodatkowe środki z rezerwy budżetowej. I na tym
właśnie polega kompromis. I trzeba jasno powiedzieć: korzystniejsze
propozycje rządu dot. płacy minimalnej i podwyżek w budżetówce, to wyłącznie zasługa
Solidarności. W mojej ocenie więcej w tym momencie nie dało się osiągnąć.
Ważne jest też, że otwieramy pewien trend nadrabiania zaległości, który w
przyszłym roku mam nadzieję będzie kontynuowany. W każdym razie Solidarność
będzie się tego domagała.
W swojej wyliczance mówi pan o
uzgodnieniu konkretnych podwyżek ze związkami zawodowymi działającymi tam
gdzie te podwyżki będą dzielone. Dlaczego to takie ważne. Jeśli spojrzymy na wynagrodzenia w
budżetówce to zobaczymy ogromne kominy płacowe. Skierowanie samych procentów,
nawet wyższych niż postulowane 12 proc. spowoduje, że ci najniżej zarabiający
znowu otrzymają kilka złotych, a wysoko zarabiający po kilkaset. Dzięki
mechanizmowi uzgadniania – zwracam uwagę na słowo uzgadniania, a nie
konsultowania – te pieniądze będą bardziej sprawiedliwie dzielone. Tym samy
największe środki powinny trafić do najniżej zarabiających. I to jest dla nas
najważniejsze.
Jednak na RDS nie udało się
uzgodnić wspólnego stanowiska, a OPZZ w ubiegłą sobotę manifestowało w Warszawie. Nie lubię komentować działalności
innych central związkowych. Wolę skupiać się na tym co my robimy. Ale to
prawda. OPZZ stawia nierealne, wzięte z sufitu postulaty – byle wyższe od
Solidarności – i nie chce prowadzić dialogu. Weźmy chociażby płacę minimalną.
OPZZ chce od razu poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli grubo
powyżej 2300. I co z tego, że to słuszne oczekiwanie, gdy nie ma
najmniejszych szans na jego realizację. Jestem zły, bo od 2011 roku wspólnie
z pozostałymi centralami konsekwentnie udawało nam się zbliżać do tego
poziomu, dzięki czemu płaca minimalna rośnie szybciej, niż chciały kolejne
rządy i pracodawcy. Przypomnę, przez 8 lat to grubo ponad 700 zł, czyli
blisko 70 proc. wzrostu. Wtedy relacja do przeciętnego wynagrodzenia wynosiła
poniżej 37 proc., teraz jest powyżej 47 proc. Poziom 2250, który wywalczyła Solidarność jest
kontynuacją tej drogi. Jeszcze 2-3 lata i osiągniemy to, o co od lat
zabiegamy.
OPZZ zarzuca Solidarności
upolitycznienie i uważa, że gdyby nie uległość wobec władzy udałoby się
wywalczyć więcej. Panie
redaktorze. OPZZ nie musi się oglądać na Solidarność. Jeśli jak samo twierdzi
jest największym związkiem zawodowym w Polsce – co oczywiście jest bzdurą –
może robić własne skuteczne akcje. Tymczasem po dwumiesięcznej akcji
informacyjnej wyprowadza na ulicę kilkanaście tysięcy osób. To jest
kompromitacja. Weźmy nauczycieli. Należące do OPZZ Związek Nauczycielstwa
Polskiego zrzesza ok. 40 proc. wszystkich pracujących nauczycieli
(Solidarność w oświacie stanowi mniejszość). Przypomnę jest ich w Polsce
blisko 600 tys. I w sobotę – a więc w dzień wolny – do Warszawy przyjeżdża
zaledwie kilka tysięcy.
To wina OPZZ? Nie do końca. To szerszy problem.
Związki zawodowe stwarzają możliwości pracownikom, ale ci muszą chcieć z nich
korzystać. Jeśli organizujemy manifestację, to bierzemy na siebie wysiłek,
odpowiedzialność, ponosimy koszty i dajemy pracownikom narzędzie. A ci muszą
tylko z tego skorzystać. Mówiąc oględnie ruszyć się z fotela, wsiąść w
autobus i walczyć o swoje. Byłem swojego czasu bardzo zawiedziony, gdy
walcząc o wiek emerytalny przeciwko Donaldowi Tuskowi, było nas kilkadziesiąt
tysięcy. A sprawa dotyczyła 16 milionów ubezpieczonych. Podobnie przy
kodeksie pracy w 2013 r. Co z tego, że wspólnie z OPZZ i Forum ZZ
wyprowadziliśmy na ulicę 200 tys. ludzi, gdy pozostałe 16 milionów siedziało
sobie w domu i kibicowało. Podobnie dzisiaj. Co nie zmienia faktu, że ze
swoimi żądaniami OPZZ powinien zejść na ziemię i współpracować.
Powiedział pan przewodniczący, że
wyższy niż planowany przez rząd wzrost wynagrodzeń w budżetówce i większa
płaca minimalna to wyłącznie zasługa Solidarności. To dość jednoznaczna teza.
Ale
prawdziwa. Solidarność szukając bardziej skutecznych narzędzi zdecydowała się
wspierać tych polityków, którzy chcą realizować postulaty pracownicze. I to
jak na razie daje bardzo dobre efekty. Wiek emerytalny, ograniczenie handlu w
niedzielę, klauzule społeczne w zamówieniach publicznych, minimalna stawka
godzinowa, bardziej dynamiczny wzrost płacy minimalnej, lepsze zabezpieczenia
dla zatrudnionych na czas określony, wyłączenie z minimalnego wynagrodzenia
dodatków nocnych, lepsza ochrona dla pracowników agencji pracy tymczasowej, w
tym szczególnie kobiet w ciąży, zniesienie syndromu pierwszej dniówki,
zniesienie dyskryminacji przy zatrudnianiu młodych pracowników, dłuższe
okresy odwoławcze w sądzie pracy, lepsze wsparcie dla rodzin wychowujących
dzieci, dialog społeczny, ograniczenie umów śmieciowych, itd., itp. Mógłbym
jeszcze wymieniać. Podobnie jest z obecnym budżetem. To jest właśnie
zasadnicza różnica między nami, a innymi centralami związkowymi.
Ale minimalna stawka godzinowa przy
umowach zleceniach to postulat OPZZ. Tak, ale to myśmy go zrealizowali
dzięki podpisaniu umowy z Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich i wsparciu
Zjednoczonej Prawicy w wyborach parlamentarnych. Mówiąc wprost – OPZZ ma
postulaty, ale to Solidarność je realizuje. Tak było m.in. ze stawką
godzinową. To zrealizowany element umowy programowej. Jak większość wskazanych
powyżej.
Podsumujmy. Płaca minimalna 2250 zł
(zamiast 2220 zł), stawka godzinowa 14,70 zł (zamiast 14 zł), procentowy
wzrost nakładów na podwyżki w budżetówce zamiast kwotowego i o kolejne dwa
lata odmrożona kwota bazowa naliczania funduszu socjalnego. Tu niestety propozycja rządu jest o
jeden rok, ale zrobimy wszystko, aby w pracach nad budżetem w sejmie dołożyć
kolejny rok. A więc od poziomu 2014 r. Jednoroczna waloryzacja jest dla nas
nie do przyjęcia. Pamiętajmy, że rząd proponuje budżet, a przyjmuje go sejm,
senat i podpisuje prezydent. Na etapie sejmowym mamy kilka możliwości zmian i
będziemy robić wszystko, aby to osiągnąć. Przypomnę że poprzednie odmrożenie
wskaźnika to tylko zasługa Solidarności. Wszystko co pan wymienił, to mniej
niż chciała Solidarność, ale na tym polega właśnie dialog i kompromis.
Wszystkie strony nie są zadowolone. My też. Ale gdyby nie nasze działania,
dialog z rządem, byłoby znacznie mniej, albo nie byłoby w ogóle
|
||||