środa, 26 stycznia 2022

PIGUŁKA 2/22

 

PIGUŁKA

 Co słychać  w   Solidarności                    

Warszawa  

28.01.2022r.

nr 02/22             

 

W Polfie Warszawa  S.A.


 

W tygodniu

W poniedziałek ukazał się komunikat dotyczący zmian cen pakietów w Luxmedzie. Pakiety od lutego znacznie drożeją. Pomyślałem, że to dobra okazja aby zrezygnować z Luxmedu, bo ciągle słyszałem skargi od pracowników. Niestety okazuje się, że inne firmy tego rodzaju jak np. Medicover itp. mają ceny pakietów dużo wyższe niż Luxmed. Jesteśmy niestety skazani na Luxmed do końca – naszego lub Luxmedu (wychodzi że jednak naszego) ☹.

W związku z tym, że zmieniają się ceny pakietów, należy wyrazić zgodę na potrącenia nowych opłat.

Pracownicy posiadający jedynie „pakiet podstawowy dla pracownika” nie muszą nic robić, nic wypełniać. W tym przypadku wzrośnie im opłata tylko nieznacznie, bo o jakieś 4 – 6 zł. Pracownik płaci tylko podatek i ZUS a za pakiet płaci pracodawca.

Pozostałe osoby, które mają pakiety rozszerzone, rodzinne i inne, muszą zgodnie z komunikatem wyrazić zgodę na potrącenia nowych stawek, które jak wspomniałem wzrastają dość znacznie, bo np. pakiet rozszerzony dla rodziny ze 105,70 zł wzrasta na 148,00 zł.

No ale jak wspomniałem wyżej, w innych firmach jak Medicover, jest jeszcze drożej, natomiast my za pakiet podstawowy (taki mam) płacimy niedużo, bo tylko podatek a składkę płaci pracodawca. Gorzej będą mieli ci z nas, którzy mają pakiety rozszerzone czy rodzinne, bo tu ich opłata wzrasta niestety znacznie. No ale w tym momencie jeśli uznają, że to za duży wzrost, mogą z tych pakietów zrezygnować.

Ważna informacja dla tych co mają inne pakiety niż podstawowy jest taka, że muszą do 3 lutego wyrazić zgodę na potrącenia a jak się nie wyrobią, to pakiety będą dezaktywowane.

Zła informacja jest również taka, że nie będzie już działał telefon do Luxmedu, który był dedykowany tylko dla Polfy. Teraz zostaje tylko infolinia no i oczywiście Internetowy Portal Pacjenta Luxmed, który osobiście bardzo polecam a najwygodniej korzystać z aplikacji w komórce. Tylko tak komunikuję się z Luxmedem, rezerwując wizyty, czy odnawiając leki, no bo jak na związkowca przystało, biorę leki na ciśnienie, które mi pracodawca podnosi od czasu do czasu 😊, pewnie i nawzajem ☹.

 

W piątek ukazał się komunikat Zespołu Bezpieczeństwa dotyczący instrukcji weryfikacji testów antygenowych przy wejściu do zakładu. Wszyscy już wiemy, że w poniedziałki, środy i piątki mamy „się testować” i okazywać przy wejściu do firmy kasetki z wynikiem testu. Przyznam, że jak się dowiedziałem wcześniej, że będzie taka weryfikacja, to ten pomysł uznałem za zły i nawet pisemnie interweniowałem u Prezesa Grupy. No ale od poniedziałku jak widzę te wyniki zachorowań, to już chyba nie jestem aż tak oburzony tą weryfikacją. Nadal uważam, że ta weryfikacja nic nie weryfikuje, no ale patrząc na to co się dzieje w kraju, trzeba uznać, że na pewno powinniśmy się testować i chyba trzy razy w tygodniu to dobry pomysł. Jak czytam wypowiedzi ekspertów, to zanosi się na to, że obecnie prawie wszyscy zachorujemy na obecną wersję omikrona a przynajmniej połowa z nas, jak twierdzą eksperci. W Europie Zachodniej już dochodzą do wniosku, że najprawdopodobniej obecna fala zakończy pandemię. No bo przy takiej zaraźliwości, to jak większość zachoruje, to i pewnie pandemia się skończy – oby się skończyła rzeczywiście. Bardzo pocieszające są badania mówiące o tym, że osoby  w pełni zaszczepione z dawką przypominającą, przechodzą covida dużo łagodniej. To nie są wersje polityków czy nawiedzonych, tylko wyniki badań i ja je w pełni przyjmuję.

Nie byłem i nie jestem zwolennikiem przymusowych szczepień, ale zdecydowanie jestem zwolennikiem szczepień i zwolennikiem zachęcania do szczepień. Niestety zanosi się na to, że luty to będzie w Polsce miesiąc paraliżu. Już mamy 50 000 zachorowań dziennie a do szczytu fali daleko. Sądzę, że będą przestoje w fabrykach, braki w zaopatrzeniu itd. Musimy to przetrzymać i w większości przechorować, tak to niestety wygląda, bo chorują również zaszczepieni. Już widzę np. w swoim otoczeniu znajomych i rodziny, że covid jest wszechobecny, ale widzę i to jest pocieszające, że obecnie przypomina on rzeczywiście zwykłe przeziębienie czy grypę. Poprzednie wersje wirusa zdecydowanie nie były tak „łaskawe”.

Reasumując musimy przetrwać luty albo skutecznie unikając zachorowania albo przechorować ale łagodnie bo w Polfie prawie wszyscy są wyszczepieni a na wiosnę mam nadzieję będzie już normalnie – oby.

 

Od czwartku do niedzieli w ubiegłym tygodniu członkowie NSZZ Solidarność brali udział w wycieczce do Zakopanego połączonej z kuligiem. Wycieczka zaplanowana, opłacona  dużo wcześniej, więc mimo rozpoczynającego się wzrostu zachorowań, pojechaliśmy mając też świadomość, że praktycznie wszyscy jesteśmy zaszczepieni i będziemy w miarę bezpieczni z tego powodu. Wycieczka udała się wyjątkowo, ponieważ akurat w Zakopanem było bardzo dużo śniegu, widoki bajkowe a Zakopane jeszcze w dekoracjach świątecznych. Było naprawdę przepięknie a kulig nocą w Dolinie Chochołowskiej z pochodniami, tym bardziej uświetnił ten wyjazd. Niestety pomimo tego, że poprosiłem wszystkich o testowanie się przed wyjazdem i po wyjeździe, wystąpiły zachorowania na covid w tym tygodniu. Mam nadzieję, że wszyscy przejdą to w miarę lekko i wszyscy będziemy ten wyjazd wspominać wspaniale, bo było naprawdę uroczo.

Następny wyjazd planujemy w maju i mam nadzieję, że już tym razem to będzie po pandemii.

 

U właściciela ; W farmacji


 

 POLPHARMA SONDUJE CZESKIE MEGAPRZEJĘCIE     PULS BIZNESU

 Rozglądamy się zawsze, ale na konkrety za wcześnie – tak polski potentat farmaceutyczny reaguje na wieści, że szykuje w Czechach przejęcie za 16 mld zł 4 mld USD, czyli 16 mld zł – tyle, według Reutersa, polska Polpharma, kontrolowana przez Jerzego Staraka, mogłaby wydać na zakup czeskiej firmy farmaceutycznej Zentiva. Informacje na ten temat, oparte na anonimowych źródłach, rozgrzały w czwartek po południu branżę farmaceutyczną. Co na to Polpharma? - Grupa Polpharma stale poszukuje możliwości rozwoju, w tym potencjalnych celów akwizycyjnych i możliwości partnerstwa na różnych rynkach. Nie udzielamy jednak komentarzy i nie odnosimy się do żadnych spekulacji w tej dziedzinie – ucina Magdalena Rzeszotalska, rzeczniczka Polpharmy. Kwota transakcji jest bardzo wysoka - gdyby Polpharma rzeczywiście zapłaciła 4 mld USD, byłaby to największa akwizycja zagraniczna w historii Polski, wyraźnie przebijająca dotychczasowych rekordzistów, czyli zakup chilijskiej Quadry przez KGHM oraz litewskiej rafinerii w Możejkach i czeskiego Unipetrolu przez Orlen. Reuters zastrzega jednak, że „rozmowy są na bardzo wczesnym etapie", a wiele zależy od tego, czy Polpharma znajdzie odpowiedniego partnera do joint-venture, z którym mogłaby podzielić koszty akwizycji i który chciałby objąć pakiet mniejszościowy. Nasi rozmówcy wskazują jednocześnie, że od sondowania potencjalnych inwestycji do ich realizacji droga jest bardzo daleka, a kwota inwestycji jest – jak na skalę Polpharmy – zbyt wysoka. Z drugiej strony polski i czeski biznes nieźle się uzupełniają. Czeska firma, podobnie jak Polpharma, specjalizuje się w produkcji leków generycznych, a jednocześnie w mniejszym zakresie prowadzi prace badawczo-rozwojowe nad nowymi lekami. Jej produkty trafiają do ponad 40 krajów z zakładów produkcyjnych w Pradze, Bukareszcie i indyjskim Ankleshwarze w prowincji Gudżarat. Transakcja pozwoliłaby więc Polpharmie na znaczne zwiększenie mocy produkcyjnych w Europie Środkowej i zapewniła produkcyjny przyczółek w Azji. Dla Zentivy byłaby to już trzecia zmiana właściciela w tym stuleciu. Firma, która produkuje leki od lat 30. XX wieku, a w okresie komuny była przedsiębiorstwem państwowym, jako samodzielna grupa funkcjonuje od 2018 r. Właśnie wtedy francuski koncern farmaceutyczny Sanofi zdecydował się na wydzielenie i sprzedaż tej części biznesu po niespełna dekadzie inwestycji. Nabywcą został fundusz private equity Advent, na polskim rynku znany jako główny akcjonariusz InPostu. Zentivę przy okazji ostatniej transakcji wyceniono na 1,9 mld EUR, podczas gdy Sanofi zdejmowało ją z praskiej giełdy w 2008 r. za 1,8 mld EUR. Advent w ostatnich trzech latach zrealizował jednak kilka akwizycji, m.in. przyłączając do Zentivy biznes w Indiach (odkupiony w ramach osobnej transakcji od Sanofi) oraz działającą w kilkunastu krajach środkowoeuropejskich firmę Alvogen, stąd szybki wzrost wyceny spółki. Reuters podaje, że „podstawowe przychody” czeskiej spółki pod rządami Adventu wzrosły do ok. 200 mln EUR (w przeliczeniu 0,9 mld zł). Tymczasem Polpharma to największa firma farmaceutyczna z rodzimym kapitałem. W 2020 r. produkcyjna część biznesu, działająca pod szyldem Zakłady Farmaceutyczne Polpharma, wykazała 3,3 mld zł skonsolidowanych przychodów, generując przy tym 388,5 mln zł zysku netto. Rok wcześniej, przed wybuchem pandemii, czysty zysk przekroczył 0,5 mld zł. Część zysków z generyków przeznaczona jest na poszukiwanie nowych leków, czym zajmuje się oddzielona przez dwoma laty od części produkcyjnej spółka Polpharma Biologics. Zatrudnia ona ok. 0,5 tys. osób w centrum badawczym w Gdańsku i zakładzie w Duchnicach pod Warszawą. Pracują one z jednej strony nad lekami biopodobnymi (naśladującymi mechanizm działania specjalistycznych leków, które odniosły rynkowy sukces i których ochrona patentowa wygasa) m.in. w zakresie schorzeń oczu i terapii stwardnienia rozsianego. Z drugiej strony na wcześniejszych etapach są prace nad własnymi lekami innowacyjnymi.

 

Bezpieczeństwo lekowe. Jesteśmy uzależnieni od Azji w stu procentach   RYNEK ZDROWIA

 

W czasie pandemii, w szpitalach w niektórych momentach zapotrzebowanie na niektóre molekuły wzrosło o kilkaset procent. Jednocześnie nie było sytuacji, że tych leków zabrakło dla polskich pacjentów - mówi Sebastian Szymanek.

Krajowi producenci leków musieli zareagować na sytuację w czasie pandemii COVID-19, żeby uniknąć przestojów produkcyjnych Wiele państw wprowadziło zakaz eksportu leków i substancji czynnych. Wpierw musiały być zabezpieczone dostawy na lokalny rynek Zaczęliśmy przewidywać, co będzie potrzebne w przyszłości - mówi Sebastian Szymanek, prezes Zakładów Farmaceutycznych Polpharma Wyciągaliśmy lekcje z dotychczasowego przebiegu pandemii. Wiedzieliśmy, że fale COVID-19 przychodziły do nas raczej z Zachodu, co oznaczało, że mieliśmy pewne opóźnienie i mogliśmy obserwować, na co rosło zapotrzebowanie na tamtych rynkach - dodaje

"To była naprawdę wojna" - Proszę sobie wyobrazić, że jesteście Państwo krajowym producentem, którego co 8 opakowanie w aptekach i co 3 w szpitalu pochodzi z Waszych fabryk. Przychodzi okres pandemii. Wiecie, że Was to dotknie, ale nie wiecie jak - tak opisał nastrój sprzed kilkudziesięciu miesięcy Sebastian Szymanek, prezes zarządu Zakładów Farmaceutycznych Polpharma, podczas debaty "Globalne łańcuchy dostaw" w ramach kongresu EEC Trends 2022. - Okres radzenia sobie z tym wyzwaniem dzielę na dwa etapy: etap pierwszy to rezygnacja z opcji just-in-time (dostawa na czas) na korzyść just-in case (na wszelki wypadek). W związku z tym podjęliśmy decyzję o tym, żeby natychmiast zwiększyć "bill of material", czyli zapasy materiałów i innych elementów potrzebnych do produkcji. Zamiast transportu frachtem przeszliśmy na transport lotniczy - wymieniał. Przyznał, że wiązało się to z ogromny kosztem, ale i walką. Bo co się okazało? W farmacji to nie była kwestia tego, że kontener nie wyjdzie albo że będzie jechał bardzo długo. Problemem były zakazy eksportowe i preferencje dotyczące tego, czego nie można eksportować, bowiem wpierw musiały być zabezpieczone dostawy na lokalny rynek: -To była naprawdę wojna - podkreśla prezes Szymanek. Równolegle krajowy producent leków zastanawiał się, co takiego można zrobić, żeby uniknąć przestojów produkcyjnych. Prezes Szymanek wyjaśnił, że chodzi między innymi o system zapewnienia bezpieczeństwa pracowników: - Myślę, że jako jedni z pierwszych przeprowadziliśmy metodę, którą do dzisiaj stosujemy, czyli regularny screening z użyciem testów antygenowych, który pozwala nam wychwytywać bardzo szybko przypadki zakażeń. Ma to znaczenie biznesowe, ale i społeczne, bo nasi pracownicy bardzo szybko wiedzą, kiedy mają do czynienia z zagrożeniem i wiedzą, jak nie zarazić swojej rodziny. Cudowne preparaty i fałszywe autorytety. Jak walczyć z patologią na rynku suplementów? Zrozumieć COVID-19 i przewidzieć, co będzie W drugim etapie zaczęto się zastanawiać czy da się "zrozumieć" COVID-19 i przewidzieć, co będzie potrzebne? W tym obszarze oparto się m.in. na doradztwie specjalistów. Nie mieli dać odpowiedzi, czym leczyć COVID-19, bo wtedy jeszcze leczenia nie było, ale czym leczyć powikłania po COVID-19? - Zaczęliśmy przewidywać, co będzie potrzebne w przyszłości. Dodatkowo zaczęliśmy wyciągać lekcje z dotychczasowego przebiegu pandemii. Wiedzieliśmy, że fale COVID-19 przychodziły do nas raczej z Zachodu, co oznaczało, że mieliśmy pewne opóźnienie i mogliśmy obserwować, na co rosło zapotrzebowanie na tamtych rynkach. Do tego budowaliśmy własne modele, które biorą pod uwagę wiele czynników, żeby przewidzieć w efekcie, co w danym momencie będzie potrzebne - opisuje. Do tego bardzo ścisła współpraca z Ministerstwem Zdrowia i Głównym Inspektorem Farmaceutycznym, które to instytucje gromadziły informacje o potencjalnych ryzykach w zakresie braków leków. Jakie to dało efekty? Przykładowo w szpitalach w niektórych momentach zapotrzebowanie na niektóre molekuły wzrosło o kilkaset procent. Jednocześnie nie było sytuacji, że tych leków brakuje dla polskich pacjentów. Pracownicy aptek chcą ochrony. Apelują do ministra Zbigniewa Ziobry Jesteśmy uzależnieni od Chin w 100 procentach Pandemia COVID-19 tylko przyspieszyła debatę w całej Unii Europejskiej, jak uniezależnić się od dostaw leków spoza kontynentu, by zapewnić bezpieczeństwo lekowe. Sebastian Szymanek podsumował, co przez te pandemiczny czas zrobiono. Ocenia, że niewiele: - Od mieszania herbata nie staje się słodsza. Czy jest jakiś konkretny plan w Polsce albo chociażby w Europie na to, żeby przywrócić produkcję substancji czynnych, odpowiem: "nie". Ale zaraz dodaje: - Sprawa jest bardzo skomplikowana, bo przez 25 lat jako Polska, ale i Europa, stopniowo oddawaliśmy produkcję substancji czynnych do Azji. Stan faktyczny jest taki, że dzisiaj 80 proc. wolumenu jest produkowane w Azji. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie najważniejsze, populacyjne molekuły i ratujące życie, które dzisiaj są produkowane w Azji, to nasze uzależnienie jest stuprocentowe. Nie da się dzisiaj prowadzić politerapii pacjenta w oparciu o krajowe czy europejskie molekuły. Prezes Szymanek wskazuje na dwa megatrendy, które doprowadziły do takiej sytuacji. - Po pierwsze: nasze europejskie przekonanie, że nieważne gdzie co jest produkowane, ważne, by było tanie. Z drugiej strony, kraje azjatyckie świadomie podjęły decyzję, że farmacja będzie jedną z tych branż, która będzie napędzać w przyszłości ich gospodarkę. Przygotowali fundusze strukturalne na to, żeby wybudować zarówno fabryki i infrastrukturę, jak i uruchomić granty na badania i rozwój tych substancji czynnych. To się dodatkowo spotykało z dwoma ważnymi elementami. Kiedy zaczynali produkcję na rynek wewnętrzny, to natychmiast trafiali na ogromne rynki, czyli mieli szybki efekt skali w połączeniu z niskimi kosztami pracy, z niskimi kosztami środowiskowymi, zniesionymi barierami administracyjnymi, a nawet mniejszymi problemami z ochroną IP. Kiedy osiągnęli dużą skalę, zaczęły się pojawiać zachęty eksportowe. To wszystko doprowadziło do sytuacji, w której ceny ich substancji czynnych były tak niskie, że zmonopolizowali świat. Dzisiaj to Chiny czy Indie dyktują warunki. W czasie pandemii COVID-19 zaczęli podwyższać ceny i w ocenie prezesa Szymanka - teraz ten trend wyłącznie przyspieszy. Resort zdrowia wyjaśnia wątpliwości Strategia: dotować substancje czynne jak ziemniaki Co dzisiaj można zrobić? - Możemy się zdecydować na strategię: "buduj na tym, co masz", czyli stworzyć podobne zachęty, używając zarówno funduszy strukturalnych na rozwój infrastruktury, jak i na wsparcie rozwoju API. Z założeniem, że inicjatywa jest po stronie biznesu, dlatego że to przemysł później będzie musiał żyć z produktem, który musi w efekcie być konkurencyjny na rynkach światowych - nikt nie tworzy substancji czynnej dla jednego kraju. Jeżeli w koszcie tej substancji nie trzeba liczyć amortyzacji, to ta cena ma szansę rzeczywiście być konkurencyjna. Kolejna możliwość wymagałaby innych działań. Oparta jest na wskazaniu listy molekuł, które powinny być wytwarzane w Europie. - Tę strategię nazywam strategią ziemniaka. Jeżeli chcemy, żeby ziemniak rósł tutaj, a nie w Chinach, to dotujemy każdy kilogram ziemniaka. Tak samo będzie z substancjami czynnymi. Przy czym ta dopłata będzie inna do każdej substancji czynnej, tak samo, jak jest inna do ziemniaka i do żyta.

 

W kraju i na świecie

 



Strajk generalny w Solarisie. Pracownicy walczą o wyższe wynagrodzenia

Z uwagi na niespełnienie żądania dotyczącego wzrostu wynagrodzenia pracowników Solaris Bus & Coach oraz wynik Referendum Strajkowego, w dniu 24 stycznia 2022 r. o godz. 6.00 rozpoczął się strajk generalny pracowników spółki, który będzie trwał do odwołania. W poniedziałek 24 stycznia pracownicy spółki Solaris Bus & Coach rozpoczęli strajk generalny, który ma trwać do odwołania. Protestujący rozpoczęli strajk o godzinie 6 rano. Od wielu miesięcy pracownicy i organizacje związkowe działające w firmie Solaris domagali się od kierownictwa  godnych podwyżek wynagrodzeń. Protestujący chcą, aby wynagrodzenia pracownicze wzrosły o 800 złotych brutto. Związkowcy mówią, że składa się na to “400 zł podwyżki od 1 października 2021 roku i kolejne 400 zł od 1 stycznia 2022 roku”. W strajku biorą udział między innymi związkowcy z NSZZ “Solidarność”.  Wcześniejsze próby negocjacji z władzami firmy Solaris nie doprowadziły do porozumienia, dlatego też pracownicy w czasie referendum strajkowego zdecydowali, by rozpocząć strajk generalny. W referendum zagłosowały 1342 osoby, a więc 51,7% uprawnionych do głosowania. Za przeprowadzeniem strajku generalnego opowiedziały się 1244 osoby, czyli 92,7% wszystkich głosujących. Protestujący pracownicy są zdeterminowani, by doprowadzić do osiągnięcia celu, jakim są podwyżki wynagrodzeń we wspomnianej kwocie, szczególnie ze względu na rosnącą inflację, która w szczególny sposób obciąża najmniej zarabiających pracowników. - Trzy czwarte Bolechowa stanęło, Środa Wielkopolska stanęła w 100 procentach. Czekamy na następne lokalizacje, bo mamy je umieszczone w różnych częściach Wielkopolski. Z tego co jeszcze się dowiedziałem oddział na ul. Wieruszowskiej na tę chwilę stoi prawie w 90 procentach.- powiedział naszej redakcji Albert Wojtczak, przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w Solaris Bus & Coach.       - Rozumiem, że firma musi rozwijać się i musi iść do przodu, jeżeli chodzi o nowe technologie, bo bez tego nie przetrwamy. Ale firma musi rozwijać się dwutorowo. Pracownik jest tak samo ważny, jak rozwój firmy - musi się rozwijać i firma i pracownik. (...) Pracownicy, którzy stanęli do strajku są niezadowoleni, że zostaliśmy podzieleni. Wszyscy pracownicy równo pracują na sukces firmy. Dlaczego managerowie mają dostać dużo większe podwyżki, skoro mają dużo większe pensje, a pracownicy najniższego szczebla dostają podwyżki w kwocie równej, które w obecnych polskich realiach nie są wystarczające. Pracodawcę stać na wyższe podwyżki, bo zysk firmy w 2020 roku przekroczył ponad 100 mln złotych; na 2021 rok nie zapowiada się, żeby był gorszy, a obecny rok może być przełomowym rokiem w historii Solarisa. W czasie pandemii wypracowaliśmy najlepszy zysk w historii firmy Solaris, ale w żadnym wypadku nie przełożył się on na wynagrodzenia pracowników. - dodał przewodniczący Wojtczak. Strajkujących pracowników wsparła Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" oraz Zarząd Regionu Wielkopolska NSZZ "Solidarność".

Solidarność o prezydenckim projekcie emerytur stażowych – to pusty akt

 

Jako spóźnioną próbę realizacji porozumienia z Solidarnością Prezydium KK oceniło prezydencki projekt wprowadzenia „emerytur stażowych”, który trafił do Sejmu. W swojej negatywnej opinii do projektu Związek stwierdził: „Szkoda, że nastąpiła ona dopiero po rozpoczęciu procedowania w Sejmie RP obywatelskiego projektu Solidarności w tej sprawie”.

Prezydencka ustawa przewiduje okresy składkowe i nieskładkowe – wynoszące dla kobiet 39 lat, dla mężczyzn 44 lat – które uprawniałyby do skorzystania z tzw. emerytury stażowej. Drugim warunkiem jest zgromadzenie kapitału pozwalającego na wypłatę co najmniej minimalnej emerytury. To zdaniem Solidarności zbyt długie okresy. Prezydium KK negatywnie ocenia zaproponowane okresy składkowe i nieskładkowe, od posiadania których uzależnione jest prawo do potencjalnego przejścia na emeryturę stażową. Zastosowanie tak długich okresów, mając na uwadze wiek rozpoczynania aktywności zawodowej (szczególnie u kobiet), spowoduje, że rozwiązanie będzie pustym aktem – czytamy w opinii. Członkowie Prezydium pozostają na stanowisku zawartym w obywatelskim projekcie Solidarności, iż okresy te powinny wynosić 35 i 40 lat zależnie od płci ubezpieczonego. Związek krytykuje też zawarte w projekcie prezydenckim kwestie dalszego łączenia pracy zarobkowej z pobieraniem emerytury.

 

Miara Mirosław                    Przewodniczący KM NSZZ


 

środa, 19 stycznia 2022

PIGUŁKA nr.01/22


PIGUŁKA

 Co słychać  w   Solidarności                    

Warszawa  

20.01.2022r.

nr 01/22             

 

W Polfie Warszawa  S.A.


 W tygodniu

Z opóźnieniem, ale startujemy z wydawaniem „Pigułki” w nowym roku 2022. Niestety to będzie szczególny dla nas rok, bo rok w którym tak naprawdę w sposób zdecydowany będzie następował proces zamykania firmy. To przykra, okrutna prawda i mój nastrój z tego powodu jest niestety kiepski. Stąd  w tym roku „Pigułka” ubrana jest w szarą grafikę, bo tak widzę niestety informacje jakie w większości zapewne będę w tym roku umieszczał. Już czuję, że za chwilę ktoś mi zarzuci, że wpływam na pogorszenie nastrojów załogi, ale ja to widzę oczywiście inaczej. Nie jestem i nigdy nie będę człowiekiem korporacji i nie będę się słodko uśmiechał i udawał, że jest świetnie, jak wiem że jest słabo. Po prostu uważam, że naszych pracowników nie będę pocieszał, tylko rzetelnie opisywał jak sprawy wyglądają. No a jak mają wyglądać dla pracowników sprawy, skoro likwiduje im się miejsca pracy a wiedzą, że miało być inaczej, że Polfa miała być przeniesiona. Dlatego jasno definiuję sytuację, rozpoczęliśmy rok intensywnego procesu zamykania Polfy i nie ma powodów do jakiejkolwiek zadowolenia z tego powodu.

Natomiast również chcę jasno powiedzieć, że to nie jest wydarzenie, które nas powinno złamać, doprowadzić do rozpaczy. Świat na Polfie się nie kończy, wszyscy, jestem przekonany, poradzimy sobie. Im szybciej zaakceptujemy zaistniałą sytuację, tym szybciej otrząśniemy się z marazmu. Im szybciej zaczniemy działać, tym szybciej znajdziemy rozwiązania. Oczywiście ktoś powie, łatwo tak gadać jak się ma 63 lata i w roku likwidacji Polfy idzie się na emeryturę. Fakt w moim przypadku sprawy tak się mają. Ale podczas swojej 33 letniej działalności związkowej, przeżyłem naprawdę dużo trudnych sytuacji i dzisiaj wiem, że nie można się tak po prostu poddawać i wpadać w marazm, tylko trzeba działać i zawsze się znajdzie rozwiązanie, nawet w bardzo trudnej sytuacji. Dlatego reasumując, można stwierdzić, że sytuacja pracowników w Polfie jest bardzo trudna przygnębiająca, bo czujemy się wszyscy oszukani, ja też. Miała być dla nas nowa fabryka, nowa Polfa a niestety jest nowa fabryka, ale ani Polfa, ani nie dla nas, tak to niestety wygląda. Natomiast nie czas się załamywać i czekać na cud, nie odmienimy tej sytuacji, bo wszystko już jest w tej sprawie poza nami. Mamy się otrząsnąć i zacząć działać w sprawie naszej przyszłości, każdy z osobna. Część pracowników takich jak ja pójdzie po prostu na emeryturę. Część w wieku tuż przedemerytalnym biorąc odprawę doczeka emerytury. Część z nas w wieku przedemerytalnym, jeśli nie znajdzie pracy, doczeka emerytury na zasiłku przedemerytalnym. Pozostali muszą zacząć działać i szukać pracy. Namawiałem i nadal namawiam do korzystania z usług firmy LHH. Wiem, że niektórzy z nas uważają, że to bez sensu, że ta firma nie znajdzie im pracy itd. Ja uważam zdecydowanie inaczej. Oczywiście ta firma nie załatwi za nas wszystkiego, ale na pewno i jestem co do tego przekonany, jest bardzo pomocna i trzeba z niej korzystać. Ciągle mam też nadzieję, że nasi przełożeni i właściciele w końcu dołożą wymaganej staranności i jak nie przenieśli nam firmy, to przynajmniej postarają się znaleźć dla naszych pracowników pracę w innych firmach Grupy a przede wszystkim w nowej fabryce w Duchnicach. Nadal chcę w to wierzyć i będę o to zabiegał do końca.

Pocieszające jest również to, że odchodzący pracownicy z Polfy, którzy mają duży staż pracy, otrzymają 11 miesięczne odprawy. To jest wynagrodzenie, które pozwoli nam na szukanie pracy praktycznie przez rok a więc jestem przekonany, że w tak długim okresie czasu, każdy kto się postara, pracę znajdzie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że będzie trudno o pracę podobną z podobnym wynagrodzeniem, ale rok czasu to jest naprawdę długi czas na szukanie pracy i musi się udać. Co do jednego chcę bardzo, bardzo przestrzec. Nie postanawiajcie już teraz, co kupicie za te 11 pensji, gdy je otrzymacie. Naprawdę szczerze przed tym przestrzegam, bo wiem jak to się kończy. Wiem, że każdy z nas ma jakieś plany, marzenia i taka ilość kasy kusi bardzo żeby kupić sobie wymarzony samochód albo coś tam innego. Nie róbcie tego, póki nie znajdziecie porządnej pracy, trzymajcie te pieniądze do tego czasu. Naprawdę znam przypadki, jak to się kończy, gdy taką odprawę się natychmiast wyda, nie znajdując wcześniej pracy. Wiem jak to brzmi, to co teraz piszę, jak jakieś tam wymądrzanie się. Ktoś powie, że to beznadzieja, takie umoralnianie i bredzenie. Ok niech powie a ja i tak przestrzegam, piszę o tym, bo po prostu chcę uczulić na coś, co niby jest oczywiste, ale wielu z nas wpada w takie pułapki. Tak jak na metody na wnuczka, policjanta a ostatnio na żołnierza z USA. I tu ciekawostka. W Polsce jedna babeczka dała się po raz drugi  nabrać na żołnierza z USA, bo ten drugi jej obiecał złapać tego pierwszego który ją nabrał na dużą kasę. Ten drugi skasował na mniej, bo tylko na 10 000,00 zł. No i takim trochę prześmiewczym akcentem chcę zakończyć ten artykuł o tematach smutnych i trudnych. Wspierajmy się, bądźmy solidarni w tym trudnym dla nas roku w tych trudnych chwilach jakie przed nami, ale wiem, że damy radę.

 Droga taśma

Kilka słów o wydarzeniach związanych z wykopami na podwórku Polfy. Wszyscy widzieliśmy rozkopane podwórko i ogrodzone specjalnymi taśmami miejsce „wykopków”. Wszyscy wiemy, że jak tak jest ogrodzony teren, to trzeba ten teren ominąć i wszyscy wiemy, że jak zrobimy inaczej, to złamiemy przepisy. No ale też wszyscy wiemy, że trzeba przestrzegać przepisów drogowych i trzeba jechać z obowiązującą prędkością, ale często tak nie jeździmy a jak nas złapią, to płacimy mandat.

Podobnie zdarzyło się z tą taśmą, kilka osób, chyba 10 uznało, że teren mimo ogrodzenia jest bezpieczny i przeszli pod taśmą. No niestety ktoś tam widział z okna, ktoś namierzył na kamerze i posypały się kary kodeksowe, co wiąże się u nas ze stratami w premii kwartalnej i premii specjalnej w czerwcu. Próbowaliśmy w środę podczas spotkania cyklicznego „zmiękczyć” Prezesa żeby nie był taki srogi i darował kary finansowe jakie czekają ukaranych, ale póki co nie udało się skutecznie tego załatwić.

Trochę żartobliwie o tym piszę, bo i wykopy nie były jakieś groźne i nikomu się nic nie stało, ale na koniec już całkiem poważnie. Czy wykopy były małe, czy nawet jak by ich nie było, to wszyscy wiemy, że takie oznaczenie terenu oznacza, że nie możemy na niego wchodzić. Niestety teraz może kogoś nawet wkurzę, ale wiem, że tego typu przewinienie niestety można zakwalifikować jako ciężkie naruszenie obowiązujących przepisów bezpieczeństwa i proszę mi wierzyć, że są firmy, które za tego typu przewinienia potrafią dyscyplinarnie zwolnić z pracy – naprawdę, wiem co mówię. U nas jeszcze nie ma tak rygorystycznych kar ale wiem, że to ma iść w tym kierunku w Grupie, mam nadzieję, że za dwa lata ☹.

Są firmy, w których za przejście żółtej linii wyznaczającej trasę przejścia, są bardzo srogie kary i są firmy w których srogie kary są za nietrzymanie się poręczy podczas wchodzenia po schodach. Wiem bo wizytowałem takie firmy i byłem w szoku.

Jakby to nie zabrzmiało, zachęcam całkiem serio, abyśmy starali się przestrzegać przepisów bezpieczeństwa, no może nie starali się, tylko przestrzegali. Tak siebie też zachęcam, bo do końca nie jestem siebie pewien, czy pierwszego dnia wykopów, gdy były jeszcze małe dołki, gdy bym raniutko zmierzał tamtędy, czy bym nie zrobił tej głupoty i nie przemknął pod tą taśmą ☹. No ale dziś wiemy, że są ludzie  w oknach, że wielki brat obserwuje nas non stop nawet na podwórku przez kamery i musimy uważać. Tak naprawdę chciałem poważnie powiedzieć, przestrzegajmy przepisów dotyczących naszego bezpieczeństwa, miejmy taki nawyk, bo jak znajdziemy pracę w innych firmach, to tam możemy się ciężko zdziwić, łamiąc przepisy.

Mam małą nadzieję, że może do czerwca Prezes uzna, że proces resocjalizacji nastąpił i kary anuluje i uratujemy premię specjalną tych nieszczęśników, dzięki którym, my wszyscy teraz będziemy bardziej ostrożni i będziemy przestrzegać  jeszcze bardziej, przepisów dotyczących naszego bezpieczeństwa.

 

U właściciela ; W farmacji


 

Kiedy Omikron zdominuje Polskę? Dr Fiałek: po 20 stycznia zaczną się wzrosty   MedOnet.pl

 

Omikron jest już obecny w 115 krajach świata. W sumie wykryto ponad 285 tys. przypadków zakażenia tym wariantem koronawirusa. W wielu regionach stał się już dominującym szczepem SARS-CoV-2. W Polsce, po niespełna miesiącu od ogłoszenia pierwszego przypadku, zakażeń Omikronem jest 244 (dane na 13 stycznia).

Połowa populacji Polski może zakazić się omikronem w ciągu miesiąca    Menadżer Zdrowia

 

Prof. Tyll Krüger z Wydziału Elektroniki Politechniki Wrocławskiej, zajmujący się modelami matematycznymi w medycynie i biologii, inicjator międzynarodowego projektu badawczego Modelling Coronavirus Spread, omawia prezentację dotyczącą sytuacji pandemicznej na początku 2022 r., przygotowaną dla „Menedżera Zdrowia”. – Mamy powody do obaw – mówi wprost, przedstawiając zatrważające prognozy. W przypadku coraz częstszego w Polsce omikronu dwukrotne pomnażanie liczby przypadków następuje zaledwie w ciągu 2–3 dni. Delta potrzebowała na to od tygodnia do dwóch. Wszędzie, gdzie pojawia się wariant omikron, obserwuje się, że prędkość rozprzestrzeniania się koronawirusa jest zdecydowania szybsza niż w przypadku wszystkich fal, z którymi do tej pory mieliśmy do czynienia. To prosta arytmetyka – tak też będzie w Polsce. Przy takiej prędkości jest poważny problem związany przede wszystkim z tym, że trudno kontrolować taką epidemię. Jeśli chcielibyśmy powtórzyć strategię przyjętą przez Polskę w czwartej fali, czyli w zasadzie nic nie robić, może to doprowadzić do katastrofy, bo tak szybko i tak dużo ludzi się zakazi, że nawet jeżeli nie będą chorować ciężko, to nie będą w stanie pracować. To byłoby fatalne nie tylko dla systemu opieki zdrowotnej, ale również dla gospodarki, bo wiele sektorów nagle przestałoby funkcjonować – twierdzi prof. Tyll Krüger z Politechniki Wrocławskiej, dodając, że „nie wiemy, ile przypadków zakażeń omikronem już teraz mamy w kraju”. – Może być to 10–15 proc. W drugiej połowie stycznia, a najpóźniej na początku lutego, sytuacja w Polsce będzie podobna do tej, jaką teraz obserwujemy w Anglii – wyjaśnia ekspert. Połowa mieszkańców Polski może się zakazić w ciągu miesiąca. Nawet jeśli u niewielkiego odsetka z nich wystąpi później long covid, to możemy sobie wyobrazić, jak katastrofalna byłaby to sytuacja. Aby to lepiej zrozumieć, trzeba sobie uświadomić, że w wariancie optymistycznym omikron może spowodować tyle samo zachorowań i zgonów, ile obecnie delta, bo to jest efekt skali zakażeń – dlatego absolutnie nie możemy pochodzić lekceważąco do epidemii omikronu. Właśnie dlatego eksperci wszystkich europejskich krajów tak obawiają się tego wariantu – mówi prof. Krüger i prognozuje, ile może być zakażonych podczas piątej fali. Specjalista wskazuje, że rzeczywista liczba zakażonych może być 5–6 razy większa niż podczas fali delty. Przy obecnym sposobie testowania 50–60 tys., ponieważ nie wszystkie zakażenia są wykrywane. Gdyby zwiększono liczbę badań, prawdopodobnie wykrywano by ponad 100 tys. zakażeń dziennie. Tak wynika z prognoz opracowanych przez grupę MOCOS – zaznacza prof. Krüger. Ekspert w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” przewiduje, że na początku lutego liczba osób przyjmowanych do szpitali każdego dnia może wynieść od 10 do 15 tys. Mówi też, że może to oznaczać konieczność wstrzymania zabiegów planowych w szpitalach. Już teraz odnotowujemy o 5–6 tys. więcej zgonów tygodniowo w porównaniu z danymi z lat przed epidemią. Podobnie może być w przypadku omikronu, jeśli nie powstrzymamy tej fali. Nie ma wątpliwości, że działać trzeba już teraz – należy zdecydowanie zaostrzyć obostrzenia koronawirusowe, biorąc przykład z innych państw, gdzie już są przygotowywane są plany alarmowe. Konieczna jest szybka reakcja – z przynajmniej częściowym lockdownem włącznie. Te działania musimy podjąć jeszcze przed wzrostami, czyli już w styczniu, bo w czasie fali będzie za późno. Wtedy nie będziemy w stanie już kontrolować epidemii – podsumowuje prof. Tyll Krüger.

 

W kraju i na świecie

 



 

Rada Dialogu Społecznego o testowaniu pracowników - potrzeba pilnej dyskusji

 

Już w przyszłym tygodniu odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie prezydium Rady Dialogu Społecznego w sprawie działań ograniczających rozprzestrzenianie się pandemii COVID-19. To w kontekście procedowanej w Sejmie ustawy umożliwiającej testowanie pracowników przez pracodawców. Podczas pierwszego w tym roku spotkania prezydium Rady odbyła się też dyskusja dot. podpisanego przez Solidarność porozumienia z zarządami konsolidowanych spółek: Orlenu, Lotosu i PGNiG. – Mamy prawo do autonomicznych działań – podsumował tę część dyskusji szef Solidarności Piotr Duda.

Nierówne traktowanie związków zawodowych w Orlenie, LOTOS-ie i PGNiG zarzuciły stronie rządowej centrale OPZZ i Forum ZZ, które podniosły ten punkt na forum RDS. Sprawa dotyczy grudniowego porozumienia zawartego pod patronatem premiera Jacka Sasina i przewodniczącego Piotra Dudy pomiędzy zarządami konsolidowanych spółek skarbu państwa a Krajowym Sekretariatem Przemysłu Chemicznego NSZZ „Solidarność”. Zdaniem pozostałych central takie porozumienie jest złamaniem prawa, bo powinno być zawarte ze wszystkimi reprezentatywnymi związkami zawodowymi.

- Mamy prawo do autonomicznych działań, a tylko Solidarność zwróciła się o takie porozumienie – odnosił się do zarzutów Piotr Duda. Pozostałe centrale nie wykazały się w tej sprawie zbytnią pracowitością.

Na wniosek przewodniczącego Solidarności stanowisko wzywające rząd do działań dla obniżenia kosztów produkcji materiałów budowlanych będzie przyjmowane w trybie korespondencyjnym. Ma to związek z polityką klimatyczną Unii Europejskiej, która czyni tego typu produkcję nieopłacalną.

Wnioskodawca, a zarazem referujący punkt Leszek Miętek (OPZZ), argumentował, że brak takich działań grozi utratą tysięcy miejsc pracy.

Ważnym punktem była również kwestia ustawy o przymusowym testowaniu pracowników przez pracodawców. Członkowie prezydium RDS ocenili, że takie projekty nie mogą omijać Rady Dialogu Społecznego. Okazało się podczas debaty, że do tej pory Rada nie odbyła pogłębionej dyskusji na temat zwalczania pandemii. Zdecydowano, że już w przyszłym tygodniu w trybie nadzwyczajnym taka dyskusja będzie miała miejsce.

Najbliższe plenarne posiedzenie RDS z udziałem Prezydenta RP odbędzie się 1 lutego.

 

Prezydium KK: Projekt obowiązkowych testów dla pracowników wymaga licznych poprawek!

„Celem projektu ustawy uprawniającej pracodawców do testowania swoich pracowników musi być ochrona zdrowia i życia pracowników, pracodawców oraz klientów lub innych osób korzystających z usług danego pracodawcy, a nie jak napisano w tytule – zapewnienie możliwości prowadzenia działalności gospodarczej” – oceniło Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Mimo pozytywnej oceny Prezydium zgłosiło wiele krytycznych uwag.

Projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach zapewniających możliwość prowadzenia działalności gospodarczej w czasie pandemii COVID-19 zakłada możliwość zażądania od pracownika lub osoby pozostającej w stosunku cywilno-prawnym ważnego ujemnego testu w kierunku SARS-COV-2, o ile ten nie będzie zaszczepiony lub nie będzie miał statusu ozdrowieńca. Zdaniem Solidarności głównym celem proponowanej specustawy jest ochrona życia i zdrowia, co powinno mieć odzwierciedlenie w tytule.

Wyżej wymieniony cel powinien znaleźć odzwierciedlenie w tytule ustawy, a nie wskazywać tylko na zapewnienie możliwości prowadzenia działalności gospodarczej w czasie pandemii COVID-19 – czytamy w opinii.

Prezydium KK, mając świadomość, że pracodawca ma obowiązek zapewnienia bezpiecznych warunków pracy, wskazuje na poważne wady w proponowanym projekcie.

W art. 2 ust. 1 brak jest informacji, ile czasu ma pracownik na okazanie testu od momentu przekazania żądania przez pracodawcę. Wskazanie w ust. 3, iż przekazanie danych osobowych o teście na każde żądanie pracodawcy oznacza, iż pracownik powinien właściwie poddawać się testowi co dwa dni.

Brakuje też informacji, czy w przypadku żądania pracodawcy pracownikowi przysługuje zwolnienie z pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia, na zrobienie testu.

Projekt zakłada, że w sytuacji gdy pracownik nie okaże żadnego z wyników oraz nie wskaże statusu osoby zaszczepionej lub ozdrowieńca, pracodawca będzie mógł m.in. dokonać zmian w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy.

Projektodawca proponuje konstrukcję analogiczną do tej, o której mowa w art. 42 par. 4 Kodeksu pracy, ale jej nie zastosował wprost, co zasługuje na krytykę.

Zdaniem Solidarności ustawodawca powinien wprost wskazać, jakie działania może podjąć pracodawca, oceniając jednocześnie, że proponowany przepis jest w tym kształcie nie do zaakceptowania.

De facto pracodawca będzie mógł dokonać zmian niekoniecznie związanych z sytuacją pandemiczną, a tak ogólny i szeroki zapis będzie rodził wiele problemów interpretacyjnych oraz pozostawi ogromną dowolność, którego uzasadnienie może okazać się wątpliwe i będzie prowadzić do nadużyć po stronie pracodawcy i utrudnień po stronie pracownika.

Tym bardziej że w przeciwieństwie do Kodeksu pracy ogranicza stosowanie takich zmian maksymalnie do trzech miesięcy, projektowana ustawa takiego ograniczenia nie zakłada.

Projektodawca wskazuje moment początkowy, ale nie ma określonego momentu końcowego trwania zmian.

Bardzo istotnym zagrożeniem z punktu widzenia pracowników jest możliwość wielokrotnych i nieograniczonych żądań wobec pracowników do przeprowadzania testów. Ponieważ testy mają być nieodpłatne, istnieje obawa, że liczba testów finansowanych ze środków publicznych może być ograniczona. Ustawa bowiem znacząco może zwiększyć liczbę przeprowadzanych testów, powstaje pytanie, czy ilość i dostępność punktów wymazowych jest odpowiednia i czy dysponujemy odpowiednią liczbą osób, które będą wykonywać testy w zwiększonej ilości.

Oznacza to, że ktoś inny będzie musiał ponieść koszty testu, i nie powinien być to pracownik. Projekt jednak nie nakłada wprost na pracodawcę obowiązku ponoszenia kosztu testu, którego natomiast pracodawca na mocy art. 2 ust. 1 projektu ma prawo żądać od pracownika.

Prezydium KK wskazuje również na ryzyko nierównego traktowania, jeśli dyskryminacyjny będzie dobór pracowników. Istotnym zagrożeniem jest również ryzyko, iż osoby niezaszczepione będzie można zwolnić na podstawie art. 52 par. 1 pkt 3 Kodeksu pracy, czyli z powodu zawinionej przez pracownika utraty uprawnień koniecznych do wykonywania pracy na zajmowanym stanowisku.

 

 

 

Miara Mirosław                    Przewodniczący KM NSZZ