Co słychać w Solidarności Nr 04/19
Tygodnik NSZZ Solidarność Polfa Warszawa S.A.
___________________________________________________________________________________________________________________________________
W
Polfie Warszawa S.A.
|
|
W tygodniu
Tydzień minął dość spokojnie, jeśli chodzi o wydarzenia
związane z działalnością związkową. Czekamy na następny etap rozmów
podwyżkowych, które teraz odbędą się bodajże dopiero 11 lutego. Wczoraj
przesłałem Zarządowi Polfy artykuł z którego wynika, że podwyżki w 2018 roku w
farmacji w Polsce były ponad trzy razy większe, niż nam podano na spotkaniu,
posługując się danymi firmy, która robi dla Grupy tego typu zestawienia. Dane w
artykule oparte były ponoć na danych GUS, które więc dane są bardziej wiarygodne,
zostawiam do oceny każdego z osobna. Osobiście, jak od kilku lat przyglądam się opracowaniom firmy,
która robi zestawienia płacowe dla naszej Grupy, mam ochotę byśmy jako związki zawodowe
zamówili podobną analizę w innej firmie dla porównania i chyba w końcu to
zrobimy, bo co roku mnie … ……. jak oglądam te zestawienia.
W dniu dzisiejszym najprawdopodobniej otrzymamy umowę do
podpisu w sprawie Pracowniczych Programów Emerytalnych (PPE). Wspominałem o tym
temacie wcześniej kilkakrotnie. Przypomnę, że w tym roku od lipca obowiązkowo
wchodzą Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK), jeśli pracodawca przed lipcem zdąży
wprowadzić PPE, nie ma wówczas obowiązku wprowadzać PPK i nasz pracodawca tak
chce zrobić. Organizacje związkowe w tym przypadku jak najbardziej są za, ponieważ
w przypadku PPE składkę płaci tylko pracodawca, pisałem o tym. Jak podpiszemy
umowę, co najprawdopodobniej dzisiaj zaistnieje, to będziemy później szerzej
informować o PPE.
Na koniec kilka słów o tzw. Kafeterii, która od
poprzedniego roku u nas działa i każdy pracownik ma co kwartał zasilane konto 100
punktami, gdzie wartość 1 punku, to 1,00 zł. Wiem, że wielu pracowników a
właściwie znakomita większość wie o co chodzi w tym systemie i z programu MyBenefit
korzystają od dana. Wiem również, iż niektórzy do tej pory niekoniecznie w tym się
orientują i dlatego zachęcam aby skorzystali z Kafeterii i po prostu wykorzystywali
umieszczone tam punkty, bo niby dlaczego macie to zostawić 😊.
Związki zawodowe podczas negocjacji w tamtym roku, były
niechętne do wprowadzenia tego systemu Kafeterii, woleliśmy „żywą gotówkę” w
podwyżkach, ale jeśli już to jest i
działa, to trzeba zwyczajnie z tego korzystać. Jeśli ktoś z was nie
otrzymał wcześniej punktów w ramach nagród, to z samej Kafeterii każdy z was
powinien już mieć na koncie 500 punktów, czyli 500,00 zł a to już jest jakaś
tam suma i ja np. wykupiłem w Kafeterii za swoje punkty vouchery za które
zakupiłem bilety na fajny koncert na stronie ebilety ( to taka strona
internetowa na której kupujemy bilety na koncerty, do teatru, na kabarety itp.)
Można w kafeterii również wydrukować talony i robić
zakupy w sklepie, czy można kupować bilety do kina, na basen, teraz aktualne
mogą być skipassy jeśli ktoś jedzie na narty, itd., itd., możliwości jest
sporo.
Podsumowując, przypominam o Kafeterii, ponieważ niektórzy
pracownicy nie skorzystali do tej pory z tego systemu a uważam, że jak macie tam swoje pieniądze, to trzeba je
wykorzystać.
Wystarczy wejść na stronę internetową: www.mybenefit.pl/polpharma
, zalogować się, jeśli ktoś ma kłopoty z internetem, to na pewno w rodzinie ktoś
pomoże, można przyjść do Solidarności i też pomożemy.
Realizujcie
wasze pieniądze po prostu 😊 😊.
U
właściciela ; W farmacji
|
|
|||
Cicha dymisja w rządzie. Kulisy rezygnacji
wiceministra Do Rzeczy
Odpowiedzialny
za politykę lekową w resorcie zdrowia Marcin Czech zrezygnował
ze stanowiska. Jego dymisję przyjął premier Mateusz Morawiecki.
Oficjalny powód to kłopoty zdrowotne, ale w tle są kolejne
afery z lekami – pisze "Gazeta Wyborcza". Były już
wiceminister zdrowia prof. Marcin Czech od kilkunastu dni był
na zwolnieniu chorobowym. "GW" zwraca uwagę, że zbiegło
się to w czasie z decyzją Prokuratury Okręgowej
w Warszawie, która 14 stycznia wszczęła śledztwo w sprawie możliwej
korupcji przy wydawaniu decyzji o refundacji leków. "Wyborcza"
przypomina, że wcześniej ujawniła sprawę obchodzenia przez Czecha art.
13 ustawy refundacyjnej, który zmusza firmy farmaceutyczne do obniżenia
ceny leku o co najmniej 25 proc. po wygaśnięciu okresu tzw.
wyłączności rynkowej. Teraz gazeta pisze o sprawie leku firmy Roche
na raka piersi – perjety. Według dokumentów z czerwca 2018 r.,
do których dotarł dziennik, wiceminister zdrowia sam proponował
koncernowi podniesienie ceny tego leku z 6,6 tys. zł do 9,4 tys.
zł. Ostatecznie refundacja perjety została przedłużona z wyższą ceną.
Według wyliczeń "GW", nawet jeśli Roche daje pierwsze dwa
opakowania tego medykamentu za darmo, to i tak
po uwzględnieniu liczby dawek za leczenie każdej chorej NFZ płaci ponad
40 tys. zł więcej. O dymisji Marcina Czecha Ministerstwo Zdrowia
poinformowało w piątek, 25 stycznia. Wiceminister pracował
w resorcie kierowanym przez Łukasza Szumowskiego od sierpnia 2017
r.
Polski lekarz leczy nawet po
śmierci Dziennik
Mamy
wstępne wyniki prac zespołu analityków NFZ, którzy badają uczciwość rynku
medycznego
Wystawianie recept na nieżyjących pacjentów, podpisywanie ich przez lekarzy, którzy już zmarli. I jeszcze zawieranie kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia przez jednostki zatrudniające martwych medyków. To trzy główne sposoby oszukiwania, na których skupili się analitycy funduszu. Jeden z lekarzy, który miał przyjmować pacjentów, a placówka pobierała za to pieniądze, nie żył od 2015 r. Mimo to ośrodek zapisywał do niego chorych jeszcze w 2018 r. W sumie po śmierci udało mu się zrealizować 16 wizyt. Jak wynika z danych NFZ, w sumie 23 placówki rozliczyły 131 wizyt u nieboszczyków. Fundusz zapłacił za tego rodzaju porady 57 tys. zł. Z kolei nieżyjącym pacjentom wypisano niemal 300 recept. System wyłowił 72 placówki, które wystawiły więcej niż dwie recepty na takich chorych, a których wartość refundacji przekraczała 1000 zł. Najdroższa recepta kosztowała system niemal 13 tys. zł. Całkowita kwota refundacji takich recept wyniosła 64 tys. zł. Umowy z funduszem zawarło też prawie 70 placówek, które wykazywały, że pracuje u nich martwy lekarz. Ponad połowa z nich nie żyła od ponad roku, więc placówka podpisywała kontrakt, mając świadomość, że podaje nierzetelne informacje. I to istotne, bo świadczeniodawca, żeby otrzymać finansowanie z funduszu, musi spełnić konkretne kryteria, w tym posiadać wymaganą liczbę lekarzy oraz specjalistów. Możliwe więc, że część placówek nie otrzymałaby umowy, gdyby nie martwa dusza na liście płac. Wszystkie opisane procedery są wykorzystywane od lat. Zmiana polega na tym, że wcześniej wykrywano je podczas wyrywkowych kontroli w terenie. Teraz sprawy są namierzane zza biurka dzięki analizie informacji, które posiada fundusz. W 2018 r. powołano zespół analityków, który zajął się bazą danych NFZ. A ta jest niemała, bo trafia do niej każdego roku 660 mln rekordów o udzielonych świadczeniach (wizyty u lekarzy, terapie, diagnostyka, pobyt w szpitalu), 330 mln rekordów dotyczących refundacji recept - w sumie dane dotyczą niemal 38 mln Polaków. Zespół stworzył specjalne algorytmy, które przeszukują bazę w celu wykrycia nieprawidłowości. Obecne wyniki są pierwszymi testowymi. Na razie poproszono feralne placówki o wyjaśnienie sytuacji. W zależności od odpowiedzi kolejnym krokiem będzie wysłanie kontroli albo zgłoszenie sprawy do organów ścigania. NFZ przekonywał, że efekty pracy zespołu mogą przynieść miliardowe oszczędności. Na razie jednak wykryto nieprawidłowości rzędu 100 tys. zł. Wiceprezes funduszu Adam Niedzielski przyznaje, że wprawdzie wykryte nieprawidłowości nie dotyczyły wielkich kwot, ale ma to być sygnał ostrzegawczy, iż NFZ ma narzędzie, dzięki któremu może namierzyć naganne praktyki. Do tej pory taką funkcję po części miał pełnić Zintegrowany Informator Pacjenta (ZIP), który dał chorym dostęp do ich historii leczenia, informacji o wystawionych receptach, przepisanych lekach oraz kosztach i liczbie udzielonych porad. Innymi słowy - każdy, kto sobie takie konto założył, mógł sprawdzić, ile wydał na niego NFZ. Fundusz zachęcał pacjentów, żeby informowali go, jeśli zauważą jakieś podejrzane aktywności. W ZIP jest funkcja umożliwiająca raportowanie, np. w przypadku, gdy pacjent zorientuje się, że NFZ zapłacił za wizytę, która się nie odbyła. Ale nie dało to wielkich efektów. Z danych NFZ wynika, że w I kw. 2018 r. pacjenci zgłosili tylko 300 takich przypadków, a połowę z nich fundusz uznał za zasadne. Wartość świadczeń i refundacji wynikających ze zgłoszeń w ZIP wyniosła 254 tys. zł, z czego odzyskano raptem 3400 zł. Nie przeprowadzono też żadnych kontroli. Poza zdalną analizą danych NFZ sprawdza je na miejscu, w placówkach. W III kw. 2018 r. odbyło się 249 postępowań kontrolnych w aptekach. W 76 przypadkach wystawiono ocenę negatywną. Błędy najczęściej dotyczyły źle wypełnionych recept (bez daty, nieczytelne, wydanie nieprawidłowej dawki leku lub wydanie ze złą odpłatnością) oraz braków personelu. Jednak są i poważniejsze sprawy. Na początku stycznia prokuratura wystosowała akt oskarżenia przeciwko lekarzowi psychiatrze, kierownikom aptek i przedstawicielom firmy farmaceutycznej, którzy stworzyli spółkę zarabiającą na refundacji. Kobieta wypisywała leki swoim pacjentom, którzy nie mieli o tym pojęcia. Środki na schizofrenię i inne choroby były wykupywane w kilku aptekach przez przedstawiciela medycznego producenta leków znajdujących na recepcie. Na procederze zyskiwała firma, otrzymując refundację z NFZ, przedstawiciele medyczni wykonywali „plan sprzedażowy”, a farmaceuci, którzy wiedzieli, że sprzedaż jest fikcyjna, zwiększali dochody apteki. NFZ stracił na tym 700 tys. zł. Głośno było też o psychiatrze, który za pomocą fikcyjnych recept wyłudził 8 mln zł. |
||||
W
kraju i na świecie
|
|
|||
Potężny strajk w węgierskiej fabryce Audi!
Trwa tygodniowy strajk załogi fabryki Audi w Győr
ogłoszony 24 stycznia przez związki zawodowe, żądające natychmiastowej
18-procentowej podwyżki wynoszącej nie mniej niż 75 tys. forintów (235 euro,
czyli ok. 1 tys. zł). Związki
oczekują także na jeden pełny wolny weekend w miesiącu dla każdego pracownika,
dodatkowe urlopy na opiekę nad dzieckiem oraz dla osób starszych, a także
premie jubileuszowe. Spełnienie postulatów płacowych wyrównałoby wynagrodzenia w węgierskiej fabryce do poziomu w
innych lokalizacjach koncernu w Europie Środkowej. Co prawda przeciętna pensja
brutto w zakładzie wynosi 444 tys. forintów (1392 euro) i przekracza o
połowę średnie wynagrodzenie w kraju – to jednak na Słowacji zarobki są wyższe
o 28 proc., w Czechach - o 25 proc., a w Polsce nawet o 39 proc. Płace w naszej części Europy są 2-3 razy niższe niż w
Europie Zachodniej. Dlatego koncerny motoryzacyjne dla zwiększenia zysków
prowadzą politykę lokalizacji zakładów w Europie Środkowo-Wschodniej –
komentuje Bogdan Szozda, przewodniczący Sekretariatu Metalowców NSZZ
Solidarność. – Ponieważ w ramach europejskiej federacji przemysłowej
IndustriAll działamy przeciwko dyskryminacji płacowej w Unii
Europejskiej, dlatego w całej rozciągłości popieram żądania związkowców z
Węgier – mówi działacz. Grzegorz Pietrzykowski, Przewodniczący Krajowej Sekcji
Przemysłu Motoryzacyjnego dodaje – sytuacja w Győr nie odbiega od realiów
w naszym kraju. Skoro koszty funkcjonowania zakładu są trzy razy niższe niż na
Zachodzie to istnieje ogromny margines na zwiększanie płac, tutaj w pełni
solidaryzujemy się z pracownikami węgierskimi w tej walce.
Solidarność ze strajkującymi zadeklarował też niemiecki związek IG Metall, mimo, że strajk spowodował zatrzymanie produkcji w rodzimej fabryce koncernu w Niemczech. W przypadku przedłużania się strajku problemy może też mieć fabryka na Słowacji ponieważ węgierski zakład jest głównym dostawcą silników dla marek Volkswagena i Audi. W Győr pracuje ok. 13 tysięcy osób, z tego 9 tysięcy należy do związku zawodowego AHFSZ, Jak informują związkowcy od początku strajku liczebność organizacji zwiększyła się o 300 osób. Bezapelacyjnie trzeba wspierać ambitne cele negocjowania znaczących podwyżek płac w sektorze motoryzacyjnym w naszym regionie Europy, bo docelowo będzie to z korzyścią dla wszystkich pracowników najemnych –zwraca uwagę Sławomir Adamczyk, szef Działu Branżowo-Konsultacyjnego KK. – To jest wzorzec sprawdzony na Zachodzie, że efekty negocjacji płacowych we wiodącej branży stymulują dynamikę wzrostu wynagrodzeń w całej gospodarce a w ślad za tym w sferze budżetowej, choć może to zabrać trochę czasu – dodaje ekspert.
Solidarność ze strajkującymi zadeklarował też niemiecki związek IG Metall, mimo, że strajk spowodował zatrzymanie produkcji w rodzimej fabryce koncernu w Niemczech. W przypadku przedłużania się strajku problemy może też mieć fabryka na Słowacji ponieważ węgierski zakład jest głównym dostawcą silników dla marek Volkswagena i Audi. W Győr pracuje ok. 13 tysięcy osób, z tego 9 tysięcy należy do związku zawodowego AHFSZ, Jak informują związkowcy od początku strajku liczebność organizacji zwiększyła się o 300 osób. Bezapelacyjnie trzeba wspierać ambitne cele negocjowania znaczących podwyżek płac w sektorze motoryzacyjnym w naszym regionie Europy, bo docelowo będzie to z korzyścią dla wszystkich pracowników najemnych –zwraca uwagę Sławomir Adamczyk, szef Działu Branżowo-Konsultacyjnego KK. – To jest wzorzec sprawdzony na Zachodzie, że efekty negocjacji płacowych we wiodącej branży stymulują dynamikę wzrostu wynagrodzeń w całej gospodarce a w ślad za tym w sferze budżetowej, choć może to zabrać trochę czasu – dodaje ekspert.
Piotr Duda w Rz: "Jeśli premier chce mieć wroga w
Solidarności, to staniemy na wysokości zadania"
Przewodniczący
NSZZ "Solidarność" udzielił wywiadu "Rzeczpospolitej".
Piotr Duda szeroko i niekiedy ostro komentował doświadczenia współpracy z
rządem. I te dobre, i te niekoniecznie satysfakcjonujące.
Solidarność
nigdy nie popierała żadnej partii, chyba że sama startowała w wyborach, tak jak
w latach 90. Ewentualnie w przyszłym roku, jak stanie do reelekcji pan
prezydent Andrzej Duda, to Komisja Krajowa będzie w tej sprawie podejmowała
decyzję
- mówił
Piotr Duda.
Światopoglądowo dzieli nas [z Robertem Biedroniem-red.] przepaść i
trudno wyobrazić sobie współpracę, ale każdy polityk, który deklaruje
propracownicze rozwiązania, może liczyć na nasze poparcie (…)
Jeżeli chodzi o Zjednoczoną Prawicę, to w większości spraw słowa dotrzymała.
Dlatego tym bardziej nie rozumiem problemów z podwyżkami dla budżetówki
-
przypomniał.
Znamy się [z premierem Morawieckim-red.] od ładnych paru lat i
trudno mi cokolwiek powiedzieć złego na jego temat. Warto w tym kontekście
pozytywnie powiedzieć o działaniu innych ministrów, chociażby pana ministra
Ziobry. (…) Bardzo pozytywnie oceniamy też panią minister Elżbietę Rafalską za
jej aktywność w Radzie Dialogu Społecznego i wspieranie zmian korzystnych dla
pracujących. Nie znaczy to jednak, że polityka całego rządu jest dla nas
zrozumiała.
Przykładem mogą być ostatnie wydarzenia w Jastrzębskiej Spółce Węglowej
- zwrócił
uwagę.
Po
trzech latach rządów Zjednoczonej Prawicy zaczynamy obserwować, że ci, którzy
prowadzą dialog merytoryczny (…) nie uzyskują nic, a ci którzy stawiają na
protesty, zyskują podwyżki i uprawnienia. Mam tu na myśli chociażby policjantów
i pielęgniarki (…) Dlatego rządzący muszą się zastanowić nad tym, jaką chcą
przyjąć formułę rozmów ze stroną społeczną. Bo to, co się dzieje obecnie,
uważam za niedopuszczalne. Nie po to zbudowaliśmy wspólnie z poprzednim rządem
platformę dialogu, jaką jest RDS, żeby z niej nie korzystać i negocjacje
przenosić na ulicę
-
stwierdził.
Wydawało
się że sierpniowe spotkanie z panem premierem Mateuszem Morawieckim późniejsze
spotkanie z panią minister Elżbietą Rafalską dały ustną zgodę na pierwsze od 8
lat podwyżki wynagrodzeń w sferze budżetowej i odmrożenie wskaźnika odpisu na
zakładowy fundusz świadczeń socjalnych. Już teraz wiadomo, że realizacja
roszczeń innych grup zawodowych spowodowała że nie będzie 7 proc. podwyżki w
budżetówce, tylko może 5 proc., bo te środki zostały przesunięte na podwyżki
dla policjantów (…) jeśli mają dostać podwyżki to niech
będzie tyle samo dla policjantów, nauczycieli, pracowników urzędów
wojewódzkich, sanepidu czy służby weterynaryjnej
- zauważył.
Nie
bez powodu zgłosiliśmy swoje postulaty w połowie 2018 roku, aby czekać ze
zmianami do 2020 r. Gdy na początku marca 2018 r. zaczęły się negocjacje co do
budżetu na 2019 r. zaproponowaliśmy podwyżki dla budżetówki w wysokości 12
proc. Usłyszeliśmy, że nie ma tyle pieniędzy. Teraz okazuje się, że po
protestach pieniądze się znalazły (…) Domagamy się
więc wprowadzenia postulowanej przez nas emerytury za staż, 40 lat pracy dla
mężczyzn i 35 lat dla kobiet, pod warunkiem że wyliczona na tej podstawie
emerytura musi być wyższa od 150 proc. minimalnego świadczenia. Jaka jest
różnica między policjantem, nawet tym, który pracuje w prewencji przez 25 lat,
a pracownikiem, który w hutnictwie ciężko pracuje przez 40 lat?
- zapytał.
Pierwsze
lata funkcjonowania rządów ZP to były dobre lata. Byłem wtedy przewodniczącym
Rady Dialogu Społecznego i wiele wtedy osiągnęliśmy (…)
W tej chwili jest dokładnie odwrotnie, co jest dla mnie kompletnie
niezrozumiałe. Przekształcenie NSZZ Solidarność w komitet
protestacyjno-strajkowy jest konsekwencją obecnej polityki i niezrozumiałych
sygnałów ze strony rządu dotyczących choćby płac w budżetówce. To
niedotrzymanie słowa danego przez premiera Morawieckiego w czasie rozmów w
Gdańsku. Rządzący reagują obecnie wyłącznie na akcje protestacyjne. W tym
wątpliwe moralnie akcje L4. Związek zawodowy ma inne narzędzia i Solidarność
będzie z nich korzystać. Jeżeli PiS chce mieć partnera, to go będzie miał,
jeżeli chce sobie poszukać wroga, to też staniemy na wysokości zadania
-
zapowiedział.
Nie jesteśmy zapleczem
PiSu a jedynie wykorzystujemy polityków dla naszych celów. A nasze cele to jest
pomoc pracownikom i tylko tyle.
-
podkreślił.
|